Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Christie Agatha Rendez vous ze smiercia
- Quinnell A.J. Pieklo
- Pratchett Terry Zadziwiajacy Maurycy i jego ucz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zupełnie nie jestem śpiący - poskarżył się Wilson.- Ja też nie.Ostry dzwonek telefonu sprawił, że oboje podskoczyli przestraszeni.David podniósł słuchawkę.W chwilę później Angela zapaliła światło i spojrzała na męża.Miał poszarzałą, ściągniętą bólem twarz.- Mary Ann Schiller miała kolejny napad drgawek i umarła - powiedział.- Mówiłem ci, że tak się stanie.Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach.Angela przysunęła się bliżej i objęła go ramieniem.Wydawało jej się, że mężczyzna bezgłośnie płacze.- Zastanawiam się, czy kiedykolwiek nauczę się lepiej to znosić - powiedział David.Otarł oczy i zaczął się ubierać.Angela odprowadziła go aż do drzwi.Zamknęła je za nim i przez okno przyglądała się, jak ich volvo zjeżdża z podjazdu i znika w ciemnościach.Usiadła na kuchennym krześle i oczyma wyobraźni ujrzała jarzący się na ścianach luminol.Przeszedł ją zimny dreszcz.Nie lubiła zostawać nocą sama w tym wielkim starym domu.W szpitalu David spotkał się po raz pierwszy z mężem Mary Ann, Donaldem, który wraz ze swym nastoletnim synem, Mattem, oraz rodzicami żony siedział w poczekalni naprzeciwko oddziału intensywnej terapii.Rozmawiali cicho, pocieszając się wzajemnie.Podobnie jak rodziny Kleber i Tarlowa podziękowali lekarzowi za opiekę nad chorą.David nie usłyszał od nikogo z nich złego słowa ani jakiejkolwiek skargi.- I tak żyła dłużej, niż przewidywał doktor Mieslich - powiedział Donald.Miał zaczerwienione oczy i potargane włosy, tak jakby dopiero co wstał z łóżka.- Udało jej się nawet wrócić na jakiś czas do pracy w bibliotece.David złożył rodzinie zmarłej kondolencje, mówiąc tym ludziom to, co chcieli usłyszeć: że Mary Ann nie cierpiała.Czuł się jednak w obowiązku zaznaczyć, że nie ma pojęcia, co spowodowało konwulsje.- Nie spodziewał się pan więc drgawek? - zapytał Donald.- Zupełnie nie - odparł David.- Zwłaszcza że badanie aparatem MRI nie wykazało żadnych nieprawidłowości.Wszyscy ze zrozumieniem skinęli głową.Raz jeszcze, wbrew poleceniom Kelleya, Wilson poprosił rodzinę o zgodę na sekcję zwłok.Wyjaśnił, że to pomogłoby mu znaleźć odpowiedź na wiele pytań.- Sam nie wiem - zawahał się Donald, zerkając na teściów.Oni także byli niezdecydowani.- Może do rana jeszcze by się państwo nad tym zastanowili? - zaproponował lekarz.- Zatrzymamy przez ten czas ciało Mary Ann tutaj.Przygnębiony David opuścił oddział intensywnej terapii.Nie pojechał prosto do domu, lecz udał się do słabo oświetlonej dyżurki na pierwszym piętrze.Jak zawsze w nocy panowały tutaj cisza i spokój.Starając się myśleć o czymś innym niż śmierć Mary Ann, zajrzał do karty Jonathana Eakinsa.Kiedy czytał ostatnie zrobione w niej notatki, jedna z pielęgniarek powiedziała mu, że pan Eakins nie śpi i ogląda telewizję, postanowił więc zajrzeć do jego sali.- Wszystko w porządku? - zapytał.- Ależ z pana troskliwy lekarz - roześmiał się Jonathan.- Chyba pan tutaj mieszka.- Czy pański żołądek nie sprawia już kłopotów? - dopytywał się David.- Chodzi jak w zegarku.Kiedy będę mógł wrócić do domu?- Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj.Widzę, że zmieniono panu łóżko.- Owszem - Jonathan skinął głową.- Tego starego nie dało się naprawić.Dziękuję, że ich pan o to poprosił.Na moje skargi zupełnie nie reagowali.- Nie ma za co - odparł David.- Do zobaczenia rano.Opuścił gmach szpitala i wsiadł do samochodu.Włączył silnik, ale nie wrzucił biegu.Myślał o trzech nieoczekiwanych zgonach swoich pacjentów w ciągu ostatniego tygodnia.A przecież tych samych ludzi inni lekarze całymi latami utrzymywali nie tylko przy życiu, ale w zdrowiu i dobrym samopoczuciu.W tej sytuacji musiał postawić sobie pytanie o własne kompetencje.Zastanawiał się, czy rzeczywiście jest dobrym medykiem.Może pod opieką kogoś innego ci ludzie żyliby nadal? Nie mógł jednak przesiedzieć na szpitalnym parkingu całej nocy, w końcu ruszył więc w stronę domu.Ku swemu zaskoczeniu zobaczył, że w salonie pali się światło.W chwili kiedy wysiadał z samochodu, Angela otworzyła mu drzwi.W ręku trzymała jakieś medyczne czasopismo.- Dobrze się czujesz? - zapytała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]