Podobne
- Strona startowa
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Christie Agatha Noc w bibliotece
- Cook Robin Wstrzas
- Rey Pierre Sunset
- Brust Steven Jhereg (SCAN dal 866)
- Markowski Tadeusz Umrzec, aby nie zginac
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów popatrzał, jak przekręca się we śnie.Chyba o czymś śniła, ale na pewno nie o starym botaniku z kosmosu.Położył delikatnie pastylkę czekoladową na jej poduszce i wrócił do hallu.Tam czekał na niego Harvey.Pies wysunął język, obserwując, jak dziwny stwór zbliża się do niego.E.T.pogłaskał Harveya.Prąd blipów przepłynął przez jego grzbiet, aż ogon zawinął mu się jak haczyk.Obrócił się, spojrzał na E.T.- Odwiń mi ogon, dobrze?Pozaziemski dotknął nosa psa i ogon powrócił do dawnego położenia.Każdego wieczoru, kiedy wszyscy już spali, Pozaziemski i pies włóczyli się po domu w poszukiwaniu łupu.E.T.zatrzymał się w alkowie, gdzie stał telefon, i podniósł słuchawkę.Przysłuchiwał się sygnałowi, potem przyłożył słuchawkę do ucha Harveya.Pies też pilnie słuchał.Widział, jak Elliott nakręcał palcem tarczę i coś mówił do “tej rzeczy", a trochę później pokazała się pizza.Harvey dotknął nosem tarczy, raz ją przekręcił i miał nadzieję, że ukaże się kanapka z mięsem.E.T.przekręcił jeszcze kilka razy tarczę i jakiś zaspany głos zawołał: - Halo! Halo!- Jedna kanapka z mięsem - powiedział Harvey.E.T.odłożył słuchawkę na miejsce i udali się do salonu.Kolorowa fotografia Mary stała na telewizorze.E.T.pocałował Mary w usta, po czym pokazał zdjęcie Harveyowi.Pies gapił się na fotografię w ramkach.Szkło było brudne, a ponieważ zawsze zwalano na niego winę za wszystko, co się działo w domu, wiedział, że za to też mu się dostanie.Podniósł łapę i ponaglił E.T., żeby odstawił fotografię.Ale E.T.wziął ją pod pachę i zabrał ze sobą.Tak, powiedział do siebie pies, oni pomyślą, że ją zjadłem.Żałował, że pożarł matę w łazience, szczotkę do zamiatania, kapelusz Mary i parę smakowitych skórzanych rękawiczek, bo teraz on jest wszystkiemu winien.E.T.krążył po salonie.Wazon z kwiatami stał na stole.Pogłaskał je czule i szepnął do nich w swoim języku.Harvey drapał się w nos.Kiedyś przyśniło mu się, że znalazł krzak hamburgerów, i odtąd stale go szukał w okolicy.E.T.wyjął z wazonu różę i Harvey natychmiast zaczai ją obwąchiwać.Niestety, nie był to pączek z krzaku hamburgerów, tylko głupi kwiatek.E.T.wsunął różę ostrożnie pod filigranową ramkę z fotografią, tak by róża i Mary były razem - dwie najpiękniejsze rzeczy na Ziemi.Potem poszli do kuchni.Harvey machał ogonem i wyciągał język, ponieważ to miejsce było ośrodkiem psich nadziei.E.T.rzekł: - Lo - ddd - ów - ka.Harvey cichutko zaskomlał.Od lat próbował otworzyć to pudło łapą, ale wskutek ewolucji nie miał kciuka.E.T.otworzył lodówkę, wyjął mleko i ciastko czekoladowe.Harvey zaczął się ślinić, merdać ogonem i E.T.dał mu pozostawiony kotlet schabowy.Pies rzucił się na niego.Gdy dobierał się do kruchego, delikatnego mięsa, wydawał wesołe pomruki.W pewnym momencie przestał jeść, żeby popatrzeć na E.T.Odtąd jestem twoim psem.W razie kłopotów, daj mi znać.9Na ulicach o zmierzchu oprócz samochodu z pizzą ukazał się; inny wóz.Nie zawierał on jednak pudełek rozsiewających zapach sera i pomidorów.Znajdowały się w nim urządzenia podsłuchowe tak czułe, że mogły wywołać wrażenie nawet na podróżniku z kosmosu.A operator siedzący przy oświetlonym pulpicie kontrolnym miał duże kółko z kluczami przy pasie.Docierały do niego znane już nam głosy z okolicznych domów.- Mamusiu, gdy się robi ciasteczka, trzeba wziąć filiżanką mleka i filiżanką mąki?I:- Zniknij z mego życia, dobrze?I:- Przez cały dzisiejszy wieczór opiekują się dzieckiem, Jack.Jeśli chcesz wpaść.Wóz jechał powoli, badając każdy głos, każdą rozmowę, która miała miejsce w osiedlu.