Podobne
- Strona startowa
- European Cinema and Intertextuality His Ewa Mazierska
- Bialolecka Ewa Kamien na szczycie (2)
- Bialolecka Ewa Kamien na szczycie
- Bialolecka Ewa Tkacz Iluzji
- John Grisham Raport Pelikana
- Waltari Mika Egipcjanin Sinuhe
- Getting Started with Data Warehouse and Business Intelligence
- Cook Glen A Imie Jej Ciemnosc
- McNaught Judith Raj
- Haridi Seif, Van Roy Peter Concepts, Techniques, and Models of Compute rProgramming
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I dość Zamku.Chce się uwolnić od wygód, zanim całkiem zmięknie.Ciągnie go na wyspy, bo tam jest dzicz” - wyjaśnił Stworzyciel.Kapitan nie był zachwycony nadwyżką pasażerów, zwłaszcza, że doszła jeszcze Miętówka, która za nic w świecie nie chciała opuścić Promienia.Płynęła za łodzią, aż chłopcy zlitowali się i wciągnęli ją za kark do środka.Wszystkich dziwiła ta kocia miłość.Promienia trudno było lubić, a co dopiero kochać i to do tego stopnia.A już o atak furii przyprawiła szypra wiadomość, gdzie właściwie ma dostarczyć tę dziwną zbieraninę: wytatuowanego człowieka z mieczem na plecach, wyglądającego jak zbir, gromadę smarkaczy, dziewczynę, dzikiego kota i dodatkowo „coś” przypominające małpę - pijaną chyba doszczętnie.Szczurów Winograda na szczęście nie odkrył.Ugłaskał go dopiero pękaty woreczek otrzymany od Promienia i zapewnienie, że ma na pokładzie człowieka obłaskawiającego smoki (czyli mnie).Może i nie uwierzył w to do końca, ale swoje zrobiła też relacja o rzezi, jaka dokonała się na cyplu, przekazana mu przez nerwowego bosmana.Smarkacze nosili na biodrach błękitne szarfy nie tylko na pokaz.Możliwe, że bardziej należało się bać gniewu starszyzny Kręgu Magów, ale my po prostu byliśmy bliżej.Wkrótce wpłynęliśmy do ujścia rzeki, a stamtąd już na postawionych żaglach wydostaliśmy się na otwarte wody Oceanu Smoków.Umieściliśmy troskliwie skrzynie z księgami w kącie ładowni.Rozejrzeliśmy się po pomieszczeniach pod pokładem, zaoferowanych przez kapitana.Było bardzo ciasno, lecz nikt nie narzekał.Zostawiliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z powrotem na górę, starając się jednak nie zawadzać załodze.Nocny Śpiewak spał nadal twardo, ułożony przy burcie od zawietrznej.Srebrzanka czuwała przy nim przez cały czas.- Co to za stworzenie? - spytał jeden z żeglarzy.-Gryzie?- Uważaj, człowieku - ostrzegł Gryf.- Mówisz o Stworzycielu i to jednym z najlepszych.Mieliśmy sprzyjający wiatr.Pogoda była wspaniała.Świeciło ostre słońce, a na niebie pełzło zaledwie kilka jasnych, niewinnie puchatych obłoków.I to mnie niepokoiło.Nie dawałem wiary, że tak łatwo nam poszło.Cała potęga Kręgu tak po prostu machnęła ręką, pozwalając odejść trzeciej części przyszłych „błękitnych”? Nie podążał za nami żaden okręt.Nie próbował dostać się na nasz pokład żaden obcy Wędrowiec.To akurat mogłem zrozumieć - byliśmy w ruchu.Wciąż jednak łaziłem w tę i z powrotem od burty do burty, jak podrażniony kocur, wypatrując nie wiadomo czego.Co jakiś czas moczyłem chustkę w kuble z morską wodą i przykładałem do spuchniętego policzka, na którym odbiło się wszystkie pięć palców Wiatru Na Szczycie.Podobne uczucia dzielił ze mną Diament, choć nie okazywał tego aż tak otwarcie.Minęło kilka godzin.Wreszcie powiedział o swoich niepokojach Końcowi, a Koniec przekazał je mnie.„Diament wyczuwa nadejście sztormu.Poszedł z tym do kapitana.”Szyper spojrzał z góry na chudego piętnastolatka, który z ufnością powiadomił go o zbliżającej się burzy.Wokoło panowała piękna pogoda.- Jak ci na imię, synu? - spytał łagodnie.- Diament, ojczulku - odrzekł zapytany tym samym tonem.- Jesteś żeglarzem, synku?- Jestem Wiatromistrzem - odpowiedział „synek”, a w jego głosie pojawiły się złe nutki.Zmarszczka między brwiami kapitana pogłębiła się.- Dobrym? - miejsce kpiny w jego głosie zajęła nieufność.- Jedynym na tej łajbie - powiedział Diament, urażony.- A gdybyś chciał mnie wynająć tam, w dokach, byłbym najdroższy.Wszyscy tu jesteśmy „błękitni”, człowieku.- Jak silny będzie sztorm?- Szóstka, może siódemka w skali.Cały jestem w „mrówkach”.Powietrze smakuje jak żelazo.Nadchodzi od lądu.Mamy jeszcze ze dwie godziny spokoju.Potem nas dogoni i.Losie, chroń niewinnych.- Ja bym uwierzył - wtrącił się sternik.- Co szkodzi? Kapitan podjął decyzję.Jedyną słuszną.- Trzymaj kurs - polecił, po czym zawołał do bosmana, wymieniając nazwy żagli:- Ściągnąć „latawiec”! Skrócić „klingę”! Idziemy na „motylu”! Umocować ładunek!***Jakoż o wyznaczonym przez Diamenta czasie od strony kontynentu pojawiła się na horyzoncie chmura.Mała jak pięść, ale za to popielato-czarna.Zbliżała się szybko, puchnąc i rozpełzając na boki, niczym coś żywego.Obserwowaliśmy rosnący wał ciemnych chmurzysk w posępnych nastrojach.Diament nie powiedział kapitanowi tego, co zdradził nam - ta burza nie była naturalna.Ścigał nas gniew Kręgu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]