Podobne
- Strona startowa
- Mroz Remigiusz Zaginiecie Remigiusz Mroz
- § Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencja
- Ożarowski Aleksander Rosliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska I XII
- Kroger Aleksander Ekspedycja Mikro (2)
- Chmielewska Joanna Wszelki wypadek (4)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Terry Pratchett Mundodisco 25 La Verdad
- Dean R. Koontz Odwieczny Wrog (2)
- H.P. Lovecraft Dagon (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Analiza popiołu przeprowadzona przy pomocy radioaktywnego węgla pozwoliłaokreślić czas zagłady Hanau Eepe na okres między 1580 a 1780 r., wówczas bowiem w rowiepalił się wielki ogień.Kiedy jednak przybyli Hanau Eepe na Wyspę Wielkanocną i ile lat tutajgospodarowali? Kim byli ci zagadkowi przybysze, którzy zmusili miejscową ludność dobudowy posągów i ahu, przybyli bez kobiet, mieli zwyczaj rozciągania uszu (stąd nazwadługousi) i uprawiali ludożerstwo?ZWITY ZWIZEK-ARIOIUczona angielska Routledge-Scoresby zakładała, że Hanau Eepe byli potomkamiMelanezyjczyków; którzy przybyli na Wyspę Wielkanocną jeszcze przed naszą erą.Równieżza Melanezyjczyków uważał ich Sebastian Englert: tym, że ich przybycie na WyspęWielkanocną określił na początek XVII w.Thor Heyerdahl był zdania, że długousi przybylize starożytnego Peru.Niemniej jednak bardzo obfite są dane, z których wynika, że na WyspieWielkanocnej nie było dwu różnych ras.Imiona Hanau Eepe, jakie przetrwały do naszychczasów, są często polinezyjskie.Kim więc byli ci legendarni długousi? Dokładna analizalegend i podań Wyspy Wielkanocnej pozwoliła uczonym radzieckim przedstawić tezę, żeHanau Eepe byli członkami Związku Arioi, którzy osiedlili się na Wyspie i przekształcili sięw rządzącą elitę.Przyjmując hipotezę możemy wyjaśnić te ciemne punkty historii WyspyWielkanocnej, jakich nie może wyjaśnić ani teza melanezyjska , ani amerykańska , i żadnainna, zajmująca się pochodzeniem długouchych.Oto parę słów samym Związku Arioi.Na wielu wyspach Polinezji - Tahiti, Mangareva, Rarotonga, Markizach istniały dokońca ubiegłego stulecia związki poświęcone bogu Oro.Posiadały one swoje centrum na350wyspie Raiatea (w pobliżu Tahiti).Do Związku Arioi przyjmowano wszystkich chętnych,a przyjęciu towarzyszyły skomplikowane uroczyste ceremonie.Członek związku przechodziłsiedem stopni wtajemniczenia, a każdy z nich różnił się specjalnym tatuażem i ozdobami.Wstępującemu do Związku Arioi nadawano nowe imię.Do związku wstępować mogli mężczyzni i kobiety, z tym jednak, że liczba mężczyznmusiała pięciokrotnie przekraczać liczbę kobiet.Te ostatnie wstępowały w służbę boga Oroniezbyt chętnie, gdyż członków Związku obowiązywał nakaz zabijania swych dzieci.JeżeliArioi naruszył przysięgę i miał dziecko, to wyrzucano go ze Związku, a często i zabijano.Arioi byli związkiem wędrownym.Z nadejściem wiosny lub żniw na wyspachPolinezji pojawiali się wędrowcy-Arioi nie posiadający stałego miejsca pobytu i wówczaszaczynały się święta i uczty.Liczba członków Związku była duża; podania wyspy Raiateamówią, że zjeżdżało się tutaj do stu pięćdziesięciu łodzi, a w każdej było nie mniej niżtrzydziestu, czterdziestu ludzi, często około setki.Elita i wodzowie (po polinezyjsku