- Peter mówi: «Czerwonoskórzy zostali pobici? Wendy i chłopcy pojmani.I:- Jego komunikator jest gotowy, Michael.Możemy go wyjąć i umieścić.Człowiek z kluczami zatrzymał wóz.- Wiesz, Elliott, on ostatnio nie wygląda za dobrze.- Wcale nie, Michael.Czujemy się świetnie.- Wcale nie, Michael.Czujemy się świetnie.- Co to znaczy “my"? Cały czas mówisz “my":- To z powodu jego telepatii.Jestem tak blisko niego, czują, jakbym byt nim.Zwykły podsłuchiwacz nie zwróciłby uwagi na tę rozmowę, uznałby ją za świat fantazji dziecka, ale dla tego podsłuchiwacza była ona jakby sygnałem z Marsa.Wyjął plan osiedla i dom Mary obwiódł dużym czerwonym kółkiem.I samochód pojechał w tym kierunku, gdy wóz z pizzą znikł za rogiem.Elliott wyjaśnił E.T., jak mógł najlepiej, co to jest święto Halloween.Zaznaczył przy tym, że dla E.T.to jedyna szansa wyjścia z domu i swobodnego spacerowania po osiedlu.-.bo każdy będzie wyglądał dziwacznie.Rozumiesz? Och, przepraszam, E.T., nie chciałem powiedzieć, że jesteś dziwaczny.tylko inny.- Powiedz: inny - rzekł E.T., gdy chłopiec nałożył mu przez głowę prześcieradło i wielkie, futrzane bambosze na nogi.Cały strój zdobił kowbojski kapelusz.- Świetnie wyglądasz.Możemy cię wszędzie wziąć ze sobą - oświadczył Elliott.Chciał upodobnić się do E.T., by przybysz z kosmosu nie za bardzo rzucał się w oczy.Michael był na dole z Mary.Miał jakieś kłopoty ze swoim kostiumem.- Nie - żachnęła się Mary - nie ma mowy.Nie przebierzesz się za terrorystę.- Ależ wszyscy chłopcy będą w takim stroju.- Nie przejdziesz nawet kilku kroków tak ubrany.- Proszę.- Nie.A gdzie jest Gertie?- Na górze, przygotowuje się razem z Elliottem.Ale Gertie wcale tam nie było.Wymknęła się przez okno.Elliott zwrócił się do E.T.:- Mama nic nie zauważy, jeśli będziesz cicho i przejdziesz w tym prześcieradle powłócząc nogami.Okay? Ty jesteś Gertie, rozumiesz?- Gertie - rzekł stary potwór i podreptał z chłopcem na dół.Mary na nich czekała.W atmosferze podniecenia z okazji Halloween też się przebrała.Miała na sobie suknię z materiału przypominającego skórę lamparta, na oczach maseczkę i w dłoni różdżkę czarodziejską, której używała przeciw niesfornym dzieciakom wpadającym do domu po słodycze.- Mamo, wyglądasz wspaniale.- Dziękuję, Elliott.Ale nie tylko Elliott ją podziwiał.Stary potwór przebrany za Gertie i bezpiecznie schowany pod prześcieradłem przyglądał się Mary oczarowany, ponieważ wyglądała jak istota z gwiazd, niebiańsko piękna, piękniejsza niż zwykle.- Gertie - zwróciła się do E.T.- to cudowny kostium.Jak tyś to zrobiła, że masz taki duży brzuszek? - Poklepała postać o kształcie dużej dyni i sędziwy podróżnik cichutko westchnął.- Wypchaliśmy ją poduszkami - wyjaśnił nerwowo Elliott.- Świetnie, bardzo dobrze wypadło - powiedziała Mary.- Trzeba tylko włożyć ten kapelusz bardziej zawadiacko, na bakier.Jej ręce zbliżyły się czule do żółwiowatej głowy Pozaziemskiego.Jego policzki oblał rumieniec, gdy palce Mary go dotknęły.Rozkoszny prąd energii przepłynął od niej do niego przez jego strusią szyję.Rozbłysło światełko jego serca, więc szybko przykrył je ręką.- Tak jest lepiej - orzekła Mary.Po czym zwróciła się do Elliotta.- Uważaj na nią i nie jedzcie niczego, co nie jest opakowane.I nie rozmawiajcie z nieznajomymi.Pojawił się Michael w zmodyfikowanym kostiumie terrorysty.- I nie jedzcie jabłek, bo mogą być w nich żyletki, i nie pijcie ponczu, bo może w nim być LSD.Mary pochyliła się, pocałowała chłopców, a potem przybysza ze wszechświata.Jego kaczkowate kolana ugięły się, zadrżał ze wzruszenia; światła tak piękne jak z Mgławicy Oriona rozbłysły w jego mózgu.- Bawcie się dobrze - rzekła matka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]