Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Andrew Lane Młody Sherlock Holmes Czerwona pijawka
- Card Orson Scott Czerwony Prorok (SCAN dal 700)
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- Ognista reka
- De Sade D. A. F. Zbrodnie milosci (2)
- Adobe Illustrator PL Podrecznik uzytkownika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nadeszła chyba okazja, żeby otworzyć tego napoleona! Biała Glista i Bobuś wyjechali, prawdopodobnie na wieki, Ewa jest niewinna i żyje, wy żyjecie, tamci żyją, ciocia nie ma pretensji, a za samochód zwracają mi pełną cenę.Lepiej nie będzie!Zgodnie i z zapałem przyznaliśmy jej rację.- Żadnych więcej zwłok! - westchnęła Zosia z bezgraniczną ulgą.- Co to za przyjemność pomyśleć, że ta rzeź się wreszcie skończyła!Atmosfera familijnej tkliwości, jaka zapanowała w obliczu dwóch obecnych cudem uratowanych ofiar, sprawiła, że stłoczyliśmy się wszyscy przy jadalnym stole obok kuchni, lekceważąc salonowy stół przed kanapą.Alicja zaparzyła wyjątkowo dobrą kawę.Wszyscy razem zażądali ode mnie jeszcze raz relacji z wizyty u morderczyni i wyjaśnienia resztek szczegółów jej działalności.- Niech ja się wreszcie dowiem, dlaczego stała tam, na ścieżce, z tym kopytem w garści - powiedział Paweł.- Ciągle tego nie rozumiem.- Jak to, jeszcze ci nie powiedziałam?.Bała się, że zostanie zrewidowana.Chciała zastrzelić Alicję przez okno, ale jej przeszkodziłeś, i potem nie miała co zrobić z pistoletem.To ten sam, z którego strzelała do pani Hansen.Wolała go trzymać w ręku jako znaleziony niż żeby ktoś znalazł w jej torebce.Nie mogła wyrzucić, bo nie była pewna, czy tam nie ma jej odcisków palców, a nie zdążyła porządnie wytrzeć.- A sztylet? Ten od Edka?- Wyrzuciła z samochodu przez okno w drodze powrotnej do domu.Henryk nie zauważył.To właściwie był raczej nóż sprężynowy niż sztylet, tylko z takim specjalnym ostrzem.Do pani Hansen strzelała z ukrycia, nie miała innego sposobu na to, żeby uciec nie rozpoznana.- Instalację w szafce też sama zrobiła?- Nie, to ten pomocnik.Ten kudłaty, który pilnował, jak strzygła żywopłot.A propos, miała do ciebie ciężką pretensję, że ten żywopłot był taki zapuszczony.Miał perukę, przyprawioną brodę, wąsy i w ogóle co popadło.- Żywopłot.?!- Nie, pomocnik.Ona zresztą przeszła specjalne przeszkolenie u boku ukochanego absztyfikanta, świetnie umiała strzelać, nauczyli ją nawet rzucać nożem.A w ogóle to widziała, jak znalazłaś ten klips, wtedy na poczcie we Florencji, dopiero wtedy zauważyła, że zgubiła i drugi, domyśliła się gdzie.Już nie mogła się do niego przyznać i od tamtego czasu żyła w stanie zdenerwowania.- I tego klipsa tak szukała?Wypiłam odrobinę koniaku, zanim odpowiedziałam, i przez tę chwilę ciszy, bo wszyscy siedzieli wpatrzeni we mnie w nabożnym skupieniu, usłyszałam jakiś dźwięk, niezbyt głośny.Coś jakby kapnęło.- Klipsa też.Także zdjęć z Florencji.Wiedziała, że jeśli zabierze te rzeczy, Alicja sobie nigdy w życiu niczego nie przypomni i niczego nie udowodni.Kap.- Nie rozumiem wobec tego, po co się uparła mnie zabić - powiedziała Alicja z lekkim roztargnieniem, nastawiając ucha.- Bo jesteś jedyną osobą, która mogła rozpoznać faceta i widziała ich razem.Ona chyba od początku postanowiła udawać wariatkę.Kap.- Coś cieknie - powiedziała Zosia.- Ja też tak uważam.Paweł, dokręć kran.- Dokręcony.Kap.Zamilkliśmy wszyscy.Kap.