Podobne
- Strona startowa
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Feist Raymond E. Adept Magii
- Nietzsche Antychrzescijanin (2)
- Kay Guy Gavriel Tigana (SCAN dal 920)
- Asimov Isaac Druga Fundacja
- Gajusz Juliusz Cezar O Wojnie Galicyjskiej
- Robert Jordan Ten Ktory Przychodzi Ze Switem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ognisko zgasło, okręt odpłynął.Czy oni tego nie rozumieją? Zamiast przyzwoitej odpowiedzi, usłyszeli gniewne słowa:- To było świństwo.Na szczycie góry zrobiło się cicho, a w oczach Jacka pojawił się nieokreślony wyraz i zaraz znikł.Ostatnie słowa Ralfa były nieuprzejmym pomrukiem:- No, dobra.Rozpalcie ogień.Napięcie zelżało nieco, gdy otrzymali konkretne zadanie.Ralf nic już nie mówił, nic nie robił, stał tylko patrząc na popiół u swych stóp.Jack krzątał się hałaśliwie.Wydawał polecenia, śpiewał, gwizdał, rzucał uwagi do milczącego Ralfa - uwagi, które nie wymagały odpowiedzi, więc nie zagrażały wywołaniem ostrej odprawy; a Ralf mimo to milczał.Nikt, nawet Jack, nie śmiał go poprosić, żeby się odsunął, i w końcu musiano ułożyć drzewo o kilka kroków dalej, w miejscu nie tak dogodnym na ognisko jak poprzednie.Ralf więc umocnił swoje wodzostwo i to w taki sposób, że trudno o lepszy.Wobec tej broni, tak nieokreślonej a tak skutecznej, Jack czuł się bezsilny, toteż był wściekły, sam nie wiedząc czemu.Nim ułożono stos, między chłopcami wyrosła wysoka przegroda.W związku z ogniskiem powstał jeszcze jeden problem.Jack nie miał go czym rozpalić.Wówczas, ku jego zdziwieniu, Ralf podszedł do Prosiaczka i wziął od niego okulary.Nawet nie wiedział, że zerwanie więzi z Jackiem umocniło ją z Prosiaczkiem.- Odniosę ci je.- Pójdę z tobą.Prosiaczek stał za Ralfem, otoczony morzem rozmazanych barw, kiedy ten klęcząc ześrodkowywał lśniącą plamkę.Ledwie błysnął płomień, Prosiaczek wyciągnął ręce i odebrał okulary.Na widok fantastycznie powabnych kwiatów fioletu, czerwieni i złota stopniała w nich nieżyczliwość.Stali się kręgiem chłopców u obozowego ogniska i nawet Ralf i Prosiaczek jakby ulegli temu nastrojowi.Wkrótce część chłopców pobiegła na dół po więcej drzewa, a tymczasem Jack ćwiartował świnię.Próbowali upiec ją w całości na drągu nad ogniskiem, ale drąg zajmował się od ognia, zanim świnia zdążyła zaskwierczeć.W końcu więc nadziewali kawałki mięsa na patyki i trzymali je w płomieniach - ale nawet wtedy płomienie zagrażały, że zrobią pieczyste i z mięsa, i z kucharza.Ralfowi ciekła ślinka.Miał zamiar odmówić jedzenia mięsa, jednak dotychczasowa dieta z owoców i orzechów, a rzadziej krabów i ryb, nie zezwoliła na wytrwały opór.Przyjął ofiarowany kawałek na wpół surowego mięsa i zaczął go szarpać zębami jak wilk.Prosiaczek, któremu także ciekła ślinka, spytał:- A ja nie dostanę?Jack początkowo chciał tylko wzbudzić w nim niepewność, dla zaznaczenia swojej władzy, teraz jednakże słowa Prosiaczka, świadczące o pominięciu go w podziale, stworzyły konieczność zastosowania większego okrucieństwa.- Ty nie polowałeś.- Ralf też nie polował - rzekł Prosiaczek płaczliwie - ani Simon.- Zaczął wyrzekać.- A w krabach tyle mięsa, co kot napłakał.Ralf poruszył się niespokojnie.Simon, siedzący między bliźniakami a Prosiaczkiem, podsunął mu swój kawałek, który ten schwycił skwapliwie.Bliźniacy zachichotali, a Simon, zawstydzony, schylił głowę.Wówczas Jack zerwał się, odciął wielki kawał mięsa i cisnął go Simonowi pod stopy.- Jedz! Niech cię cholera! Spojrzał z wściekłością na Simona.- Bierz to!Okręcił się na pięcie w środku oszołomionego kręgu chłopców.- Zdobyłem dla was mięso!Niezliczone i niewysłowione zawody sprawiły, że jego wściekłość miała cechę żywiołu i budziła grozę.- Wymalowałem sobie twarz.Zakradłem się.I teraz jecie.wszyscy.a ja.Z wolna na wierzchołku góry zapanowała cisza tak głęboka, że słychać było tylko trzask ognia i łagodny syk pieczonego mięsa.Jack rozglądał się szukając zrozumienia, ale znalazł jedynie szacunek.Ralf stał na popiołach ogniska sygnalnego trzymając pełne ręce mięsa i milczał.W końcu ciszę przerwał Maurice.Poruszył jedyny temat, który mógł pojednać większość z nich.- Gdzie znaleźliście tę świnię?Roger wskazał nieprzyjazne zbocze góry.- One były tam.nad wodą.Jack, który powoli przychodził do siebie, nie mógł pozwolić, aby go wyręczono w opowiadaniu.Przerwał mu więc szybko:- Otoczyliśmy je.Podkradłem się na czworakach.Włócznie wypadały, bo nie mają zadziorów.Świnia uciekła i narobiła strasznego wrzasku.- Zawróciła i wpadła do koła.Krwawiła.Wszyscy mówili jednocześnie, odprężeni i podnieceni.- Podeszliśmy bliżej.Pierwszy cios sparaliżował jej tylne nogi, tak że mogli podejść i tłuc, tłuc.- Ja przeciąłem jej gardło.Bliźniacy, wciąż z identycznym uśmiechem na twarzach, wstali i zaczęli biegać w kółko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]