Podobne
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna Babski motyw
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- Trylogia arturiańska 03 Bernard Cornwell Excalibur
- Saylor Steven Ostatnie sprawy Gordianusa
- Dunant Sarah Krew i Piękno
- Lever Charles Jezeli nie mozesz pokonac muru, zbuduj drzwi
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a (2)
- § Radziński Edward Stalin
- Cronin AJ Trzy milosci
- Agatha Christie Czarna kawa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Samochód! Mikroślady! Przecież ta cała Urszula ma białą corollę, a my jak ćwo-ki, jak tumany! To przez ten motyw piekielny, jeśli ona ma cień rozumu, gówno znaj-dziemy wszędzie! Dosyć tego, robimy przeszukanie i pogadamy z nią ostro, może jesz-cze co z tego wyjdzie, a corollę na pierwszy ogień.Leć do Wesołowskiego po nakaz, alejuż.!!!147* * *Swój przecudowny pomysł wprowadziłam w czyn, można powiedzieć, natych-miast.Możliwe, że pozastanawiałabym się nad nim do jutra, gdyby nie zemocjonowanaMartusia, która siłą wypchnęła mnie z domu.Nazajutrz o poranku musiała wracać doKrakowa, rezultatów pomysłu żądała zatem natychmiast.Adres Stefana Borkowskiego zdobyłam bez najmniejszego trudu już wcześniej,Barbara Borkowska nie kryła, że odebrane jej dzieci tarzają się w luksusach pięciopo-kojowego apartamentu, wprawdzie na Ursynowie, ale w budynku z cegły, a nie z żad-nych obrzydliwych płyt.W firmie dowiedziałam się od jakiejś dyżurującej osoby, żeBorkowski siedzi w Szwecji, zatem druga żona jest sama i da się jej dopaść pod byle ja-kim pretekstem.Co zamierzałam przez to osiągnąć, Bóg raczy wiedzieć, ale pózniej oka-zało się, że Martusia miała rację i zapewne nawet jakieś nadprzyrodzone przeczucie.Podjechałam pod dom Borkowskich, zaparkowałam na wolnym miejscu tuż za bia-łą corollą i weszłam na pierwsze piętro.Drzwi właściwego mieszkania okazały się uchy-lone.Zanim z wnętrza dobiegły mnie jakieś ludzkie głosy, zdążyłam się mocno zaniepo-koić.Takie uchylone drzwi z reguły nie oznaczają niczego dobrego, a nie miałam naj-mniejszej ochoty natykać się na kolejne zwłoki, tych spod wierzby w zupełności mi wy-starczyło.Natychmiast jednak podejrzenia sklęsły, nikt bowiem na ogół nie gawędziz trupem.Chyba że psychopata, psychopatów boję się panicznie.Zawahałam się.Zadzwonić.? Zapukać.? Wejść bez pukania.? Zajrzeć.?To ostatnie spodobało mi się najbardziej, pchnęłam drzwi odrobinę i zajrzałam.W głębi dużego holu, przed następnymi, szeroko otwartymi drzwiami stała jakaśludzka istota.Stała tak, że przez moment wydawała mi się realistyczną rzezbą, usta-wioną tu dla ozdoby, ale nie, jednak nie, nikt nie ustawia rzezb prawie na środku przej-ścia, musiała być żywa.Zredniego wzrostu, średniej tuszy, w średnim wieku, w płaszczu,w czapce, w półbucikach, nie bardzo eleganckich, ale za to zapewne wygodnych, z wiel-ką turystyczną torbą w ręku, najwyrazniej pustą.Kiedy podeszłam do niej, nawet niedrgnęła.Zamierzałam odezwać się grzecznie, wszelkie dzwięki jednakże zamarły mi naustach, bo spojrzałam w głąb apartamentu.Niewątpliwie był to salon, w swojej środkowej części doskonale widoczny przez oweszeroko otwarte, dwuskrzydłowe drzwi.Na skrajach widoku po prawej stronie znajdo-wał się kominek, po lewej zaś kwadratowy stolik, czy może nawet stół, moim zdaniemdoskonały do brydża.Marnował się, siedziały przy nim dwie osoby, które z całą pewno-ścią w brydża nie grały.Zamarłam dokładnie tak samo, jak owa średnia facetka, wpatrzona i wsłuchanaw spektakl przy stole.148Z dwóch dziewczyn, jedna była jasną blondynką, odwróconą do nas profilem, dru-ga, ciemnowłosa, prezentowała prawie wyłącznie plecy, a chwilami kawałek policzka.Przed nimi stały trzy butelki, rozpoznałam je jako koniak, whisky i naszą czystą rodzi-mą, oraz kilka rozmaitych kieliszków, w tym jeden bardzo duży, do czerwonego wina.Blondynka, kompletnie pijana, rozmazywała sobie po twarzy łzy i makijaż, ciemnowło-sa zaś, zdecydowanie trzezwiejsza, zajęta nią była tak, że na resztę świata nie zwracałanajmniejszej uwagi.Pamięć mi dopisywała, zwierzenia Barbary Borkowskiej tkwiły w niej rzetelnie, zro-zumiałam, że widzę drugą żonę, Urszulkę, obok niej zaś Zenię z księgowości, wykrytąprzez Agatę, przyjaciółkę Barbary, via chemik Jureczek.Nie mógł to być nikt inny, sko-ro najważniejsza przyjaciółka Urszulki padła trupem, w pracy gawędziła tylko z Zenią,a pozostałe baby jej nie lubiły. Bo co? mówiła hipotetyczna Zenia niecierpliwie. Wyduś to z siebie naresz-cie! Bo o co jej chodziło? Bo co?Urszulka siąkała nosem i nadal niszczyła sobie twarz, nie udzielając wyraznej odpo-wiedzi.Zenia do szklaneczki po whisky nalała jej koniaku. Dąbrowska Jadwiga jestem wyszeptała nagle osoba obok mnie, co wskazywało,iż moja obecność wcale nie umknęła jej uwadze. Chmielewska przedstawiłam się odruchowo, również szeptem.I od razu Dąbrowską Jadwigę ustawiłam na właściwej pozycji.Oczywiście, paniJadzia do dzieci Barbary. Bo ja tego całkiem nie rozumiem upierała się Zenia przy stole. Czego onatak naprawdę chciała? Mówże wreszcie! Pie. wyłkała Urszulka niewyraznie. Pie.niędzy. Pieniędzy? Za co?! Przecież już jej nie kazałaś udawać? Przedtem, to ja rozumiem,dostała, ale dlaczego teraz? %7łe.żeby.przestać. %7łeby przestać udawać?Chlipiąc silniej, Urszulka pokiwała głową i jakoś trafiła do ust szklaneczką z konia-kiem.W głosie Zeni pojawił się ton zgrozy. Bo jak nie, to będzie ją udawać dalej? I na co jej to? Przecież i tak już przestali wie-rzyć! W końcu dojdzie do niego! No
[ Pobierz całość w formacie PDF ]