Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Artysta zbrodni Daniel Silva
- Dębski Eugeniusz Pieklo dobrej magi
- Kunzru Hari Impresjonista
- Fermenty t. 1 i 2 Reymont W
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeszcze piękniejszy jest dla mnie westchnął Cień. Jeśli rozumiesz, comam na myśli. O, patrzcie! zawołał Villemann. Jadą jacyś rycerze!Nero zaczął warczeć, dzieci wstały.Tak byli wszyscy zajęci kamieniem, żenie zauważyli, iż spory oddział rycerzy w ciężkich, pobrzękujących hełmach nagłowach jest tuż-tuż. To musi być brat Johannes szepnął Dolg przestraszony. On miałprzyjechać tutaj pózniej.Co robimy? Uciekamy? Na nic się to nie zda rzekł Cień.Rycerze podjechali do nich w pełnym kłusie i tak blisko, że kępki trawy spodkońskich kopyt leciały dzieciom na głowy. Fu! skrzywiła się Taran, wytrząsając trawę z włosów. A cóż to zamaniery?Rycerz Johannes, potężnej budowy pan w paradnym jaskrawym ubraniu, pa-trzył na nią z surową miną.Taran nie należała do osób, które łatwo się peszą. Niewiarygodne, ile błyskotek i ozdób ma na sobie ten człowiek! To właśnieo czymś takim babcia zwykła mówić, że to przesada.babcia jest siostrą cesarza oznajmiła tonem starej malutkiej. Dobrze o tym wiemy! ryknął brat Johannes i przestał się zajmowaćTaran.Zwrócił się w stronę Dolga.Nero stanął z groznie wyszczerzonymi zębami, by ochraniać dzieci, a Ville-mann, który bał się, że obcy mogą zrobić psu krzywdę, chwycił go za obrożęi trzymał przy sobie. A więc jesteście, moje dzieci zaczął brat Johannes szorstkim głosem,który bez powodzenia starał się złagodzić. Troje małych dzieci, całkiem sa-mych na pustkowiu.Cicho bądz, bestio! Spotkałem dopiero co jednego z ludzihrabiego Ottona i on opowiadał mi bardzo dziwne rzeczy.Trójka dzieci przyglądała się z niechęcią, jak rycerz próbuje zsiąść z konia.Pozostałych pięciu czy sześciu jezdzców również zeskoczyło z siodeł.Było oczy-wiste, że żaden nie zauważył obecności Cienia.Dla nich stał się z pewnościąniewidzialny, myślały dzieci. Zrobimy z nimi porządek od razu, panie Johannesie? zapytał jeden z lu-dzi.Zwracał się do Johannesa przymilnym głosem i zaglądał mu w oczy.Brat zakonny uniósł rękę w ostrzegawczym geście. Najpierw chcę otrzymać pewne wyjaśnienia zwrócił się do Dolga.Człowiek Ottona gadał o jakichś wielkich cudach, o szlachetnym kamieniu nie-spotykanej wielkości i o tym, że z ośmiu ludzi tylko on jeden przeżył.A podobno104ty, chłopcze, bez najmniejszej szkody przeszedłeś przez bagna tam i z powrotem,chociaż tamci wszyscy się potopili? Tak było.Bardzo mi przykro, że tak wielu ludzi musiało stracić życie.Taran, która stała ukryta za starszym bratem, ponownie wtrąciła się do rozmo-wy: Tak, mój brat jest bardzo zdolny.Sam jeden przeszedł przez te bagna, tam.Możecie je zobaczyć, jeśli zmrużycie oczy.Pokazała ręką, a brat zakonny całkiem bezwiednie skierował wzrok w tamtąstronę, lecz, oczywiście, nie zobaczył żadnych bagien. Taran, pozwól, bym ja załatwił tę sprawę mruknął Dolg.A kiedy pan Johannes pochylił się, by zetrzeć z buta bryłkę błota, Dolg