Podobne
- Strona startowa
- Gajusz Juliusz Cezar O Wojnie Galicyjskiej
- Wasiliadis Mikołaj Tajemnica Âśmierci
- Orson Scott Card Czerwony Prorok (2)
- Lis Tomasz Co z ta Polska
- King Stephen Miasteczko Salem (2)
- Sandemo Margit Saga o Czarnoksiazniku Tom 6
- Wolski Marcin Jedna przegrana bitwa
- Dav
- Ludlum Robert Tozsamosc Bourne'a
- Crichton Michael Jurassic Park (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie Noemi za-milkła w obliczu tego kamiennego spokoju.Ujęła ręce Anetki, zimne, wilgotne.Rzekła: Niech pani odpowie! Niech pani odpowie!Anetka, nie patrząc na nią, szepnęła: Proszę mnie zostawić w spokoju.(Tak cicho, że Noemi raczej wyczytała to na jej war-gach, niż dosłyszała.) Chce pani, żebym poszła? zapytała.Anetka przytaknęła ruchem głowy. Odchodzę więc Ale pani przyrzekła? Anetka powtórzyła zmęczona: Proszę mnie zostawić, proszę mnie zostawić.Muszę być sama.Noemi szybko przed lustrem poprawiła włosy i idąc ku drzwiom, powiedziała: Do widzenia.Pani mi przyrzekła.Anetka zdobyła się jeszcze na ostatni odruch sprzeciwu: Nie! Nic nie przyrzekłam.Noemi poczuła, że znów ogarnia ją gniew.Po tylu wysiłkach! Ale instynkt pouczył ją, żenie trzeba iść za prędko, nie trzeba zbytnio przeciągać struny.Tak czy inaczej, cios zostałzadany.Wyszła.Poznała słabość przeciwniczki.Zdepcze ją.***Anetka trwała jeszcze pewien czas bez ruchu na.miejscu, gdzie zostawiła ją Noemi.Po tejdługiej scenie czuła się jakby złamana.Stawiłaby silniejszy opór, gdyby ten atak nie zasko-czył jej już udręczonej podwójnym wyczerpaniem: z jednej strony namiętnością i nieprzerwa-ną pracą, ciągłą gorączką, udziałem w walkach Filipa, współżyciem z jego burzliwą duszą zdrugiej tłumionymi wyrzutami sumienia, zamkniętą w sercu udręką, przy równoczesnymzmęczeniu ciała i myśli.Ta jej bezsilność stała się siłą Noemi.Noemi znalazła teren już przy-gotowany oraz sprzymierzeńca w swojej przeciwniczce.Osoba samej Noemi małą grała rolę w troskach Anetki.Jako kobietę niezbyt ją lubiła.Jakorywalki nie lubiła jej wcale.Uważała, że jest fałszywa, perfidna, pozbawiona dobroci.I z za-zdrosną niesprawiedliwością odmawiała teraz Noemi uroku, który początkowo tak ją ujął.Wszystko w niej wydawało się Anetce sfałszowane wszystko prócz cierpienia.I mniejsza oto, czy w grę wchodziłaby tu Noemi, czy inna kobieta! Ona jest ciałem, które cierpi ciałem,któremu ja zadaję cierpienie.I serce Anetki drążyła dziwna litość.Ta skłonność rozwijała się.w niej w ostatnich latach pod wrażeniem nędzy ludzkiej, naktórą patrzała, w zetknięciu z dwoma zgonami: śmiercią Odetki i śmiercią Rut.Pozostał w219niej po tym wszystkim jakiś niezrozumiały niepokój.Jakaś słabość.Uważała ją za chorobliwąi być może, że było tak istotnie.%7łycie stałoby się niemożliwe, gdybyśmy nie przechodzilimimo cierpień świata! Wszelkie szczęście żeruje na cierpieniu innej istoty.%7łycie zżera życie,jak robaki lęgnące się w swym żywym łupie.I każdy pije cudzą krew, krew wszystkich.Dawniej piła ją i Anetka, nie zastanawiając się nad tym nawet.A krew ta dawała jej ciału cie-pło i radość.Póki była młoda, nie myślała o ofiarach.Jeśli pewnego dnia pomyślawszy o nichpowiedziała sobie: Trzeba być twardą znaczyło to, że zaczyna słabnąć.Czuła już teraz:twardą, mogła być tylko dorywczo.Starzała się.Krzywdę, którą wyrządzała Noemi, byłabyjej dziesięć lat temu wyrządziła bez chwili wahania. Moje szczęście jest moim prawem.Bia-da temu, kto je naruszy!.Nie potrzebowała wtedy szukać pretekstów.Obecnie, chcąc