Podobne
- Strona startowa
- balzac honoriusz cierpienia wynalazcy
- Cierpienia wynalazcy Balzac H
- Johann Wolfgang Goethe Cierpienia młodego Wertera
- Ripley Alexandra Scarlet
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.2 (SCAN d
- John Fowles Mag
- Wright Austin Tony i Susan
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna (SCAN da
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi
- Evangelium Vitae
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zepsuta jałowymi uciechami próżności, pożądanieswe skierowała wprost do tego celu, by mu się oddać i w tym zjednoczeniu znalezć zaspoko-jenie wszystkich uciech i całego szczęścia, o jakim marzyła.Obietnice, powtarzane raz po razupewniły ją, że nadzieje jej są niepłonne, uściski i śmiałe pieszczoty rozjarzyły jej żądzę iogarnęły całą duszę.Zatonęła w półświadomym rozmarzeniu i przeczuciu rozkoszy, do naj-wyższego stopnia rozciekawiona tym, co nadejść miało, rozwarła ramiona, by posiąść celswych pragnień, i oto w takiej chwili porzucił ją kochanek.Zmartwiała, bez zmysłów znalazłasię nad przepaścią.Otoczyła ją ciemń, w której przepadła nadzieja, otucha, pierzchło wszyst-ko, bowiem opuścił ją ten, który był dla niej życiem.Nie dostrzegała teraz świata zewnętrz-nego, nie widziała mnóstwa mężczyzn, mogących jej zastąpić utraconego kochanka, uczułasię samotna i opuszczona przez wszystkich.Zlepą smagana siłą, zapędzona w pułapkęstraszną rozpaczą udręczonego serca, rzuciła się w przepaść śmierci, by zatopić w jej falachswą mękę okropną.Oto, drogi Albercie, historia wielu, wielu ludzi! Powiedz, czyż nie posia-da ona wszystkich cech choroby? Natura nie znajduje wyjścia z labiryntu zmotanych, rozpę-tanych, sprzecznych sił, i człowiek musi umierać.Biada temu, kto patrząc z dala, mówiłby ozięble; - Cóż to za głupia dziewczyna! Gdybysię wstrzymała przez czas jakiś, rozpacz jej niewątpliwie by się ukoiła, a pocieszyciel zjawił-by się niechybnie.Zupełnie tak samo mógłby ktoś powiedzieć: Głuptak jeno umierać może na27febrę.Gdyby zaczekał, aż sił nabierze, soki się odświeżą, napór krwi ustanie, wówczas prze-trzymałby był wszystko i żył aż do dnia dzisiejszego.Albertowi owo porównanie nie było dostatecznie jasne, przeto stawiał różne zarzuty, amiędzy innymi powiedział, że przytoczyłem czyn naiwnej dziewczyny, ale on nie pojmuje,jak można uniewinniać człowieka rozumnego, nie żyjącego w ciasnych warunkach i zdające-go sobie sprawę ze stanu rzeczy.- Mój drogi! - zawołałem.- Człowiek jest tylko człowie-kiem, a owa odrobina rozsądku, jaką może posiadać, bardzo mało albo nic zgoła nie waży naszali, gdy rozpęta się namiętność i niedola uciska.Przeciwnie nawet.Zresztą pomówimy otym jeszcze! - zawołałem i chwyciłem kapelusz.Serce me było przygnębione.Rozstaliśmysię, nie osiągnąwszy porozumienia.O, jakże trudno na tym świecie człowiekowi zrozumiećdrugiego człowieka.15 sierpniaJest to pewnikiem, że tylko miłość czyni człowieka potrzebnym na świecie.Czuję że Lotanie chciałaby mnie utracić, a dzieci nie mają innej myśli ponad tę, nie będę przychodził co-dziennie.Byłem dziś u niej, by jej nastroić fortepian, ale nie zdołałem tego dokazać, bowiemmalcy napierali się, bym im opowiadał bajkę, a sama Lota namówiła mnie bym uczynił , cze-go pragną.Wydzieliłem im podwieczorek i zauważyłem że przyjmują ode mnie kromki chle-ba niemal tak samo chętnie, jak od Loty.Potem opowiedziałem im spory ustęp z baśni oksiężniczce, obsługiwanej przez czarodziejskie ręce33.Sam się niejedno przy tym opowiada-niu uczę i zdumiewa mnie wrażenie, jakie to na nich sprawia.Zmuszony jestem wymyślaćsamodzielnie niejedno zawikłanie, o którym nazajutrz zapominam, a wówczas dzieci zarzu-cają, że wczoraj było inaczej.Skutkiem tego pilnuję się i przyuczam recytować to samo nie-zmiernie śpiewnym tonem, bez zająknienia.Przekonałem się przy tej sposobności, że autorpsuje zawsze swe dzieło, gdy w drugim wydaniu zmienia opowieść, choćby nawet starał sięuczynić ją bardziej poetyczną i kompletniejszą.Ulegamy pierwszemu wrażeniu, a leży to jużw naturze człowieka, że da w siebie wmówić rzeczy najcudaczniejsze.Owo pierwsze wraże-nie wżera się jednak tak silnie w naszą duszę, że odnosimy się niechętnie do tego, kto starasię je wymazać i usunąć.18 sierpniaO, czemuż tak się dziać musi, że to, co stanowi szczęście człowieka, przemienia się w kry-nicę jego niedoli?Gorące umiłowanie żywej przyrody, wypełniające po brzegi serce moje, przenikające mnietaką rozkoszą, że świat otaczający wydawał mi się rajem, jest mi dzisiaj udręką, prześladow-czym demonem, kroczącym za mną wszędzie, gdzie stąpię.Dawniej słałem wzrok od skał, poprzez rzekę, aż hen ku pagórkom i ogarniając spojrze-niem urodzajną dolinę, śledziłem, jak wszystko kiełkuje i rośnie.Patrzyłem na one góry, odpodstaw do szczytu przybrane w gęstwę drzew, na doliny, wijące się różnokształtnymi za-kręty, ocienione drzewami, na rzekę, płynącą cicho pośród szeptającego szuwaru i odbijającąurocze chmury, kołysane powiewem wiatru na niebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]