aliki,arii lub ariki) z niecierpliwością oczekiwali na przybycie wędrujących rycerzy boga Oro.Arioi urządzali pantomimy, wykonywali pieśni chóralne i hymny sławiące - bogówi najwyższych kapłanów.Pieniom towarzyszyło bicie w bębny i akompaniament orkiestrydętej dmącej w muszle.Arioi urządzali też widowiska dramatyczne, których tematem byływydarzenia historyczne, sceny mitologiczne.Uroczystości i uczty, trwające czasami po kilkadni, kończyły się tańcami lub wojennymi widowiskami.Jeśli wyłączymy zwyczaj dzieciobójstwa, Związek Arioi przypomina średniowiecznewędrowne widowiska jarmarczne, a więc również pieśni, tańce, przedstawienia, pojedynki.W gruncie rzeczy była to jednak tylko zewnętrzna powłoka działalności związku boga Oro.Na pierwszy rzut oka związek ten może wydawać się nader demokratyczny: każdy mógł staćsię jego członkiem, nosić ładną odzież, bogate ozdoby, spożywać to, co nawet dla wodzówbyło świętym tabu.Jeśli jednak do Związku Arioi wstępował ktokolwiek z elity, otrzymywałz miejsca wysoki stopień święceń; ludzie prości musieli przechodzić przez wszystkie siedemstopni.W praktyce to właśnie ci pomniejsi członkowie wspólnoty wykonywali tańce i pienia,w ciągu wielu dni pod rząd brali udział w walkach ku rozweseleniu widowni, gdy w tymczasie Arioi pierwszych stopni jedynie asystowali kontrolując przedstawienia.Do obowiązków Arioi niższych stopni należało służenie wyższym w hierarchii.W ślad za członkami zakonu boga Oro postępowała wszędzie duża grupa sług.W nagrodęsłużący ci mogli zachować swoje potomstwo.Kiedy do związku wstępowali wodzowie, korzystali również z przywilejów: popierwsze, przystępowali do obrzędu święceń już po zawarciu związku małżeńskiego351i narodzeniu potomstwa, którego nie musieli zabijać, po drugie, w szczególnych przypadkachwódz Arioi już po wstąpieniu do Związku mógł zachować przy życiu swego pierworodnego.Uroczystości i uczty Arioi ciągnęły się całymi dniami.Podróżując z wyspy na wyspęrycerze zakonu boga Oro spędzali życie na nieprzerwanych ucztach i pijaństwie.Koszty tegoponosili prości mieszkańcy Polinezji.Kiedy grupa Arioi (licząca czasami parę tysięcy) pojawiała się na wyspie, goszczącyją wodzowie nierzadko dokonywali grabieży swoich sąsiadów, aby okazalej przyjąć gości.Mieszkańcy byli obowiązani dostarczyć świń, kur, psów (konsumowali je Polinezyjczycypodobnie jak prawie wszystkie narody południowo-wschodniej Azji), ryb, owoców, warzyw.Bardzo często wizyta prawdziwie drogich gości skazywała rolników na rzeczywistygłód.Nawet w czasie jednodniowych wizyt Arioi usiłowali nie tylko spustoszyć plantacjeprzygotowaniami do ucztowania, ale i zniszczyć całe pożywienie, które pozostało.Poodjezdzie wesołych komediantów pozostawały opustoszałe pola i połamane drzewaowocowe.Z tej to przyczyny wielu rolników rzucało bardzo często żyzne pola, osiedlając sięw trudno dostępnych okolicach, byleby tylko nie oddawać płodów swej pracy grabieżywędrujących rycerzy - Arioi.Członkowie Związku Arioi nie uznawali żadnych tabu, praw czegokolwiekzabraniających.Wolno im było wszystko: i kraść, i grabić.Nikt nie mógł odmówić żądaniomArioi niższego szczebla, członkowie wyżej zaszeregowani po prostu brali, co chcieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]