Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Grisham John Bractwo (4)
- Redlinski Edward Konopielka (SCAN dal 763)
- clibk
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może od strony tej rozrywkowej dziewczyny, Donni Pell, która dla mnie wygląda na osobę łączącą ludzi z wilkołaczą społecznością.Tym razem powiedziałem to na głos:- Cholera!Obdarzył mnie porcją mentalnego hałasu, który służył mu za chichot.Wróć rano, Garrett.Zaproponuję ci pewne ciekawe podejście.Już chciałem wyjść, ale zatrzymało mnie to, co niegdyś było Amirandą, a raczej pusty wzrok tego czegoś.- A co z tym?Zostaw ją.Razem będzie nam dobrze.- A to co? Czy oprócz geniusza rozumowania jesteś także nekrofilem? A może chowasz pewne swoje zalety pod kocem?Nie.Mówiłem w przenośni.Wynoś się, Garrett.Nawet moja nieograniczona tolerancja okazuje się mieć granice, a ty właśnie do nich dotarłeś.XXII Wyszedłem i na smutno wlałem w siebie kilka galonów piwa.Wierny wydanym rozkazom Dean kręcił się w pobliżu i, kiedy nadszedł czas, zmiótł resztki mojej smętnej osoby na łóżko.Niech cholera weźmie tego Truposza.Czemu on zawsze musi komplikować całą sprawę?Stary Dean wiedział, jak mnie rankiem postawić na nogi.Zmusił mnie do zjedzenia porządnego śniadania, a kiedy wydawało mu się, że zaczynam rezygnować, wszczął za pomocą garnków i patelni taki rejwach, że wybrałem mniejsze zło i dokończyłem posiłek.Dobre, potężne śniadanie z odpowiednio dużą porcją soku jabłkowego i słodyczy naprawdę likwiduje, mojego kaca, ale żarcie śmierdzi mi zwykle tak potwornie, że nie chce mi się w to wierzyć.Kiedy już napchałem się dostatecznie, aby zadowolić Deana, postawił przede mną ogromny, parujący kubas herbaty ziołowej o lekko przydymionym smaku, w posiadanie której weszliśmy jakiś czas temu, dzięki uprzejmości Morleya Dotesa.Herbata ta miała działanie lekko przeciwbólowe.- Jego kościstość jest już gotów, panie Garrett.Może pan zabrać kubek ze sobą.Czyżby zamierzał zaufać mi na tyle, że pozwoli mi osobiście wynieść coś z kuchni? Posłałem mu spojrzenie, które zostało prawidłowo zinterpretowane.- Ten pokój był dość upiorny z jednym trupem w środku - burknął.- Jeśli chce trzymać tam tę drugą, może sam po sobie sprzątać.Wstałem.- Może się pobiorą - rzuciłem od drzwi.Słabizna, ale nie byłem dzisiaj w najlepszej formie.Dean posłał mi mroczne spojrzenie i sięgnął po największy garnek, jaki miał pod ręką.Kiedy wszedłem do pokoju Truposza, ten akurat próbował zasnąć.Już dawno powinien był zapaść z swoją trzytygodniową drzemkę, ale nie teraz, o, nie!- Zbudź się, Kupo Gnatów.Podobno miałeś dla mnie parę sugestii na dziś.Miał, i to niejedną.Kilka pierwszych, niestety, nie nadaje się do powtórzenia.- Rozumiem, że jesteś na tyle pewien swojej teorii dotyczącej Glory'ego Mooncalleda, że możesz pozwolić sobie na krótką słodką drzemkę.Ostatnie nowiny z Kantardu nie zawierają żadnych sprzeczności.Złamiesz się i powiesz mi?Jeszcze nie.- A co z obiecanym wczoraj podejściem, jakie miałeś mi zasugerować?Myślałby kto, że już zobaczyłeś najlepsze rozwiązanie.Miałeś całą noc na przemyślenie kolejnych ruchów.- Miałem wolną noc na spanie.Gadaj.Pozwalasz sobie na zależność od mojego geniuszu.Powinieneś ćwiczyć własny, Garrett.My ludzie jesteśmy leniwi do szpiku kości.Gadaj.Płać czynsz.Młodszy Karl.Przyprowadź go do mnie.Zdaje się, że jest to najsłabsze ogniwo w tym łańcuchu okoliczności.Jeśli ma w sobie poczucie winy, otworzę go i obnażę.Jedno moje spojrzenie na to biedne dziecko powinno być dla niego takim szokiem, ze zmięknie.- I tylko to muszę zrobić, hę? Wywlec go z tego fortu, który on nazywa domem, i zmusić, żeby tu przyszedł i dał ci możliwość przerobienia go na aniołka?Garrett, ja za ciebie nie odwalę żadnej bieganiny.