Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Java Script i Java Server Pages
- Heinlein Robert A Luna to surowa pani (3)
- Anne McCaffrey Piesn Krysztalu (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała wataha jego chłopców jechała za nim.I naprawdę gnali co sił w końskich nogach.Cienie czaiły się wokół nich niby polujące stado wilków.Walka toczyła się w biegu.Ludzie Księcia nie mieli wielu bambusowych tulei, ale kiedy tylko jeden z oddziału zaczynał wrzeszczeć, ginął pod nawałą ognistych kul, zanim atakujące cienie mogły dokończyć swego okrutnego dzieła.Nie marnowałem swego czasu na Mogabę czy Goblina.Zbyt wiele trudu kosztowałoby mnie ich odnalezienie.Być może zajmę się tym, gdy wstanie świt.Słońce zresztą powinno już powoli wschodzić, jednak powłoka chmur nie była bardzo gruba.Skierowałem się z powrotem w stronę Przeoczenia.Wszędzie widziałem ślady ostatniego trzęsienia ziemi: obsunięty grunt, obalone drzewa, zwalony most, który południowcy odbudowali po ostatnim trzęsieniu, a potem zwalili tak, że nie mogliśmy z niego skorzystać, póki Cletus i jego bracia nie postawili go znowu.Oraz mnóstwo domów przewróconych lub zapadniętych, a także szczeliny w ziemi.Pewne szkody poniosło nawet Przeoczenie, wysoko na wieży, gdzie Długi Cień kłócił się ze swymi kolegami i gdzie później wszyscy wadzili się z Kina.Kiedy zbliżyłem się bardziej, wielki blok białego kamienia oderwał się od wieży Długiego Cienia i stoczył do stóp muru.Za nim pomknęło kilka następnych.Wieża zachwiała się lekko, jakby wykonana była z galarety, nie zaś z kamienia.Potem jednak zdałem sobie sprawę, że oto widzę echa postępującej fali uderzeniowej lub być może następne trzęsienie, jeszcze potężniejsze od poprzedniego.Cholera! Czy ta cała przeklęta forteca ma się zaraz zwalić? Pani i jej oddział wciąż byli w środku.Nie.Niemożliwe.Żadne trzęsienie ziemi nie zniszczy Przeoczenia.Było po prostu nazbyt masywne.Praktycznie rzecz biorąc, tak za bardzo nie miałoby się gdzie zwalić, skoro stanowiło po większej części lity masyw kamienia pozbawiony pustych przestrzeni.Warsztaty, przy których pracował Długi Cień i jego tajemnicze maszyny, zaczęły się przesuwać po posadzce.71.Jęzor białego ognia liznął niebo i rozerwał brzuchy nisko wiszących chmur.Nawet w astralnym świecie mogłem słyszeć wycie uwolnionej energii.Części kryształowej kopuły dotknięte płomieniem zniknęły wśród błękitnych rozbłysków.Nieco dalej położone stopniały i spłynęły niczym wosk świecy.Spadły kroplami na ziemię.Zobaczyłem, jak ciężka kryształowa sfera zmienia się w skwierczącą kałużę.W chwilę później postanowiłem, że jeśli przeżyję, przyjdę tu, do wieży - jeżeli ona też przetrwa - i zabiorę sobie kawałek tego marmuru na pamiątkę.Jęzor ognia zmienił kolor z białego na żółty, potem na czerwony, wreszcie zgasł, jednak w środku wciąż panował żar, przez jakiś czas topił wszystko dalej, chociaż znacznie już mniej gwałtownie.Władca Cienia zgromadził na szczycie tej wieży mnóstwo mocy.Wszystkie materiały palne, znajdujące się w ruinach komnaty, obecnie płonęły.Kilka małych cieni biegało tu i tam.Zdawały się niechętne opuszczeniu tego miejsca, niezależnie od katastrofy, jaka je dotknęła.Być może za bardzo się zadomowiły.Spadły pierwsze krople deszczu.Te, które trafiały w strumień niewidzialnej energii, natychmiast zmieniały się w parę.Pomyślałem, że powinienem zejść na dół, do fortecy, żeby zobaczyć, co się dzieje z Panią, ale jakoś miałem kłopoty z przekonaniem samego siebie, póki jeden z cieni nie uznał, że więcej szczęścia przynieść mu może pójście po śladach.