- Gdzie to kapie? - zaniepokoiła się Alicja.- W łazience?Kap.- Nie, jakby w wychodku.Kap.Kap.Kap.Tempo kapania wzrosło.Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na siebie i usiłując zlokalizować dźwięk.Kap.Kap.Kap.Paweł spojrzał nagle na uchylone drzwi korytarzyka, podniósł się i zajrzał.- To tu - powiedział i zapalił światło.I zamarł, wpatrzony w głąb z bardzo dziwnym wyrazem twarzy.Zerwaliśmy się wszyscy.Kap.Kap.Kap.Kap.Z krawędzi klapy na antresolę kapała ciurkiem gęsta, ciemnoczerwona ciecz.Na podłodze rozlana była powiększająca się kałuża.Na ścianę chlapały czerwone bryzgi.Krzyk Zosi zabrzmiał straszliwie.Zasłaniając sobie oczy, rzuciła się w tył, omal nie przewróciła Thorstena, padła na poręcz fotela.- Nie.!!! Na litość boską, już nie.!!! Miał być koniec.!!!- Przecież Anita jest zamknięta.! - powiedziała Alicja w niebotycznym oszołomieniu, tonem całkowitego osłupienia.Trwaliśmy w wejściu do korytarzyka wpatrzeni w potworne zjawisko, niezdolni do myślenia i działania.Pierwsza oprzytomniała Elżbieta.- Obawiam się, że trzeba tam zajrzeć - powiedziała z westchnieniem.- Chyba że wolicie poczekać na policję.Ale mnie się wydaje, że to musi być świeże.- Boże.!!! - jęknęła ochryple Zosia.- Kto.?! - spytała rozpaczliwie Alicja.- Na litość boską, kto tym razem.?!!!- Na antresoli.? - powiedziałam z powątpiewaniem, czując, jak lodowate zimno przechodzi mi w środku w nieznośne gorąco.- Wlazł sam czy został wepchnięty.?- To jest w ogóle niemożliwe - powiedział zdenerwowany Paweł.- Chyba rzeczywiście trzeba zadzwonić po tego policjanta.Pana Muldgaarda nie było ani w domu, ani w miejscu pracy, ani w ogóle nigdzie.Po krótkiej, nerwowej naradzie zdecydowaliśmy się zajrzeć sami.Może ten ktoś jeszcze żyje.?Starannie i z wyraźnym obrzydzeniem omijając kałużę, Alicja ustawiła drabinkę.Wlazł na nią dobrowolnie Thorsten, najmniej z nas wszystkich wyczerpany psychicznie.Uniósł ostrożnie klapę, w drugiej ręce trzymając latarkę, i zajrzał.Z góry pociekł strumień ciemnoczerwonej cieczy, mocniej rozbryzgując kałużę po ścianach.Wzdrygnęliśmy się wszyscy ze zgrozą i wstrętem, bez tchu wpatrując się w czarny otwór.Thorsten poświecił latarką.- Za kuferkiem - powiedział grobowo, co Alicja odruchowo przetłumaczyła od razu.Skinął na Pawła i wręczył mu latarkę, gestem polecając sobie przyświecać.Wlazł górną częścią ciała w otwór, z pewnym wysiłkiem coś przesunął, odebrał Pawłowi latarkę i przez chwilę świecił w ciemną czeluść, przyglądając się czemuś z uwagą.- Nie wiem, co to jest - powiedział po angielsku, złażąc z drabinki.- Alicja, ja myślę, że to twoje.Wyszło wszystko, zobacz sama.- O rany boskie! - powiedziała Alicja dziwnym głosem i czym prędzej wlazła na drabinkę.Zapaliła latarkę i zajrzała.- No tak - powiedziała po chwili milczenia.- Cały sok wiśniowy szlak trafił! Słój pękł.Jak wpychałam ten kuferek, to coś pękło, czułam to, ale nie miałam czasu sprawdzać.Zupełnie zapomniałam, że on tam stoi.Przez chwilę wyglądało na to, że Zosia zareaguje zgodnie z zapowiedzią i będziemy mieli nowe, prawdziwe zwłoki, tym razem wreszcie Alicji.Na szczęście w mgnieniu oka opadła z sił.- Czy nic więcej nie masz w domu.?! Czy ja nie mogę oglądać niczego w innym kolorze, tylko wszystko czerwone?!!! Do cholery, do diabła, zielone, fioletowe, niebieskie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]