Podobne
- Strona startowa
- Cameron Christian Tyran 1 Tyran
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Ziemkiewicz Rafał Godzina przed Âświtem
- Krasiński Zygmunt Sto listów do Delfiny
- Feliks W. Kres Krol Bezmiarow v 1.1 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Została ona odrestaurowana i dobudowano do niej nowe skrzydło, w którym znajdowało się sanatorium.Nie było ono widoczne ze starego domu i miało własny teren.Sir Charles i pan Satterthwaite zostali przyjęci przez panią Leckie, kucharkę, okazałą jejmość dostojnie ubraną w czerń, gadatliwą i skłonną do łez.Znała ona Cartwrighta i do niego przede wszystkim kierowała swą przemowę.— Och, sir, co to było dla mnie za przeżycie! Śmierć naszego pana, i cała reszta! Wszędzie policjanci, wścibiają nos w każdy kącik, nie uwierzy pan, sir, nawet w skrzynie na śmieci.I te pytania! Przepytywali i przepytywali, bez końca.O, że ja musiałam dożyć takiej chwili! Nasz pan doktor, taki spokojny pan! A ten dzień, kiedy dostał tytuł, byłyśmy takie dumne, Beatrice i ja, chociaż Beatrice jest tu dwa lata krócej.A tu te pytania tego chłystka z policji, przepraszam za słowo, ale to nie był dżentelmen… ja wiem, kto jest kto, wiem, jak się zachowuje dżentelmen, zbyt wiele w życiu widziałam.Wiec ten chłystek, może sobie być nadinspektorem… — Pani Leckie zrobiła w tym miejscu pauzę, zaczerpnęła tchu, by wybrnąć z grząskiego gruntu.— Wiec wypytywał o wszystkie służące, a dziewczyny są do rany przyłóż, każda jedna.Prawda, że Doris nigdy nie wstaje na porę, musze jej to wbijać do głowy co najmniej raz w tygodniu.A Vickie bywa impertynencka.W końcu od młodych trudno oczekiwać wychowania, dzisiaj matki o to nie dbają, ale wszystko jedno, to złote dziewczyny i żaden nadinspektor mnie nie przekona, że jest inaczej.I powiedziałam jemu: „Niech pan sobie nie myśli, że powiem coś na moje panienki.Ze świecą takich szukać.A rzucanie podejrzeń, że mają coś wspólnego z morderstwem, to świństwo, i tyle”.Zamilkła na chwilę.— Pan Ellis to co innego.Nic nie wiem o panu Ellisie i nie mogę za niego ręczyć.Był tu obcy, przyjechał z Londynu, kiedy pan Baker był na urlopie.— Baker? — zdziwił się Satterthwaite.— Pan Baker był kamerdynerem u pana doktora przez ostatnie siedem lat, sir.Przeważnie siedział w Londynie, na Harley Street.Pamięta go pan? — zwróciła się do sir Charlesa, który przytaknął.— Pan doktor przywoził go tutaj, kiedy wydawał przyjęcie.Baker nie czuł się ostatnio za dobrze, tak mówił sir Bartholomew.Dlatego nasz pan dał mu kilkumiesięczny urlop, opłacił mu też pobyt nad morzem koło Brighton — nasz pan doktor to był prawdziwy dżentelmen! Pan Ellis był zatrudniony czasowo, wiec, już mówiłam to nadinspektorowi, nie potrafię nic o nim powiedzieć, chociaż wyglądało na to, że pracował w najlepszych domach, i trzeba przyznać, miał w sobie coś z dżentelmena.— Czy zauważyła pani w nim coś niezwykłego? — zagadnął sir Charles z nadzieją w głosie.— Ciekawe, że pan o to zapytał.Wie pan, jaka jest moja odpowiedź? I tak, i nie.Zachęcona spojrzeniem sir Charlesa pani Leckie podjęła:— Nie potrafię dokładnie powiedzieć, na czym to polegało, sir, ale było coś…„Zawsze znajdzie się jakieś coś już po fakcie” — pomyślał posępnie Satterthwaite.Chociaż kucharka gardziła policją, ulegała jej sugestiom.Skoro Ellis ma się okazać przestępcą, pani Leckie coś w nim zauważyła.— Przede wszystkim trzymał się na uboczu.Och, był grzeczny, to dżentelmen, jak mówiłam, z nawykami z dobrych domów.Ale lubił być sam ze sobą, dużo czasu spędzał w swoim pokoju.Poza tym… nie wiem jak to powiedzieć… był… och… było coś…— Chyba pani nie podejrzewała, że tak naprawdę jest kim innym niż kamerdynerem?— O, zupełnie dobrze znał się na swojej robocie, sir.Wiedział, co trzeba.O ludziach z towarzystwa też wiedział to i owo.— Na przykład? — delikatnie zasugerował sir Charles.Pani Leckie jednak odpowiedziała wymijająco.Nie chciała powtarzać, o czym służba plotkuje w korytarzu.Miała swoje zasady.Satterthwaite, żeby ją rozluźnić, zaproponował:— A może by nam go pani opisała.Rozpromieniła się.— Bardzo chętnie, sir.Wyglądał godnie, miał bokobrody i siwe włosy, trochę się garbił.Zaczynał tyć, wiem, że się tym martwił.Aha, lekko drżały mu ręce, nie, nic z tego, o czym pan myśli.Bardzo wstrzemięźliwy człowiek, nie taki jak inni.Miał chyba coś z oczami, raziło go światło, ostre światło, oczy łzawiły mu wtedy okropnie.Jak był z nami, to nosił okulary, ale nigdy na służbie.— A jakieś znaki szczególne? — spytał sir Charles.— Blizna? Złamany palec? Znamię?— Nic, proszę pana.Nic z tych rzeczy.— Jaką przewagę nad życiem ma literatura — westchnął Cartwright.— W książkach pojawia się zawsze jakiś znak szczególny.— Brakowało mu zęba — przypomniał sobie Satterthwaite.— Być może, sir.Nigdy nie zwróciłam na to uwagi.— Proszę opisać jego zachowanie w tragiczny wieczór — zwrócił się do niej Satterthwaite, jakby cytował zdanie z książki.— Naprawdę trudno mi coś powiedzieć, sir.Miałam pełno roboty w kuchni.Nie było czasu na rozglądanie się.— Tak, tak, oczywiście.— Jak się rozeszła wiadomość, że pan nie żyje, zamurowało nas.Zaczęłam płakać, nie mogłam przestać, tak samo Beatrice.Dziewczyny były oczywiście podniecone, jak to młodzi, ale bardzo przeżywały.Pan Ellis oczywiście mniej się martwił, bo był nowy, chociaż musze powiedzieć, że okazywał nam troskę, koniecznie chciał, żebyśmy z Beatrice wypiły kieliszeczek porto, mówił, że to nam pomoże wyjść z szoku.Kto by pomyślał, taki łajdak!…Pani Leckie nie posiadała się z oburzenia.— I zniknął jeszcze tej nocy?— Tak, sir.Poszedł do siebie, jak wszyscy, a rano już go nie było.Dlatego policja jego właśnie sobie przyuważyła.— Tak, głupio zrobił.W jaki sposób opuścił dom, jak pani myśli?— Nie mam pojęcia, sir.Policjanci pilnowali nas przez całą noc, nic nie zauważyli, ale przecież to tylko ludzie, tyle że strugają ważniaków, kiedy wchodzą do przyzwoitego domu i niuchają po kątach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]