Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Edwards Eve Alchemia miłoci 03 Gra o miłoć. Kroniki rodu Lacey
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (2)
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Biernacki Loriliai Renowned Goddess of Women Sex and Speech in Tantra
- Lumley Brian Nekroskop I
- Lynch Jennifer Sekretny dziennik Laury Palmer
- May Karol Winnetou t III
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jednak uciekł, a to wygląda podejrzanie - uśmiechnął sięWalera.Pisarz w zadumie przygryzł wargę i powiedział:- A jeśli w ogóle nie ma żadnego zabójstwa?- O czym ty mówisz? - oburzyła się jego żona.- Oczywiście,że jest! Niby skąd by się wzięły te ręce?- Pojęcia nie mam.Może to jakiś głupi żart?- %7łart? - wtrąciła się %7łeńka.- Jak to żart?- No, może ktoś pożyczył je sobie w.kostnicy?- Ale po co?- Nie wiem - wzruszył ramionami.- Może chodzi o kolejnąlegendę, o jakieś czarne ręce czy inną bzdurę.- O, przepraszam - oburzył się Goriemykin, z uwagąprzysłuchujący się rozmowie.- Chce pan powiedzieć, że.- Nic nie chcę powiedzieć - zaprzeczył WładysławPietrowicz.- Mówię jedynie, że dopóki nie ma ciała,zabójstwo wcale nie jest takie oczywiste.- A szukano go? - spytała %7łeńka.Wszyscy obecni popatrzyli na nią ze zdumieniem.- Oczywiście.Przy okazji, gdzie panie przepadają na całednie? - zainteresował się wesoło Walera.- Ciągle jeszczełapiecie Kukuja? - zaśmiał się, a Lidia Arturowna skrzywiławargi w pogardliwym uśmiechu.%7łeńka już miałaodpowiedzieć, ale powstrzymała się, a ja odetchnęłam z ulgą,w ferworze dyskusji przyjaciółka mogłaby się niepotrzebniewygadać.- Pójdę wziąć prysznic - oświadczyłam nieco bez sensu ichrząknęłam.%7łeńka zrozumiała mnie prawidłowo i też postanowiła wziąćprysznic.- Między nimi coś zaszło - oznajmiłam, jak tylko zostałyśmysame.- Też to zauważyłaś? - ucieszyła się.- Tak.- skinęłam niepewnie głową.Nie potrafiłamskonkretyzować swoich wrażeń, %7łeńka niestety też nie.Po prysznicu przebrałyśmy się i znów wyszłyśmy na werandę,ustalając, że musimy mieć oczy szeroko otwarte.%7ładnegoinnego planu na razie nie miałyśmy i to nas denerwowało.Jednak weranda okazała się pusta, dyżurująca w recepcjidziewczyna oznajmiła, że całe towarzystwo poszło na spacer.- To my też pójdziemy - poinformowała ją %7łeńka.Poszłyśmy nad rzekę.Wkrótce zza pobliskich drzew wyłoniłsię Walera i podszedł do nas.- Nie macie nic przeciwko temu, że pójdę z wami? - spytał zuśmiechem.- Oczywiście, że nie.A gdzie pozostali?- Pisarz postanowił popracować, jego żona chciała sięzdrzemnąć, a Iwan Iwanowicz poszedł do siebie.Chyba się nacoś obraził.Oczywiście rozmowa zeszła na morderstwo, to znaczy napotencjalne morderstwo, skoro ciała nadal nie znaleziono.Oburzaliśmy się na zachowanie funkcjonariuszy milicji, którzydo tej pory nie raczyli przyjechać, a Walera wyraziłprzypuszczenie, że Goriemykin jest w jakiś sposób powiązany ztym, co się dzieje w Lipatowie, choć nie potrafił wyjaśnić,czemu tak myśli.Im dłużej go słuchałam, tym bardziejstawałam się czujna, a potem pomyślałam, że skoro ja i %7łeńkapostanowiłyśmy lepiej się przyjrzeć naszym sąsiadom, to byćmoże Walera w tym samym celu przyczepił się do nas.Możechciał się dowiedzieć, co wiemy o wydarzeniach? Tylko że mynic nie wiemy, więc dowie się niewiele, ale tak czy inaczej byłbardzo podejrzany.Obserwowaliśmy się tak nawzajem do póznego wieczora,jednak bez większych sukcesów, i w końcu Walera odprowadziłnas do pokoju i poszedł do siebie.Słyszałyśmy, jak się kręcił,coś skrzypiało, w końcu wszystko ucichło, pewnie poszedł spać.W odróżnieniu od niego i innych gości pensjonatu ja i %7łeńkapałałyśmy żądzą działania.- Ciekawe, czy Wowa Tatarin wrócił? - %7łeńka zastanowiłasię na głos, a ja skinęłam głową.- I przydałoby się pogadać z wnukiem ciotki Augusty.Wieczorem się barykadują, teraz chłopak powinien byćwreszcie w domu.- I przy okazji dowiemy się, czy Kola wrócił.Z adidasami w rękach wyszłyśmy z pokoju i przez kuchnięwymknęłyśmy się na dwór.W pokoju Walery nie paliło sięświatło, za to pisarz nie spał.Nie mogłyśmy się oprzeć pokusie ipodeszłyśmy do okna.Przez firankę było widać, że WładysławPietrowicz leży na łóżku z książką w ręku, a Lidia Arturownachodzi nerwowo po pokoju.- Kiedy to się wreszcie skończy? - spytała nagle,zatrzymując się przed łóżkiem.- Zamknij się - odparł spokojnie.- Nikt cię tu nie trzyma.Gryząc wargę, Borodniańska podeszła do okna, odsunęłafirankę i wyjrzała.Zamarłyśmy, a potem uznałyśmy, że lepiejbędzie się oddalić, chociaż z przyjemnością posłuchałybyśmydalszej rozmowy małżonków.- Pewnie, że by nie zaszkodziło - przyznała %7łeńka.- Ale, popierwsze, pisarz chyba nie jest w nastroju do rozmowy, a podrugie, gdyby nas przyłapali.- %7łeńka zmarszczyła nos iwzruszyła ramionami.Skinęłam głową i poszłyśmy do wsi.Było jeszcze widno,dlatego szłyśmy szybko i pewnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]