Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Pierumow Nik Adamant Henny 3
- 02 Terry Brooks Mroczne Widmo
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niebyło go ani na klatce schodowej, z której korzystałyśmy teraz, ani na tej klatce, którąschodziłam dziś po południu. Skorzystajmy z windy zaproponowała Joanna. Nie możemy sprzeciwiła się Deborah. Robi zbyt wiele hałasu. Nie mówię o samej windzie wyjaśniła Joanna. Zazwyczaj w szybach windyjest drabina.Nie wiem po co.Być może dla obsługi. Skąd o tym wiesz? zapytała Deborah.Była pod wrażeniem. To dzięki Carltonowi odparła Joanna. On uwielbia bzdurne filmy akcji i odczasu do czasu musiałam oglądać je razem z nim.Jest tam mnóstwo scen w szybachwind. Nie zawadzi spróbować stwierdziła Deborah. Myślisz, że odczekałyśmy jużwystarczająco długo? Pewności mieć nie można, ale ponieważ nie możemy zostać tu na całą noc, prę-dzej czy pózniej i tak musimy to zrobić.Wyjrzę na korytarz. Zwietnie powiedziała Deborah. Ja sprawdzę, co to za nowe światło zaoknami.Podczas gdy Joanna ostrożnie skierowała się ku sklepionemu przejściu prowadzą-cemu na korytarz, Deborah przeszła na drugą stronę sali.Zgięta wpół, by nie dostrze-żono jej z dworu, przysunęła się do jednego z okien.Powoli wystawiła głowę nad pa-rapet.Zwiatło pochodziło z wycelowanych w budynek reflektorów samochodowych.Choć samochody stały dość daleko na trawniku, dziewczyna szybko pochyliła głowę,aby nie ryzykować wykrycia.Mignęły jej zarysowane wyraznie w świetle sylwetki kilkuumundurowanych strażników.Mieli ze sobą wielkie psy na smyczy.Mężczyzni w czerniwezwali posiłki.Deborah szybko dołączyła do Joanny, która czekała na nią u wyjścia z sali, i powie-działa jej o swoim odkryciu. Niedobrze z tymi psami oświadczyła ponuro Joanna. Ci ludzie naprawdębiorą to poważnie.226 Chyba nie miałyśmy co do tego wątpliwości zauważyła Deborah. To oznacza też, że podziemny tunel stał się naszą jedyną szansą dodała Joanna.Zamierzała jeszcze powiedzieć przyjaciółce, że główny korytarz jest pusty, gdy docho-dzący z zewnątrz ryk sprawił, że słowa uwięzły jej w gardle.Rozdział 1911 maja 20010.37 Joanno Meissner i Deborah Cochrane! Wzmocniony przez tubę głos odbił sięechem od ściany budynku. Nie ma sensu przedłużać tej zabawy w chowanego.Niezmuszajcie nas, żebyśmy weszli do budynku z psami, a zrobimy to, jeśli nie wyjdzieciez własnej woli.Policja z Bookford jest już w drodze.Powtarzam! Natychmiast wyjdzcieprzed budynek! To tyle, jeśli chodzi o nasze starannie przygotowane pseudonimy zauważyłaDeborah. Gdybym sądziła, że naprawdę przekażą nas policji, wyszłabym stąd w mgnieniuoka. Nikomu nas nie przekażą odparła Deborah. Otóż to przytaknęła Joanna. Chodz! Sprawdzmy tę windę towarową, zanimnerwy odmówią mi posłuszeństwa.Obznajomione już nieco z budynkiem, dziewczyny wróciły na tę samą klatkę scho-dową, którą wcześniej dostały się na trzecie piętro.Z początku próbowały schodzić bezświatła, szybko jednak uświadomiły sobie, że ryzyko strącenia ze schodów jakichś niedostrzeżonych w ciemnościach rupieci jest większe niż ryzyko stwarzane przez osło-niętą latarkę.Wyłączyły ją przed wejściem na korytarz drugiego piętra.Tu ponowniedobiegł je wykrzyczany przez tubę komunikat.W przedsionku windy znów zmuszone były włączyć światło.Winda, z na wpółotwartymi drzwiami, wyglądała dokładnie tak, jak ją zostawiły.Joanna poświeciła la-tarką do środka.Poprzez tylną ścianę drucianej klatki widać było drabinę, zamocowanądo cegieł szybu. Miałaś rację z tą drabiną przyznała Deborah. Ale jak się tam dostać?Joanna przesunęła snop światła w bok.Na ścianie kabiny znajdowało się kilka szcze-bli, prowadzących do klapy w suficie. Musimy jedynie wejść na dach oświadczyła. I to wszystko? zapytała drwiąco Deborah. Skąd się w tobie wzięła nagle tahucpa? Udaję, że jestem tobą odparła Joanna. Więc bierzmy się do rzeczy, zanimznowu stanę się sobą.228Deborah kpiąco prychnęła.Dziewczyny wsunęły się do kabiny przez na wpół otwarte drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]