Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Martel Yann Zycie Pi.WHITE
- Piekara Jacek Sluga Bozy
- Open Office Podrecznik (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podążasz niebezpieczną drogą - ostrzegł ją na osobności Methil, zanim Baenre zdołała wogóle snuć czary, które pozwoliłyby jej znalezć renegata.Opiekunka Baenre odrzuciła tę myśl, niewiele się przejmując.Była pierwszą matkąopiekunką Menzoberranzan, przewodnikiem Lloth, posiadała moce zdolne wysączyć życie zkażdego drowa w mieście, z każdej matki opiekunki, każdego czarodzieja, każdego fechmistrza,z niewielkim wysiłkiem.Droga Baenre była naprawdę niebezpieczna, zgadzała się -niebezpieczna dla Drizzta Do'Urdena.* * *Najbardziej niszczące były siły krasnoludów oraz środek blokującej linii, wielka masadudniących, śpiewających wojowników, miażdżących gobliny i orki swymi ciężkimi młotami itoporami, wskakujących w gromadach na wielkie minotaury i samą swą wagą powalającychpotwory.Jednak wzdłuż wschodniego krańca Doliny Strażnika nacisk był zbyt duży z każdejstrony.Konni rycerze pędzili w tę i z powrotem wzdłuż linii barbarzyńców, wzmacniając szeregi,kiedy tylko nieprzyjaciel wydawał się przebijać, i dzięki ich pomocy linia wytrzymywała.Mimoto jednak ludzie Berkthgara byli nieuchronnie spychani.Ciała koboldów i goblinów spiętrzały się wysoko w Dolinie Strażnika, dwie ich dziesiątkiginęły za każdego obrońcę.Drowy mogły sobie jednak pozwolić na takie straty, spodziewały sięich, a Berg'inyon, siedzący na grzbiecie swego jaszczura i spokojnie obserwujący trwającą bitwęz dala od reszty jezdzców Baenre, wiedział, że zbliża się czas rzezi.Był świadomy, że obrońcystają się zmęczeni.Minuty przeszły w godzinę, a ta we dwie, a natarcie nie słabło.Linia obrońców cofnęła się i górujące wschodnie ściany Doliny Strażnika były jużniedaleko za nimi.Kiedy owe ściany zatrzymają odwrót, drowi czarodzieje będą mogli mocnouderzyć.Wtedy Berg'inyon poprowadzi szarżę, a Dolina Strażnika jeszcze bardziej spłynie krwiąludzi.* * *Besnell wiedział, że przegrywają, wiedział, że tuzin martwych goblinów nie był wartcentymetra ziemi.W elfie zaczęło narastać zrezygnowanie, powstrzymywane jedynie przez fakt,że nigdy wcześniej nie widział swych rycerzy w lepszej formie.Ich zwarte oddziały pędziły w tęi z powrotem, depcząc przeciwników, i choć każdy mężczyzna dyszał tak ciężko, że ledwo był wstanie śpiewać pieśń wojenną, a każdego konia pokrywał gęsty pot, nie ustępowali, niezatrzymywali się.Z ponurą satysfakcją, lecz strasznie zmartwiony - nie tylko o swych ludzi, ale i oAlustriel, która nie pokazała się już na polu - elf skierował uwagę na Berkthgara i naprawdę sięzdumiał.Wielki miecz, Bankenfuere, świszczał przecinając powietrze, a każdy jego zamachniszczył wrogów na tyle głupich, by stanąć w pobliżu wielkiego mężczyzny.Krew, w dużejczęści jego własna, pokrywała barbarzyńcę od stóp do głowy, lecz jeśli Berkthgar odczuwałjakikolwiek ból, nie dawał tego po sobie poznać.Swą pieśń i taniec kierował do Tempusa, bogabitwy, tak więc śpiewał i tańczył, a wrogowie ginęli.Besnell pomyślał, że jeśli drowy wygrają tutaj i podbiją Mithrilową Halę, jedną znajtragiczniejszych konsekwencji tego będzie to, że opowieść o wyczynach potężnegoBerkthgara Zmiałego nigdy nie opuści Doliny Strażnika.Niezwykły błysk z boku wyrwał elfa z rozmyślań.Spojrzał wzdłuż szeregów i ujrzałRegwelda Harpella otoczonego przez tuzin martwych lub umierających, dymiących goblinów.Regweld i Kałużoskoczek również byli otoczeni magicznymi płomieniami, tańczącymi jęzoramiczerwieni i zieleni, jednak czarodziej i jego niezwykły wierzchowiec nie wydawali się tymprzejmować i kontynuowali walkę, nie zważając na ognie.Tak naprawdę owe otaczające ichpłomienie stały się bronią, rozszerzeniem furii Regwelda, gdy czarodziej skoczyłKałużoskoczkiem niemal tuzin metrów, lądując u stóp dwóch ogromnych minotaurów.Czerwonei zielone płomienie stały się białe i wyskoczyły z torsu czarodzieja, otaczając wielkie osiłki.Kałużoskoczek skoczył prosto do góry, zanosząc Regwelda na poziom paskudnych twarzywrzeszczących minotaurów.Mag wyciągnął różdżkę i w potwory wbiły się zielone promienieenergii.Następnie Regweld zniknął, skacząc do następnej walki i pozostawiając chwiejące się,pochłaniane przez ogień minotaury.- Dla dobra całego dobrego ludu! - krzyknął Besnell, trzymając miecz wysoko.Jegobitewna grupa ustawiła się za nim i grzmot szarży rozpoczął się na nowo.Wojownicy tym razemwpadli w pełnym tempie w masę koboldów.Roztrącili stwory i dotarli do gęstszego tłumuwiększych przeciwników, gdzie szarża została zatrzymana.Wciąż siedząc na swychwierzchowcach, Rycerze w Srebrze przecinali się przez gąszcz, zabijając wrogów jasnymimieczami.Besnell był szczęśliwy.Czuł, jak po jego ciele krąży satysfakcja, uczucie spełnienia isłuszności.Elf wierzył całym sercem w Silverymoon, wierzył w zasadę, którą wykrzykiwał przykażdej sposobności.Nie był smutny, gdy włócznia goblina odnalazła szczelinę w boku jego napierśnika,wdarła się między żebra i zawadziła płuco.Zachwiał się w siodle i w jakiś sposób zdołał wyrwaćwłócznię z boku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]