Podobne
- Strona startowa
- Reymont Chlopi IV
- Reymont Chlopi III (2)
- Chłopi tom 1 W.S.Reymont
- Reymont Chlopi III
- Chłopi tom 2 W.S.Reymont
- Reymont Chlopi IV (2)
- Chłopi tom 3 W.S.Reymont
- Poradnik Fotografii Cyfrowej (3)
- Tolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotem
- Applications Of DSP To Audio And Acoustics (Mark Kahrs)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przysięgam Bogu, że oni okpiwają.W nocy słychać byłonajwyrazniej, że z ekspedycji wyprowadzono rower, tak, Zaleski jezdził.Dzieją się tamhece! Nie darujemy tego, o, nie! uderzył znowu pięścią w kolano, bo straszliwie zabo-lały go stawy. Raporciki się kropną, aż miło! uśmiechnął się, chwycił zębami brodę isłuchał czytania w dalszym ciągu, ale już myślą przepatrywał księgi kasowe i dzienniki,znajdował nieporządki, opuszczenia, jakie Zaleski ze Stasiem porobili i układał surowy ra-port w myśli.Janka czytała bezdzwięcznym, znudzonym i podrażnionym głosem; zdenerwowało jąkilkodniowe, nieustanne czuwanie, dziwactwa i kaprysy ojca, które chwilami były zupeł-nym już wariactwem.Często nie mówił prosto: ja, tylko: my, z jakąś szczególną powagąwypowiadając ten zaimek.Strach ją ogarniał, bo przypomniała sobie dokładnie ten wie-czór, w którym sam siebie strofował.Skończyła książkę i chciała odejść, czuła się bardza zmęczona, senna. Nie chodz, chcemy, abyś została! krzyknął gwałtownie.Przez te kilka dni jego dawna szorstkość powracała zdwojona.Na Rocha rzucał butami,jeśli zbyt wolno szedł.108Janka usiadła apatycznie.Janowa właśnie przyniosła rozprażony owies na okłady i podając go patrzyła załzawio-nymi współczuciem oczyma. Cóż to? przysięgam Bogu, zdycham już, czy co, że będziesz tu nade mną kwiczeć,stara klempo! Panusiu! adyć mi żal, że panusio ma takie bolenie. Głupiaś, przysięgam Bogu.to nie mnie boli, słyszysz, to nie mnie, tylko jego. Juści, że słyszę, ale wiem, że boli, a może by z tatarczanej mąki zrobić okłady abozawołać takiej znającej! W Krosnowie jest dochtorka, co to ona i od kołtuna, i kiej w krzy-zie strzyka, i od łamania w kościach suchego, a może by wysmarowała tłustością. Głupiaś! Janka! wyrzuć tę wiedzmę, bo nie wytrzymam! szczeka, jak stara suka!Zerwał okłady z nóg i rzucił Janowej w twarz z wściekłością. Idzcie sobie, bo przysięgam Bogu, że. chciał rzucić lichtarzem, ale gwałtowniechwycił się za kolano i upadł na łóżko z jękiem i przekleństwami.Janka długo słyszała przez drzwi jęki i rozmowy energiczne, i co chwila huk uderzeńpięścią w ściany lub łóżko.Zastraszona tą chorobą, napisała do doktora przypominając muobietnicę starań o pomocnika dla ojca.Nie sprzeciwiała się w niczym choremu, pokrywała milczeniem i obojętną twarzą jegoostre, a często obelżywe słowa, bo widziała jego cierpienia; ale w głębi, prócz strachuprzed tym, co się z nim stać może, czuła zniecierpliwienie, że się tak długo i wolnowszystko wlecze.Pozostając sama, rozmyślała nad projektem Głogowskiego, przeglądaławłasną przeszłość i rozpalała się zwolna do myśli o powrocie na scenę; ale straszył ją jesz-cze jakiś nie uchwytny cień, nie była to obawa, ale to mgnieniowe uświadomienie, że teatrjuż jest dla niej dosyć obojętny, starała się wskrzeszać w sobie dawne wierzenia, ale jużnie pragnęła tak namiętnie sceny, jak przedtem. Panienko, adyć proszę ślicznie o jedno prosiła Janowa całując w rękę. Mówcie!. Ta historia o tym panu Górze, czy jak tam, co to panienka czytała dzisiaj panu, czy towszystko prawda? albo to może ino tak sobie, la uciechy wymyśliły taką historię.Bo jak tobyć może, żeby taki bogacz dał córkom wszystko, a pochowku nie miał mu kto sprawić?żeby mu obleczenia nie kupiły, żeby ani jedna córka nie przyszła przede śmiercią?.to wi-dzi mi się, co prawda nie jest. Mówiła cicho i tak patrzyła w oczy Janki, jakby koniecz-nie chciała potwierdzenia własnych życzeń. To wszystko prawda, tak robią dzieci swoim ojcom, tak! odpowiedziała Janka czu-jąc jakąś srogą przyjemność w tych łzach, co się polały po twarzy służącej. To zle, to nie po Bożemu, to takie dzieci powinni rozedrzeć końmi powiedziała bole-śnie dotknięta. Hale, żeby takie dzieci były dla swych ojców, to już koniec świata. Przecież i po wsiach tak robią z rodzicami.Janowa przecież znała Sochę w Augach!dał dzieciom majątek cały i wygnali go, i teraz chodzi po prośbie. Znam go szepnęła cicho i wiem, że Pan Bóg ciężko te dzieci skarzę na swoichdzieciach i dobytku, ale to ino głupie chłopy! ale żeby taki pan, co tyla pieniędzy miał, cojego córki były kiej królewny i takie uczone, miały tak samo zrobić z ojcem, to mi się niewidzi, nie uwierzę, panienko, to jaże mnie cosik w sercu kole. i trzęsła głową, nie mo-gła wierzyć, bo się jej przypominała własna córka, chowająca się u państwa i taka uczona. Moja Anusia tak by nie zrobiła! o, nie! dodała obcierając palcem łzy.Pozamykała drzwi, pogasiła światła i długo klęczała przed obrazem wiszącym nad łóż-kiem, zatopiona w gorących modlitwach za córkę.109Jankę zaczynało wszystko gniewać i irytować: gniewała ją Janowa, że chodziła nibykrowa trzęsąc brzuchem i rozstawiając szeroko nogi, że wierzyła w swoją córkę, irytowałją ojciec, Roch, że był idiota, Zaleski, że miał głupią minę, Zaleska, że miała jakieś aspira-cje serca, a nie pilnowała dzieci wszyscy i wszystko pobudzało ją ustawicznie do gnie-wu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]