Podobne
- Strona startowa
- European Cinema and Intertextuality His Ewa Mazierska
- Bialolecka Ewa Kamien na szczycie (2)
- Bialolecka Ewa Kamien na szczycie
- Ewa Bialolecka Tkacz Iluzji
- Kotzwinkle William E.T
- Silmarillion
- Daniel Mason Stroiciel
- Chmielewska Joanna Trudny Trup
- Pierumow Nik Adamant Henny 3
- Suworow Wiktor Alfabet Suworowa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Razem słuchali-śmy szumu fal i tajemniczych szelestów dochodzących z lasu.Coś pohukiwałow ciemności, coś zaskrzeczało krótko i umilkło, zdławione.72 Rodzice są chyba po drugiej stronie wyspy. Poczekajmy do rana zaproponowałem.Odgłos przedzierania się przez gałęzie zwrócił naszą uwagę.Zobaczyłemdwie czerwone, świecące plamy zawieszone w mroku.Oczy smoka. Mama?! ucieszył się Pożeracz Chmur. Ojciec?. powtórzył, już mniej pewnie.To, co nastąpiło chwilę pózniej, w niczym nie przypominało czułego powi-tania.Z zarośli śmignął długi, ciemny kształt i rzucił się Pożeraczowi Chmur dogardła.Stałem jak wryty, zszokowany podwójnie widokiem śmiertelnych za-pasów i nagłym zerwaniem mentalnej więzi.Dwa cielska kotłowały się, sypiąc nawszystkie strony piachem.Wyglądało na to, że obaj przeciwnicy próbują rozerwaćsię nawzajem na strzępy.Trwało to pewnie parę chwil, ale dla mnie jakby upły-nęły godziny.Pożeracz Chmur przegrywał.Obcy smok przycisnął go do ziemii gryzł zapamiętale.Zacisnąłem pięści, całą siłą woli zmusiłem się do opanowania.Stworzyłemwodną bombę i cisnąłem nią w napastnika.Zaskoczenie było pełne.PożeraczChmur zdołał się uwolnić.Posłałem następną kulę wody, która rozbiła się do-kładnie w miejscu, gdzie wściekle płonęły czerwone ślepia. Skała! Uciekaj! Skała! stworzyłem dzwięk widmo, skierowany do Po-żeracza Chmur.Nie czekając na nic, rzuciłem się w wodę.Najpierw biegnąc po płyciznie, po-teni brnąc po pas i pierś, aż do rafy.Iluzja okrzyku była na tyle udana, że PożeraczChmur zrozumiał.A cięgi, jakie zebrał i strach przed następnymi zwyciężyły jegonaturalny lęk przed wodą.Przycupnęliśmy na tym żałosnym kawałku kamienia,mokrzy i przestraszeni. Wścieka się przekazał Pożeracz Chmur. Rozwłócza twój dobytek.Posłałem na plażę następną bombę tym razem uwitą z jaskrawych płomie-ni.Niecelnie, gdyż smok uskoczył w ostatniej chwili.Z plaży popłynął ku namstrumień plugawych przekleństw, oraz przykre wizje naszego losu przekazywa-ne wprost do mózgu rozrywanie, topienie w odchodach, duszenie własnymiwnętrznościami wpychanymi do gardła.W odpowiedzi wysłałem następny ognisty pocisk, a poprawiłem wodnym,znów celując w oczy. Poszedł odetchnął Pożeracz Chmur. Kto to? Szaleniec. To od razu widać.A poza tym? Tutejszy?Pożeracz Chmur otrząsnął się wściekle, aż straciłem równowagę i uczepiłemsię jego sierści. Szaleniec złościł się. Stuknięty.Chory na głowę.%7łeby mu żabyw brzuchu się zalęgły! %7łeby sobie własny ogon odgryzł! To nasze terytorium!73 Coś musiało się zmienić.Pożeracz Chmur rozpaczał. Gdzie moja rodzina?! Ten wstrętny staruch zawsze mieszkał na sąsiedniejwyspie!Tkwiliśmy uwięzieni na rafie.Mój towarzysz twierdził, że Szaleniec wycofałsię wprawdzie z plaży, lecz czai się w krzakach, czekając tylko na okazję.Bez-nadziejna sytuacja.Obolały i przemoczony Pożeracz Chmur rozkleił się całkiem.Dygotał jak przerażony szczeniak.Musiałem go głaskać i uspokajać.Role od-wróciły się.Nie on mnie ochraniał, lecz ja jego.Czuwałem, podczas gdy młodysmok zwinął się w niewygodnej pozycji, ledwo mieszcząc się na skale i zasnął.Raz i drugi dotarł do mnie niewyrazny przekaz z wyspy, który można by zapisaćznakiem: Złodzieje.Wypatrywałem na brzegu czerwonych oczu, lecz nie poja-wiły się.Noc była ciepła, nawet bardzo.Kurtki pozbyłem się już na brzegu.Terazzdjąłem buty i schłem w podmuchach tropikalnej bryzy.Gwiazdozbiory świecącenad głową były znajome, choć ustawione nieco inaczej niż w domu.Wyławiałemz gwiezdnej kaszy Pętlę, Jednorożca, Gryfy ciągnące Rydwan, Byka pochylające-go grozny łeb przed Centaurem.Zpiący Pożeracz Chmur zerwał się nagle, omal nie zwalając mnie do wody. Ogon! Mój ogon! Uspokój się! Do czarnej zarazy! Przywalę ci, przysięgam!Pożeracz Chmur przekręcił głowę do tyłu w karkołomny sposób, oglądającswój skarb. Coś mnie chwyciło za ogon! Duża zębata ryba zasugerowałem. Albo syrena uzupełnił, wzdychając ciężko, już spokojniejszy.Podwinąłogon pod siebie i legł ostrożnie z powrotem. Szaleniec nazwał nas złodziejami.Pożeracz Chmur zmieszał się jakby i zaczął tłumaczyć: Szaleniec ma nie po kolei w głowie.Zbiera muszle, kamienie i różne blaszki.Wszystko to, co się błyszczy.Wariat, śpi na tych śmieciach.Kiedy byłem szcze-niakiem, dla zabawy podbierałem mu to i owo.Chowałem, wyrzucałem, podrzu-całem z powrotem.Szalał, ganiał mnie, skarżył rodzicom.Nieraz oberwałem,ale miałem rozrywkę.Teraz mu się wyraznie pogorszyło. Jak się czujesz? Lepiej.Zagoiłbym się szybciej, gdybym nie był taki zmęczony.Jedną z przedziwnych właściwości Pożeracza Chmur było szybkie powraca-nie do zdrowia.Kilkakrotnie widziałem, jak zasklepiały się na nim w parę minutgłębokie skaleczenia i to tak, że śladu po nich nie było.Tak samo i teraz.Obraże-nia, które posłałyby człowieka do łóżka na parę tygodni, na nim goiły się w ciągukilku godzin.74* * *Szaleniec zrezygnował z pilnowania nas dopiero nad ranem.Przezornie od-czekaliśmy jeszcze jakiś czas, zanim zdecydowaliśmy się powrócić na plażę.Mo-je rzeczy leżały porozrzucane w nieładzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]