Podobne
- Strona startowa
- Cameron Christian Tyran 1 Tyran
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Cornwell Patricia Post Mortem
- Savage Felicity Pokora Garden (3)
- Brust Steven Taltos
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyźni szli na skróty, zmierzając najwidoczniej w kierunku Oxford Street.Gdy wreszcie do niej dotarli, poszli w kierunku wschodnim, a Tommy postanowił nieco przyspieszyć i zbliżyć się do nich, po pierwsze po to, aby nie stracić ich z oczu na dość zatłoczonym chodniku, a po drugie dlatego, że już się nie obawiał, iż będzie dostrzeżony.Liczył też na to, że idąc blisko za nimi, pochwyci coś z rozmowy obu panów.Niestety to ostatnie nie powiodło się, wszystkie słowa dość cichej rozmowy pochłaniał uliczny hałas.Tuż przed stacją metra przy Bond Street mężczyźni przeszli przez jezdnię na drugą stronę.Tommy cały czas deptał im po piętach.Mężczyźni weszli do wielopiętrowego domu restauracyjnego Lyonsa i w sali na parterze zajęli mały stolik pod oknem.Tommy usiadł przy sąsiednim stoliku tuż za plecami Whittingtona, tyłem do niego, a to na wypadek, gdyby Whittington zaczął się rozglądać.Mógłby przecież poznać Tommy’ego.Kto wie? Po chwili Tommy zmienił jednak nieco pozycję, by przynajmniej obserwować drugiego mężczyznę.Blondyn o nieprzyjemnej bladej twarzy.Na pewno nie Anglik.Rosjanin albo Polak! Mógł mieć około pięćdziesięciu lat.Małe chytre oczka o rozbieganym spojrzeniu.Mówił coś do Whittingtona, pochylając się do przodu.Ponieważ Tommy już przedtem solidnie się najadł, teraz ograniczył się do zapiekanki i filiżanki kawy.W tym samym czasie Whittington zamówił dla siebie i swego towarzysza wcale obfity posiłek, a kiedy kelnerka przyjęła zamówienie i odeszła, przysunął krzesło bliżej stolika i półgłosem zaczął coś perswadować siedzącemu z nim mężczyźnie.Tommy czasami wyłapywał jakieś słowo i zorientował się, że Whittington wydaje serię poleceń, z którymi jego rozmówca nie zawsze się zgadza.Jak wynikało z rozmowy, człowiek ten miał na imię Borys.Parokrotnie też padło słowo „Irlandia” oraz „propaganda”, natomiast żaden z rozmówców nie wymówił nazwiska Jane Finn.W pewnej chwili gwar w sali restauracyjnej jakby przycichł i wtedy Tommy usłyszał parę zdań: „Ale ty nie znasz Flossie! Ona jest bezkonkurencyjna.Arcybiskup był gotów przysiąc, że to jego własna matka.Potrafi doskonale dobrać głos, a to jest przecież najważniejsze”.Tommy nie usłyszał odpowiedzi Borysa, natomiast Whittington jego reakcję skwitował słowami: „Oczywiście, że jedynie w ostateczności!”.Dalej Tommy zgubił już wątek.Po jakimś czasie rozmowa znowu stała się bardziej zrozumiała, może dlatego, że obaj rozmówcy podnieśli nieco głosy, a może też Tommy lepiej się skoncentrował.Tak czy inaczej słowa dochodziły wyraźniej, a dwa z nich wręcz zelektryzowały Tommy’ego.Nieznany mężczyzna bowiem w pewnej chwili zapytał: „Pan Brown?” Whittington coś na to mruknął, a tamten się roześmiał.— Dlaczegóż nie, mój przyjacielu? — powiedział.— Jest to nazwisko bardzo szacowne, a poza tym niesłychanie rozpowszechnione.Chyba właśnie dlatego je wybrał.Bardzo bym chciał spotkać naszego pana Browna.— Kto wie, czyś go już nie spotkał — odparł cierpko pan Whittington.— Głodne gadki! — padło w odpowiedzi.— Historyjki dla grzecznych dzieci i dla policji.A wiesz, co ja sobie czasami myślę? Ze on w ogóle nie istnieje i że go wymyślili członkowie Pierwszego Kręgu, żeby trzymać nas mocniej w garści.— Niekoniecznie…— No bo pomyśl… jak to niby możliwe, że on jest zawsze z nami czy między nami, a zna go tylko paru wybrańców? To bardzo trudny do utrzymania sekret! Chociaż z drugiej strony sam pomysł jest dobry… Nigdy nie będziemy do końca pewni… Spotykamy się… podajemy sobie ręce… a jeden z nas jest panem Brownem.Który? Rozkazuje, a jednocześnie komuś służy, u kogoś pracuje… Między nami, wśród nas… i nikt nie wie, który to… — Rosjanin Borys (bo chyba był to jednak Rosjanin) przerwał swoje dywagacje i spojrzał na zegarek.— Słusznie — odezwał się Whittington.— Powinniśmy już iść.— Wezwał kelnerkę i poprosił o rachunek.To samo uczynił Tommy, po czym znowu ruszył za mężczyznami.Whittington stanął na skraju chodnika i zatrzymał taksówkę, każąc się wieźć w kierunku Waterloo.Na Oxford Street pełno było krążących taksówek i ledwo ci dwaj odjechali, przy chodniku stanął następny pojazd zatrzymany przez Tommy’ego.— Niech pan jedzie za tamtą taksówką i proszę jej nie zgubić — rozkazał Tommy.Dużo starszy od niego kierowca nie okazał najmniejszego podniecenia czy zainteresowania.W czasie drogi nic się nie wydarzyło, wkrótce obie taksówki zatrzymały się, jedna prawie za drugą, przy peronie dworca Waterloo.Tommy stał tuż za Whittingtonem w kolejce do kasy i podobnie jak on wykupił bilet pierwszej klasy do Bournemouth.Gdy Whittington odszedł od kasy, stojący obok Borys, wskazując dworcowy zegar, zauważył:— Masz jeszcze dużo czasu.Prawie pół godziny.Uwaga Borysa naprowadziła Tommy’ego na inne tory myślenia.Było jasne, że Rosjanin zostaje w Londynie, a Whittington udaje się do Bournemouth sam.Powstawał problem, za którym z dwu mężczyzn należało teraz iść.Za dwoma niepodobna, chyba że… Zegar dworcowy wskazywał trzecią dziesięć po południu, a z tablicy odjazdów wynikało, że pociąg do Bournemouth odjeżdża o trzeciej trzydzieści.Whittington i Borys spacerowali spokojnie po peronie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]