Podobne
- Strona startowa
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Koniec epopei Waterloo
- Edgar Wallace The Ringer
- Dav
- Terry Pratchet Kosiarz (2)
- Eddings Dav
- Autoniusz i Kleopatra Shekespeare W
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spokojnie, Bill.- Stał tam jego przyjaciel z dzieciństwa, Rollins, ze swoim psem myśliwskim, mocny i męski.Carl biegnący do tramwaju.Moor ze swoim ohydnym, złośliwym uśmiechem.Twarze zlały się w jedno w tym koszmarze, dziwne postaci mówiły do niego rzeczy, których nie rozumiał, wreszcie wszystko znikło.Lee wstał, ogolił się i poczuł się lepiej.Okazało się, że jest w stanie zjeść grzankę i wypić trochę kawy.Zapalił papierosa.Przeczytał gazetę, próbując nie myśleć o Allertonie.Potem poszedł do miasta i przejrzał sklepy z bronią.Za dwieście pesos kupił 32-20 w doskonałym stanie, z numerem seryjnym poniżej trzystu tysięcy.W Stanach kosztowałby co najmniej sto dolarów.Wszedł do amerykańskiej księgarni i kupił książkę o szachach.Wziął ją do Chapultepec, usiadł w kawiarni przy lagunie i zaczął czytać.Dokładnie na wprost niego była wyspa, na której rósł ogromny cyprys.Na gałęziach siedziały setki sępów.Lee zastanawiał się, co jedzą.Rzucił w tamtą stronę kawałek chleba: sępy nie zareagowały.Lee interesował się teorią gier i strategią zachowań przypadkowych.Tak jak przypuszczał, szachy wykluczają element szczęścia i usiłują wyeliminować nieprzewidywalny czynnik ludzki.Gdyby można było całkowicie zrozumieć mechanizm tej gry, wynik byłby znany już po pierwszym posunięciu.Gra dla myślących maszyn, pomyślał Lee.Czytał dalej, uśmiechając się od czasu do czasu.Wreszcie wstał, wrzucił książkę do laguny i odszedł.Lee od początku wiedział, że związek z Allertonem nie przyniesie mu tego, czego pragnął.Wymowa faktów była bezlitosna.Jednak nie mógł się poddać.A może uda mi się coś zmienić, pomyślał.Był gotów podjąć każde ryzyko, każde, nawet radykalne działanie.Lee - jak święty albo jak ścigany przestępca, nie mający nic do stracenia - przezwyciężył pragnienia nieznośnego, starzejącego się, przerażonego ciała.Wziął taksówkę i pojechał do “Ship Ahoy”.Allerton stał w słońcu przed knajpą, mrugając powiekami.Lee spojrzał na niego i uśmiechnął się.Allerton odwzajemnił uśmiech.- Jak się masz?- Jestem śpiący.Dopiero wstałem.- Ziewnął i ruszył w stronę “Ship Ahoy”.Machnął ręką.- Na razie.- Usiadł przy barze i zamówił sok pomidorowy.Lee wszedł, usiadł obok niego i zamówił podwójny rum z colą.Allerton wstał i dosiadł się do stolika Toma Westona.Zawołał do barmana: - Przynieś tu ten sok pomidorowy, dobrze, Joe?Lee usiadł obok Allertona.Tom Weston zbierał się do wyjścia.Allerton wyszedł za nim, po czym wrócił, usiadł w drugiej sali i zabrał się do czytania gazet.Weszła Mary i usiadła obok niego.Rozmawiali parę minut, a potem rozstawili figury szachowe.Lee wypił trzy drinki.Podszedł i przysunął krzesło do stolika, przy którym Mary i Allerton grali w szachy.- Sie macie - powiedział.- Mogę pokibicować?Mary podniosła rozdrażniony wzrok, ale uśmiechnęła się, napotkawszy mocne i zuchwałe spojrzenie Lee.- Czytałem o szachach.Wymyślili je Arabowie - i wcale się temu nie dziwię.Nikt nie potrafi siedzieć tak jak Arab.Klasyczna arabska partia szachów była po prostu konkursem siedzenia.Kiedy obaj gracze umierali z głodu, partia kończyła się patem.- Lee przerwał i pociągnął długi łyk.- W okresie baroku powszechnie przyjęła się praktyka nękania przeciwnika za pomocą rozmaitych irytujących czynności.Niektórzy gracze korzystali z nitki do czyszczenia zębów, inni wyłamywali palce i puszczali bańki ze śliny.Stosowano coraz to nowe techniki.W roku 1917 podczas meczu w Bagdadzie Arab Arachnid Khayam pokonał niemieckiego mistrza Kurta Schlemiela* mrucząc: “Ja Zostanę, Kiedy Ciebie Zabraknie” - czterdzieści tysięcy razy, za każdym razem wyciągając rękę do szachownicy, jakby miał zamiar zrobić ruch.W końcu Schlemiel dostał ataku konwulsji.Czy mieliście okazję widzieć spektakl włoskiego mistrza Tetrazziniego? - Lee podał Mary ogień.- Celowo mówię “spektakl”, ponieważ był to wielki showman i, jak wszyscy showmani, uciekał się nie tylko do hochsztaplerki, lecz także do zwykłych oszustw.Czasami puszczał zasłony dymne, żeby ukryć swoje manewry przed wzrokiem przeciwnika; chodzi mi oczywiście o prawdziwe zasłony dymne.Miał oddział tresowanych kretynów, którzy na dany znak wbiegali i zjadali figury.Kiedy klęska zaglądała mu w oczy, a działo się to często, ponieważ nie miał pojęcia o szachach, poza samymi regułami, a nawet tych nie był pewien - skakał do góry, wrzeszcząc: “Ty tani sukinsynu! Widziałem, jak schowałeś królową!” i walił pękniętą filiżanką w twarz przeciwnika.W 1922 wywieziono go z Pragi na wozie drabiniastym.Później widziałem Tetrazziniego w Górnej Ubandze.Zupełny wrak.Handlował lewymi kondomami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]