Podobne
- Strona startowa
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)
- Bolesław Prus Lalka
- Prus Lalka II
- Prus Lalka I (2)
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Smocze Oko
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Żenia i Anfisa 03 Niezidentyfikowany obiekt chodzący Tatiana Polakowa
- Huberath Marek S Miasta pod skala
- Nicholas Negroponte Cyfrowe Zycie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zerkn¹³em w prawo.Dwaj inni mê¿czyŸni zbli¿ali siê powoli od l¹dus¹siednim pomostem.Szli równolegle z tymi dwoma, którzy byli na moim.Zerkn¹³eÕ w lewo.Dwaj nastêpni - dwie poruszaj¹ce siê, ciemnesylwetki.Podziwia³em ich koordynacjê.Odwróci³em siê i ruszy³em dalej.Id¹c wyci¹gn¹³em pistolet z kabury,zdj¹³em nieprzemakalny futera³, zaci¹gn¹³em na powrót zamek b³yskawi-czny i schowa³em futera³ do kieszeni.Ksiê¿yc skry³ siê za chmur¹.Za-cz¹³em biec i biegn¹c obejrza³em siê przez ramiê.Trzy dwójki mê¿czyznrównie¿ puœci³y siê biegiem.Po piêciu jardach obejrza³em siê znowu.Dwaj mê¿czyŸni na moim pomoœcie zatrzymali siê i mierzyli do mniez pistoletów albo tak mi siê wyda³o, bo trudno by³o coœ dojrzeæ w po-œwiacie gwiazd.Jednak¿e w chwilê potem przekona³em siê, ¿e siê niepomyli³em, bo w mroku wyprysnê³y w¹skie, czerwone p³omyki, chocia¿nie us³ysza³em strza³ów, co by³o ca³kiem zrozumia³e, poniewa¿ ¿adencz³owiek przy zdrowych zmys³ach nie móg³ chcieæ alarmowaæ setekkrzepkich barkarzy holenderskich, niemieckich i belgijskich.NatomiastnajwyraŸniej nie mieli ¿adnych zastrze¿eñ co do alarmowania mnie.Ksiê-¿yc pokaza³ siê znowu i powtórnie ruszy³em biegiem.Kula, która mnie trafi³a, wyrz¹dzi³a wiêksz¹ szkodê mojemu ubraniu ni¿mnie samemu, aczkolwiek ostry, piek¹cy ból wysoko na zewnêtrznejstronie prawej rêki sprawi³, ¿e mimowolnie chwyci³em siê za ni¹drug¹ rêk¹.Tego by³o za wiele.Skrêci³em z g³ównego pomostu, ze-skoczy³em na dziób barki przycumowanej do mniejszego, odchodz¹cegoceñ pod prostym k¹tem, i przebieg³em cicho przez pok³ad za sterowniêna _ rufie.Schroniwszy siê tam wyjrza³em ostro¿nie zza wêg³a.Dwaj mê¿czyŸni na centralnym pomoœcie przystanêli i dawali gwa³towneznaki swoim kolegom po prawej, pokazuj¹c, ¿e nale¿y mnie zajœæ z boku,Je¿eli siê da, strzeliæ mi w plecy.Jak mi siê wyda³o, mieli dosyæograniczone pojêcie o tym, co siê sk³ada na fair play i sportowe podejœcie,ale nie mo¿na by³o kwestionowaæ ich sprawnoœci.By³o zupe³nie jasne, ¿ejeœli mnie w ogóle dorw¹ - a szanse ich ocenia³em jako dobre - dokona-j¹ tego ow¹ metod¹ okr¹¿enia czy oskrzydlenia, tote¿ by³oby oczywiœciebardzo dobrze dla mnie, gdybym zdo³a³ jak najprêdzej zniechêciæ ich do_ koncepcji.Dlatego chwilowo zignorowa³em tych dwóch na centralnymmoœcie zak³adaj¹c - ufa³em, ¿e trafnie - i¿ pozostan¹ na miejscupoczekaj¹, a¿ oskrzydlaj¹cy przydybi¹ mnie znienacka, i obróci³em siêw stronê lewego pomostu.Po piêciu sekundach ukazali siê, nie biegn¹c, tylko id¹c ostro¿niezagl¹daj¹c w cienie, rzucane w œwietle ksiê¿yca przez sterownie i nad-nadbódówki barek, co by³o rzecz¹ nader lekkomyœln¹ czy te¿ po prostuniem¹dr¹, poniewa¿ sta³em w najg³êbszym cieniu, jaki mog³em znaleŸæ,natomiast ich oœwietla³ niemal brutalnie ksiê¿yc, tote¿ dojrza³em ich nad³ugo przedtem, zan¾n dojrzeli mnie: W¹tpiê, czy w ogóle mnie zauwa¿yli.Klen na pewno mnie nie spostrzeg³, bo nie zobaczy³ ju¿ nigdy nic wiêcej;musia³ byæ martwy jeszcze zanim run¹³ na pomost i z osobliwym brakiem¿adnego odg³osu poza cichym pluœniêciem osun¹³ siê do wody.Z³o¿y-³em siê do nastêpnego strza³u, ale drugi mê¿czyzna zareagowa³ bardzoszybko i rzuci³ siê w ty³ poza zasiêg mojego wzroku, zanim zd¹¿y³emnacisn¹æ spust.Nie wiedzieæ czemu przysz³o mi na myœl, ¿e moje sportowepodejœcie jest na jeszcze ni¿szym poziomie ni¿ ich, ale owej nocy mia³emsk³onnoœæ do u³atwiania sobie sprawy.Zawróci³em, posun¹³ém siê znowu naprzód i wyjrza³em zza sterowni.Dwaj mê¿czyŸni na centralnym pomoœcie nie ruszyli siê z miejsca.Mo¿e_ wiedzieli, co siê sta³o.Byli daleko jak na celny strza³ z pistoletu w nocy,_ wymierzy³em starannie i d³ugo, i spróbowa³em mimo wszystko.Jed-nak _ cel by³ za daleko.Cz³owiek krzykn¹³ i chwyci³ siê za nogê, ales¹dz¹c po ¿wawoœci, z jak¹ pobieg³ za swoim towarzyszem i zeskoczy³z pomostu chroni¹c siê na jednej z barek, nie móg³ byæ powa¿nie uszko-dzony.Ksiê¿yc znóv
[ Pobierz całość w formacie PDF ]