Podobne
- Strona startowa
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Douglas R. Porter Managing Growth in America's Communities (1997)
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Melissa Marr Wróżki 03 Krucha WiecznoÂść
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarzyczka księżniczki spłynęła potem - ale dziewczyna zgodziła się, że trzeba spróbować.Gundabyr stanął tuż za nią.Przechyliwszy się przez jej ramię, dmuchnął na pierścień.Cienki krąg metalu zadrżał, ale nie ruszył się z miejsca.Krasnolud chnął mocniej.i pierścień przesunął się dwa cale w tył.- Hura! - ucieszyła się Vixa.- A widzisz? Możesz to zrobić!- Owszem.ale sporo się nadmucham!Gdy Gundabyr przerywał żmudną robotę dla zaczerpnięcia tchu, księżniczka pospiesznie opowiadała mu o tym, jak I stała się delfinem, jak znalazła tunel chilkitów i o dokonanym tam odkryciu.Gundabyr zdążył do tego czasu przesunąć pierścień na połowę dystansu.- Aaa.więc on żyje? - krasnolud sapał tak, że mógłby zagłuszyć miechy w swej kuźni, a gębę miał czerwoną jak głęboko zawstydzony chilkit.- Miło mi to słyszeć.Wszystko, co może pokrzyżować plany tego nadętego, kłamliwego dupka, sprawia mi osobistą satysfakcję.Gdy po kilkunastu minutach sapania i dmuchania pierścień był parę cali od końca drzewca, Gundabyr zrobił sobie przerwę i objaśnił księżniczce, co działo się w mieście po bitwie.Kiedy w swej opowieści dotarł do odnalezienia ciał pomordowanych i przygotowanych do wyrzucenia w morze towarzyszy, Vixa zbladła jak płótno.- Armantaro też? - spytała szeptem.Krasnolud kiwnął głową, nie spuszczając wzroku z pierścienia.Zaczął znów dmuchać, starając się nie widzieć łez w oczach dziewczyny.- On był chory.Zmarł od kaszlu.czy go zamordowano?- Pani.inni nie byli chorzy.i też trafili do tych worków.- Ale Coryphen dał słowo! Obiecał, że nas uwolni!- Najwyraźniej się rozmyślił!Vixa poczuła ogarniającą ją falę nienawiści.Armantaro nie żyje! Jak Harmanutis, Vanthanoris, kapitan Esquelamar i wszyscy, których znała.Wszyscy, z którymi wyruszyła na „Wieczornej Gwieździe”, zginęli.Zabici przez Coryphena lub za sprawą jego szalonej królowej.- Nie ruszaj się, pani! - syknął krasnolud.Vixa zmusiła się do bezruchu, odsuwając rozpacz i żałobę na potem.Teraz niewiele mogła zdziałać.- Zabiję oboje! - rzekła cicho do siebie samej.Jej głos drżał od zimnej, przepełniającej ją nienawiści, było w nim też tyle determinacji, że Gundabyr na chwilę przerwał dmuchanie i spojrzał na nią z przestrachem.Twarz księżniczki - uważana w Qualinoście za „ludzką” ze względu na to, że w żyłach dziewczyny płynęła czwarta część krwi ludzkiej - zmizerniała bardzo z powodu udręk losu, które stały się udziałem Vixy.Kiepskie jedzenie i chłód wyostrzyły jej rysy i niemal pozbawiły ją barwy.Krasnolud widział jednak wyraźnie nieposkromioną wściekłość płonącą we wzroku dumnej dziewczyny.- Księżniczko, już prawie skończyłem - powiedział w końcu.- Jesteś gotowa?- Owszem.Nadął policzki i dmuchnął potężnie.Pierścień pofrunął w górę i odbił się od ściany.W tejże chwili unieszkodliwiony oszczep spadł na posadzkę.Vixa natychmiast zerwała się z krzesła i porwała oręż w dłonie.- Dziękuję, przyjacielu! Ruszajmy!Krasnolud powstrzymał ją dłonią.- Uciekamy, księżniczko, nieprawdaż? Nie nacieszysz się zemstą, jeśli wcześniej dasz się zabić.Zanim zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli dobiegający z zewnątrz gwar głosów.Vixa natychmiast ponownie siadła na krzesło.Gundabyr skoczył w odległy róg komnaty i skrył się za kamienną kolumną.Do komnaty wszedł Coryphen, zostawiwszy dwu przybocznych na korytarzu.- Witaj, księżniczko! - odezwał się uprzejmie, acz nie bez ironii.- Ty ciągle tutaj.jak widzę? - Z miejsca, w którym się zatrzymał, nie mógł dostrzec, że uwolniona od zaklęcia Vixa siedzi na fotelu z własnej woli.- Kiedy dotrzymasz słowa i mnie wreszcie uwolnisz? Zanim odpowiedział, Protektor jakby zawahał się na moment.- Już niedługo.- odparł szybko.- W tej chwili moi wojownicy szukają tego krasnoluda.Gundabyra.Myślałem, że mógłby tu jakoś trafić.- Niestety.los zrządził inaczej.Czy Armantaro jest gdzieś niedaleko? Chciałabym z nim pomówić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]