szepnąłdo Cienia: Co ja mam robić? Prosić kamień, by ich zabił? Nie sądzę, żeby się to udało,a poza tym nie chcę nikogo zabijać.Czy mógłbyś mi pomóc? Zastanów się.Ja nic nie mogę zrobić, ale czy pamiętasz, jaką siłę dało cidotknięcie kamienia? Spróbuj jeszcze raz. Taran, nie stój tak blisko mnie szepnął Dolg do siostry.Władczy rycerz podszedł do niego.Wyciągnął rękę. Człowiek, którego spotkałem, mówił mi, że znalazłeś kamień, czyniącycuda.Daj mi go! O ile dobrze się domyślam, masz go w tornistrze.Oddaj mirazem z tornistrem! Tego nie mogę zrobić.%7łycie mojego ojca zależy od tego kamienia i. Daj mi, powiadam! A może wolisz, żeby moi ludzie poderżnęli ci gardło?No już, oddawaj! Zrób to szepnęła Taran za jego plecami. Cały tornister!Cień zdawał się być z nią zgodny. Ale mój tata.Dolg zrozumiał, że nie ma wyboru.Przewaga tamtego była zbyt wielka.To znaczy, że wszystko było na próżno? Z głębokim westchnieniem, ze ści-śniętym gardłem zdjął drogocenny tornister z ramienia, czując ciężar kamienia,i ze łzami w oczach oddał wszystko pyszałkowatemu rycerzowi Zakonu ZwiętegoSłońca.Tamten szarpnął tornister ku sobie z pożądliwym spojrzeniem.Jego ludziebyli gotowi wymordować dzieci, lecz Johannes jeszcze nie skończył. Zaraz, zaraz, poczekajcie! A w ogóle to zlikwidować należy tylko dwojemłodszych i psa.Najstarszego zabieram do mojego przyjaciela kardynała.Emi-nencja z pewnością chciałby chłopaka przesłuchać.Ma on na pewno wiele intere-sujących rzeczy do powiedzenia, tylko najpierw, młody człowieku.Co właści-wie twoja rodzina o nas wie? Hm?Dłonią w rękawicy ujął podbródek chłopca i zmusił go, by na niego spojrzał.105I właśnie wtedy Dolg uświadomił sobie, że posiada wielką siłę, którą uzyskałpoprzez wielokrotne dotykanie kamienia.Pierworodny syn Tiril i Móriego miałwiele różnych talentów, które otrzymał już przy urodzeniu, a może nawet jeszczeprzed urodzeniem.Ale dopiero ten szlachetny kamień nieznanego pochodzeniawydobył wszystkie jego zdolności, a także dodał nowe.Dolg popatrzył rycerzowi prosto w oczy i powiedział czystym głosem: Panie Johannesie i wy wszyscy jego pomocnicy, co jest największym bło-gosławieństwem i największym przekleństwem człowieka? Jest to zdolność za-pominania.I teraz wy wszyscy otrzymacie ode mnie ten dar.Będzie on przekleń-stwem dla was, a dla nas błogosławieństwem.Miło było was spotkać, moi pano-wie, i spędziliśmy kilka przyjemnych chwil na rozmowie, prawda? Nie pamiętaciejuż, dlaczego tutaj przybyliście? To nie szkodzi.Jedzcie teraz do domu w przeko-naniu, że wykonaliście wszystko, co do was należało! %7łegnajcie! I pozdrowieniadla wszystkich w domu!Patrzył po kolei na ludzi rycerza.Uniesiona ręka Johannesa opadła, a on sampatrzył na chłopca oszołomiony.Potrząsnął głową, jakby chciał rozjaśnić myśli,ale nie bardzo mu się to udało.Jego podkomendni opuścili broń, pokłonili się uprzejmie, jeden po drugim po-wtarzali, że to była wielka przyjemność spotkać po drodze takie miłe dzieci, aleteraz muszą już pośpiesznie wracać do domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]