Ślad, który wybrał, musiała zostawić Pani, kiedy zabierała swoich więźniów.Częścią swego umysłu zastanawiałem się nad tym, jaki też los czeka Długiego Cienia i Narayana Singha.Perspektywy Narayana wydawały mi się szczególnie ponure.Ruszyłem za cieniem.Nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale czułem się zmuszony.Może zaczaić się na Panią i jej chłopców.Może być prawdziwie oddany swemu panu.Może podjąć próbę uwolnienia go.Chyba zachichotałem, wyobraziwszy sobie, jak Długi Cień próbuje uciekać tak zmaltretowany.Nie odnajdywałem w sobie śladu współczucia dla tego faceta.Próbowałem wyczuć obecność Pani przed sobą, ale nie potrafiłem.I oczywiście nie mogłem poruszać się nigdzie po liniach prostych.Wciąż nie umiałem przenikać przez ściany, co oznaczało, że muszę działać w ramach takich samych ograniczeń jak cienie.Czy znaczyło to, iż mogę dostać się wszędzie tam, gdzie one? Czy oznaczało to, iż cienie mogą się dostać wszędzie tam, gdzie ja? To nie była przyjemna myśl.Wewnątrz Przeoczenia nie paliły się światła, było zupełnie cicho, na dodatek żadnych znaków orientacyjnych.Zmieniłem swoją decyzję szybkiego odnalezienia Pani.Mogę mieć koszmary dotyczące mroku i ciasnych pomieszczeń, nawet kiedy nie śpię.Zawróciłem.Na tyle, na ile pamiętałem, nie przechodziłem przez żadne rozwidlenia, w których teraz mógłbym zgubić drogę.Wpadłem prosto na cień.Jedyne światło docierało z paleniska, gdzie kat podgrzewał swe narzędzia.Migotało, oświetlając popękaną i pomarszczoną, smagłą twarz małego człowieczka, który nie został żołnierzem nie dlatego, że tego chciał, lecz dlatego, iż sądził, że winien jest służbę swym bogom, kiedy zostanie do niej wezwany.Podobnie jak reszta jego ludu (a także jego wrogowie), miał nadzieję, że jego bogowie okażą się silniejsi i zwyciężą.To był tylko fragment koszmaru, trwający może jakieś dwie sekundy, wypełniony informacjami tak obcymi memu umysłowi, że większości nigdy nie byłbym zdolny pojąć.Nie wiedziałem, czy powinienem zakładać, że cień, który spotkałem naprawdę, w jakiś sposób związany był człowiekiem, który został zamęczony na śmierć, po tym jak wzięto go do niewoli w którejś z religijnych wojen.Żadna religia w tej części świata nie działała w ten sposób.Nawet Kłamcy tak nie postępowali - chociaż zdarzało się im czasami torturować swe ofiary, w wiekach minionych przynajmniej, w Gaju Przeznaczenia, w czasie Święta Świateł.Moje spotkanie z cieniem nie było tak naprawdę aż takie straszne.Nie przypuszczałem, że takie zderzenia w ogóle mogą mi się przydarzyć, póki wędrować będę w świecie astralnym.Ale gdybym znajdował się we własnym ciele, najprawdopodobniej skończyłoby się fatalnie.Zdarzenie to sprawiło, że straciłem orientację, zacząłem zachowywać się doprawdy głupio.Popłynąłem wstecz, ku ruinom kryształowej komnaty.Temperatura w tym miejscu znacznie już opadła.Światła ogni pogasły.Ale na świecie pojawiło się nowe światło, widoczne mimo grubej powłoki chmur.W końcu nadchodził świt.Kiedy tylko pojąłem, że nocne oblężenie ma się ku końcowi, uboga salwa kul ognistych rozbłysła przy Bramie Cienia.Potem świat zamarł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]