- Ba! - Stary Kościotrup zaczął nabierać sarkastycznego tonu.Może potknie się na swojej teorii o Glorym Mooncalledzie i zleci z tego wysokiego konia.Och, jak on lubi truć!W obramowaniu frontowych drzwi zobaczyłem nieznany mi przedmiot.-Dean! Przybiegł pędem.- Słucham, panie Garrett?- Co to u diabła jest?W zasadzie wiedziałem, co to takiego.Mój kumpel Bruno, zmrożony w pół kroku o metr od drzwi wejściowych i oparty o ścianę.Na gębie obnosił wyraz świętego przerażenia, ręką chwytał powietrze gdzieś przed własnym nosem.Dean wykorzystał go, żeby powiesić sweter i wełnianą czapkę, w której przychodzi co rano.Nagle ujrzałem w starym rys charakteru, którego istnienia przedtem nawet nie podejrzewałem.- Przyszedł pod drzwi, kiedy pan był poza miastem.Kiedy otworzyłem, po prostu wpadł i odepchnął mnie na bok.Jego kościstość musiał to usłyszeć.Lepiej niż system alarmowy.- I nikt nie raczył mi o tym powiedzieć?- Miał pan co innego na głowie.- Jak znalazł się pod ścianą?- Zepchnąłem go z drogi, bo zawadzał.Muszę wchodzić i wychodzić po zakupy.Stanąłem przed Bruno.- I co ja mam z tobą zrobić? Po prostu ciągle wracasz.Może wrzucić cię do rzeki i zobaczyć, jak szybko pływasz? Muszę o tym pomyśleć, bo inaczej tylko będziesz się plątał pod nogami.Odwróciłem się do Deana.- Powinniśmy chyba założyć jakiś łańcuch, żeby takie rzeczy się więcej nie zdarzały.- Jego kościstość mógł spać - przyznał Dean.XXIIIProblem ego Bruna umknął mi, skoro tylko zaatakowałem drogę na Górę.Miałem większy kłopot.Jak u diabła mam się dostać do Juniora, nie mówiąc już o wywabieniu go na zewnątrz? Biorąc pod uwagę pewne osoby w tym domu, mogę nie zbliżyć się nawet do ogrodzenia.Może już czekają na mnie wynajęte zbiry?Nie czekali.Dyskretnie okrążyłem dom daPena trzy razy, mając nadzieję, że Amber spostrzeże mnie, zanim Eenie, Meenie, Meinie i Moe zaczną mnie podchodzić od tyłu.Bo wtedy musiałbym pokazać Górze błyskające w ucieczce obcasy.Nie udało się.Musiałem odejść.Postanowiłem udać się na długi spacer.Czasem rozruszanie krwi likwiduje najmroczniejsze humory, a mózg w bólach rodzi jakąś myśl.Po trzech godzinach marszu stwierdziłem, że prochu nie wymyślę.Mógłbym posłać Juniorowi liścik z adnotacją, że wiem, gdzie jest złoto, a jeśli wpadnie do mnie, moglibyśmy to obgadać.Problem polegał na tym, że to rozwiązanie zajęłoby znacznie więcej czasu, niż go miałem.Mógłby namyślać się nawet kilka dni.A może nie udałoby mu się urwać ze smyczy? Albo list mógłby w ogóle do niego nie dojść, co z kolei daje szansę na wysoce nieprzewidywalne skutki.A ciało Amirandy nie będzie trwało wiecznie.W poszukiwaniu jakiejś konstruktywnej pracy wybrałem się do Saucerheada, żeby zobaczyć, jak się czuje.Jakaś jego przyjaciółeczka, której nie znałem, oznajmiła mi, że Saucerhead ma się dobrze, a ja mam się wynosić, jeśli nie chcę mieć wydrapanych obu oczu.Była wielka jak pięć minut na małym zegarku, ale trzymała się prosto i wyglądało na to, że potrafi nieźle przyłożyć.To tyle, jeśli chodzi o Saucerheada.Może Morleyowi wpadło coś w ręce, oczywiście, poza kolejną cudzą żoną i jajeczno-roślinnym stekiem na kolację.Morley nie miał ochoty na gości o tak wczesnej porze, ale nie spał, więc otrzymałem audiencję.Przywitał mnie ponurym grymasem bez cienia drwiny.- Wyglądasz jak facet, który nie dostaje dość celulozy w diecie.Co się stało? Czyżby w lasach okry zmiotło wszystkie plony? Mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak “Goddim fraggle jig-ginitz”.- Czy chciałbyś, aby twoje dziewicze córki przysłuchiwały się takiemu językowi?- Snacken schtereograk!Aha! Rzeczywiście klął, ale w jednym z niskoelfickich dialektów.Wiedziałem od dawna, że kiedy zaczyna mamrotać po swojemu, to znaczy, że ma problemy finansowe.- Znowu grałeś na wodnych pająkach, co?- Garrett, jesteś przekleństwem mojego domu! - W istocie użył karlego idiomu, który oprócz “przekleństwa” czasem oznacza również “teściową”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]