Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ayno.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem uszykował z ziemi kopczyk, uklepał zgrabnie, a na wierzchu odcisnoł trzonkiem krzyż.Nu i to jakby wszystko.Aha, jeszcze pacierz zmówić nie zaszkodzi.Klękam.A powietrze przyjemne jest, suche, mroźne, trawy choć przemarznięte śmierdzo ładnie kiszonym.Nu, ostawaj sie z Bogiem, ptaszeczko.Z bramy wychodze, a tu stara chwoja naprzeciwko stoi za drogo jak dzwonnica.I jełowiec z rosochami.Zobaczyć drzewo z bliska chibaż nie grzech?Dzień, widno, słońce na niebie, czegóż boić sie?Zobaczę!Góra tu łysa, nikt nie orze, bo żwiry, miejsce akurat zajęcam na wesela, tylko suche dziewanny sterczo.Podchodze pod same chwoje, szumi jak nie z tego świata, ależ te choiny szumio, jaki to szum majo, jakby wszystko wiedzieli.Bo musi wie ona niemało, taka stara chwoja.Jełowiec też nie wiadoma ile/ma., sto lat czy tysiąc, słyszał kto kiedy o jełowcu do pół chwoi wysokim! Kiedyż urosnoł? Wieków trzeba było.A ciekawe, ciekawe jak ten koń leży? Na boku? A może stoi? Jezu, tyle złota, jak to jest, że tyle złota leży tuż tuż pod ziemio i i nima żadnej drogi do niego!E, pewno tego konia nima, musi prawdę mówił wójt, że stare wydumali take bajke, żeby dzieciam opowiadać wieczorami.Tato mowio, że przeklęty.Ale jak on naprawdę był zakopany, to choć przeklęty, musi tu leżyć: jak nie w złocie, to w żelazie, drzewie, abo i w gnoju, ale coś być musi.A przeklęcia Szymon wiedzo, umiej o zamawiać choroby, błogosławić, umiejo i przekląć: to może i konia odczynić z błota czy gnoju umielib? Ciekawe.Ale rydel, toż ja rydel na ramieniu trzymam! Strach skądś sie bierze, żeby Broń Boże ziemi rydlem nie dotknąć.Nu ale jak dotknę troszku, czuć, czuć, -toż za to ogień chiba nie spali, toż ja kopać nie chce.Może dotknąć? Coś ciągnie, ale coś jeszcze mocniej za ręke trzyma.Jedno nagina, drugie odgina; stoję w strachu coraz większym.Aj, jakby tak ustawić pod jełowcem stoły, a na nich rozłożyć te bogactwa, co wójt naopowiadał, stoły z misami, w misach wyroby z mięsa, kumpiaki, smażona wętroba, kindziuchi, saltysony! A między nimi cukru kupa wielka jak piachu.Marmulady jak błota.A słodkich żydowskich bułków cała kopica?Ale czemu ręki z rydlem opuścić nie moge? Ręka mięknie, bezwładnieje.A może tam w ziemi, pod jełowcem, może co czarnego siedzi? Kudłate, rogate, morda czerwona i pilnuje konia i teraz na mnie przez ziemie patrzy! I stoję tak ni fte ni wefte, nogi z kamienia, głowa z kamienia, tylko oczy wszystko widzo, uszy słyszo!I naraz szurnęło coś za plecami po gałęziach, zleciało! O nie, to nie gałąska: o ziemie stuknęło jak kopytami, duch, czort, może Grzegor! O jeżu, szarpnęło mno aż czapka zleciała, porwało mnie, pognało z górki na prosto przez zagony, miedze, broźny, krzaki, oj, widział kto, ludkowie, konia, jak ucieka przed wilkami, zająca, jak wieje przed psami, jak takiego nogi nioso? Tak i mnie nieśli, byle dalej od jełowca.Ojezu, do wioski, do ludziow! Aż przy pierwszych domach popuściło: kładę sie na Dunajowym płocie i dycham, dycham, dycham, jakby rok żył bez dychania, rozum jeszcze kołuje, ale dycham, dycham, pamięć jakoś wraca sie, spoglądam po sobie: cały, żywy, rydel w ręku.Tylko czapki nima.ale to tam czapka, Chwała Bogu, Bogu Dzięki, że głowy nie ukrenciło.A chodź tu, wołajo Dunaj z ganku, co tobie, człowieku, klepkę tobie urwało?Oj, stryku gorzej, dycham, gorzej! Zdaje sie Grzegor!A zajdź, wołajo.Zachodze.Jest uczycielka, jest Dunaj, Dunaicha i Kozaków Stach Jej Bohu.Uczycielka chodzi wielkimi krokami pod ściano, tam i nazad, Dunaicha ściany bielo, Stach Jej Bohu dechy hebluje, długie.Uczycielka, jakaż ona wysoka, większa ode mnie, długa, cieniutka.A uroda cygańska, oczy czarne, włosy czarne kręcące sie, cera czarniawa.I żadnej sodomy gomory na niej nie widać: młodziutka, milutka.Co cię gnało, mówio Dunaj, wilki?Grzegor!Abadajby jego małanka spaliła, co on już dokazuje, ten Grzegor! kino Dunaj.Ze to ni ma na niego sposobu! Opowiadaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]