wy-drzeć życiu swoją część szczęścia, musiała doszukiwać się innych racji niż swoje własneszczęście.Nie mogła już sobie wystarczyć.Znalazła dość siły, by w pogoni za chlebem rugo-wać bez skrupułów mniej szczęśliwe rywalki; bo chleb ten był chlebem jej syna.Tu podtrzy-mywał ją zwierzęcy instynkt, który sprawia, że człowiek niby zwierzę jeży się w obronieswych młodych i karmiłby je ciałem blizniego.Lecz drugi zwierzęcy instynkt: miłość ku so-bie brać i zachowywać dla siebie wygasał już, czasem tylko objawiając się w gwałtownychnawrotach.Właśnie macierzyństwo, przywłaszczywszy sobie jego miejsce, zniszczyło goczęściowo.W obecnym kryzysie syn w niczym nie był jej pomocny.Mało tego! Był dla niej jedną tro-ską i wyrzutem więcej.Anetka nie mogła się okłamywać: namiętność jej nie liczyła się wcalez osobą syna.Czuła się wobec niego winna i dokładała starań, by wszystko przed nim ukryć.Znała chłopca; w przeszłości dostrzegła, jak pod wpływem zazdrości pokazywał pazury tym,których ona kochała.Nie robiła mu z tego zarzutu, owszem, była szczęśliwa, że chciał samjeden ją kochać.Ale dzisiaj broniła swego dobra.Przed kim?.Przed swoim dobrem! Kon-flikt dwóch namiętności.%7ładnej z nich nie chciała poświęcić.A że obie były zazdrosne,władcze, wyłączne, zmuszona była przed każdą z nich taić sekret tej drugiej.Czy się jej toudało?Marek nie cierpiał tamtego.Wprawdzie nie wiedział o niczym (była tego pewna) alechoćby nie wiedział, czy węch nie.ostrzegał go już przed tym? Wstyd jej było się kryć, a bar-dziej jeszcze zawstydzała ją myśl, że mógłby coś podejrzewać.Ale nie, on nie miał żadnychpodejrzeń nienawidził Filipa z zupełnie innych powodów.Co się tyczy Filipa, nie zaszczycał on Marka swoim zainteresowaniem.%7łeniąc się z Anet-ką, byłby wziął w dodatku jeszcze dwa czy trzy bachory więcej.Nie miało to dla niego zna-czenia, tak pod względem uczuciowym jak materialnym, i nie byłoby tu za co odczuwać dlańwdzięczności.Marka na ogół widział chętnie.Uważał, że jest niegłupi, leniwy, dość nieru-chawy.Niewątpliwie byłby go dobrze rozruszał.Ale nie widział racji, by się do niego przy-wiązywać i nie krył się z tym.Miał swój specjalny sposób mówienia o chłopcu mówieniado chłopca z brutalną dobrodusznością, która do żywa raniła Anetkę.Otrzaskany z grubiań-stwami życia, nie miał wyobrażenia o względach, jakich wymaga delikatna i dumna natura,nie wyczuwał, że uraża jej wstydliwość.Nazywając rzeczy po imieniu, w obecności matkibez ogródek dawał dziecku szorstkie przestrogi i rady lekarskie, które sprawiały, że rumienilisię oboje, tak dziecko jak matka.Matka bardziej jeszcze niż dziecko.Filip głosił teorię, że nicnie należy ukrywać przed dzieckiem.Takie były też zapatrywania Anetki.A także i Marka.Ale są sposoby i sposoby! Anetka cierpiała niemal fizycznie.Marek upokarzany, gromadził wsercu urazę.Między nim a Filipem nie mogło nigdy być nic prócz wzajemnego niezrozumie-nia.Zanadto różne były ich temperamenty.Anetka przewidywała tarcia i wieczną niezgodę.Myśl straszna dla niej, namiętnej kochanki i matki!W powzięciu jakiejś decyzji nie mogła liczyć na pomoc żadnego z nich.Musiała zdecydo-wać sama, egoistycznie.A czyż nie miała prawa pomyśleć także i o sobie? Samo prawo niewystarcza, jeżeli nie dość silnie obstaje się przy swym prawie.Czy obstawała przy nim? Tak220 chwilami jak lwica gdy zdawała sobie sprawę, że grozi jej zaprzepaszczenie szczęścia,młodości i życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]