Podobne
- Strona startowa
- § Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencja
- Ożarowski Aleksander Rosliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska I XII
- Kroger Aleksander Ekspedycja Mikro (2)
- Aleksander Kondratow Zaginione cywilizacje
- Anderson Poul Piesn pasterza (SCAN dal 865)
- Masterton Graham Ikon
- kryzys 4
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Frank Herbert Dune 5 Heretics of Dune
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Towarzystwo po-mocy naukowej dla gimnazjów.- Jego rodowód.- Rozmaite sposoby usunięcia zapory.-Głos jednej przychylnej i odważnej duszy.- Zrzeczenie się walki koguciej z lubelskąkurką.- Uspokojenie jej co do miłości i nienawiści.- Dwie mogiły.- Chwiećkowski i Mo-skalewski.43Siedem tygodni upłynęło od ostatniej mojej z wami, czytelnicy, rozmowy, przez sześćtygodni nie widziałem kraju, nie czytałem polskiego pisma.Siadłszy więc w Wiedniu do wa-gonu, który miał mnie przerzucić do Warszawy, zacząłem przypominać sobie, na czym sta-nąłem w spisywaniu historii wypadków bieżących, i rozmyślać, co w nim przypuszczalnie sięstało.Nie wątpiłem, że któreś z pism powołało miłosiernych do składki, że p.Lindley przyje-chał do Warszawy, że grono nieczynnych dotąd zbawicieli kraju postanowiło ułożyć nową,jedynie potrzebom kraju odpowiednią, a do wielu innych podobną gazetę, że %7łydzi z chrze-ścijanami kilkakrotnie pocałowali się i kilkakrotnie pokazali sobie zęby, że wyprawiono ko-muś jubileuszowy obiadek, że, słowem, powtórzyły się wszystkie zwykłe zwrotki naszegożycia.Ale co więcej ? W wagonie siedziało nas czterech: oprócz mnie jadący do Podwoło-czysk Anglik i dwu Niemców, z których jeden, handlarz serami, zdawał się chcieć wydoićdrugiego, dostawcę mleka.Dwaj ci ludzie tak byli zajęci rozmową, a trzeci tak uparcie mil-czał, że bez przeszkody mogłem oddać się moim rozmyślaniom na temat możliwych zdarzeń,jeśli nie w kraju, to przynajmniej w Warszawie.Nareszcie pociąg stanął, drzwi się otworzyły,wszedł świeży towarzysz podróży i usiadł naprzeciw Anglika.Wychyliwszy się przez okno,przeczytałem półgłosem napis na dworcu kolejowym: Dziedzic.- Nie Dziedzic, ale Dziedic - odezwał się nowo przybyły po polsku - lud ma słuszność:siadł na siedle siedliskiem wojewoda.Zastanowiłem się nad tą lingwistyczną uwagą, przekonany, że w niej odnajdę jakąś myślgłęboką.Tymczasem mój rodak mówił dalej po polsku, zwróciwszy się do Anglika:- To rzetelna głupota żądać straży ogniowej z Bielska, kiedy się pali w Ustroniu.Powie-działa matka nasza, że za daleko.Fi!-stu!-ła!.Pijany, pomyślałem sobie i uczułem rzeczywisty smutek.Po długiej bowiem wędrówceśród najrozmaitszych narodów trzezwych spotkać pierwszego ziomka pijanym - widok wcalenie rozweselający.Jak na nieszczęście bezprzytomny ciągle prawił do Anglika, który go słu-chał lekko uśmiechnięty.- Ten pan jest Anglikiem, nie rozumie wcale po polsku - rzekłem chcąc przerwać tę przy-krą scenę.- A! Nie rozumie - bąknął nowo przybyły - to go będę bawił po germańsku.I znowu zaczął pleść po polsku:- Pan jesteś Anglik, ale musisz wiedzieć, co znaczy mości dobrodzieju, inaczej - mosz-terdzieju, inaczej - mcibdzieju, inaczej - mosindziu, inaczej - mdziu, inaczej - dziu, inaczej -u!u!u!Tu zawył tak przerazliwie, że wszyscy spojrzeli na niego zdumieni.Wolałem sam spożyćgrzech swojski, niż patrzeć na urąganie cudzoziemców i dlatego spróbowałem przeciągnąć dorozmowy ze mną mojego rodaka.- Dokąd pan jedziesz? - spytałem.- Powiedzieć mu w te głupie oczy, że jest osieł - odrzekł wzburzony.- Bóg najwyższy,ojciec nasz, pamiętaj pan, że nasz, kazał mu nam świecić, a on odwrócił gębę do Niemców.O, ale ja mu to wszystko palnę, bez ogródek.Pru! Stój! Wysiadam - do księżyca!Pociąg, dojechawszy w tej chwili do stacji, zatrzymał się, a konduktor otworzył drzwiwagonu.- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - rzekł mój ziomek, powstawszy i zdjąwszykapelusz - żegnam panów, proszę mi podać, ale nie lewe, tylko prawe ręce, bo kto jedzie doksiężyca, musi uścisnąć prawe.I wyszedł.Odgadłem, że to nie był pijany, ale obłąkany.Biedak ten pozostawił w duszymojej bardzo bolesne wspomnienie.Rozmyślałem nad nim długo i zdawało mi się, żem spo-tykał już nieraz ten rodzaj pomieszania zmysłów.Każdy naród ma swoją własną postać obłą-kania.Zastanówcie się dobrze: czy nie widzieliście u nas ludzi, którzy natrętnie czyszczą każ-44demu język, którzy przemawiają do cudzoziemców mową dla nich niezrozumiałą i chcą całyświat przekonać do swego mości dobrodzieju, którzy twierdzą, że Bóg dla nich jedynie stwo-rzył ciała niebieskie, i którzy kłócą się z księżycem, że do innych twarz swą zwrócił? Tak, tosą punkty naszego obłędu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]