Podobne
- Strona startowa
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Hunter Madeline Rothwell 01 Sztuka uwodzenia
- Martel Yann Zycie Pi
- Morressay John Wyprawa Kedrigerna
- Jan Od Krzyża, Âśw. Dzieła
- Charrette Robert N Wybieraj swych wrogow z rozwaga (3)
- Jordan Robert Smok Odrodzony
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie wiedziało się, na co patrzą.Laney poszedł dalej, pozwalając temu czemuś, co nim kierowało, prowadzićsię przez te uśpione ulice i woń kwitnących drzew.W odległej Santa Monica za-piszczały hamulce.Po piętnastu minutach stał przed jej budynkiem na Fountain Avenue.Patrzyłw górę.Piąte piętro.502.Punkt węzłowy.* * * Nie chcesz o tym mówić?Laney oderwał wzrok od pustego kubka, napotykając spojrzenie Blackwella. Nigdy nikomu o tym nie opowiadałem powiedział i była to prawda.42 Przejdzmy się rzekł Blackwell i wstał.Jego ciało unosiło się pozorniebez wysiłku, jak napełniony helem balon.Laney zastanawiał się, która jest godzi-na, tutaj i w LA.Yamazaki zapłacił rachunek.Wyszedł z nimi z Amos n Andes w opadającą mgłę, która nie całkiem by-ła mżawką, w płynący chodnikiem, falujący potok czarnych parasoli.Yamazakiwyjął jakiś czarny przedmiot, nie większy od karty kredytowej i nieco cieńszy,po czym mocno wygiął go między palcami.Rozkwitł czarny parasol.Yamazakipodał go Laneyowi.Wygięta czarna rączka była sucha, lekka i troszeczkę ciepła. Jak się go składa? Nie składa się odparł Yamazaki tylko wyrzuca.Drugi otworzył dla siebie.Aysy Blackwell w mikroporowym wdzianku byłnajwidoczniej nieprzemakalny. Proszę mówić dalej, panie Laney.W luce między dwoma odległymi wieżowcami Laney dostrzegł inny, wysokibudynek.Ujrzał na nim ogromne twarze, jakby znajome, wykrzywione dziwnymgrymasem.* * *Cicha umowa, którą Laney podpisał ze Slitscanem, miała zwalniać Slit-scan z wszelkiej odpowiedzialności za wykorzystywanie dostępu do DatAmeri-ca w sposób, jaki mógł zostać uznany za pogwałcenie prawa.Takie przypadkizdarzały się bardzo często, właściwie stale, przynajmniej w pewnych zaawanso-wanych fazach poszukiwań.Ponieważ DatAmerica była poprzednim pracodawcąLaneya, specjalnie go to nie dziwiło.DatAmerica była nie tyle potęgą, ile teryto-rium.Pod wieloma względami sama stanowiła dla siebie prawa.* * *W toku intensywnych badań nad Alison Shires, Laney już popełnił mnóstwoprzestępstw, a w wyniku jednego z nich poznał kody otwierające drzwi do foyerjej budynku, uruchamiające windę, otwierające drzwi jej mieszkania na piątympiętrze oraz wyłączające system alarmowy, który automatycznie wzywał uzbro-joną ochronę, jeśli ktoś zrobił to, nie wystukując dwóch dodatkowych cyfr.Toostatnie zabezpieczenie było wymierzone przeciw endemicznemu wtargnięciu 43przestępstwu, w trakcie którego lokator zostawał napadnięty na parkingu i zmu-szony do wyjawienia kodów.W przypadku Alison Shires kod składał się z mie-siąca, dnia i roku urodzenia, co stanowczo odradzała każda agencja ochrony.Do-datkowe cyfry tworzyły liczbę 23, czyli jej wiek rok wcześniej, kiedy się tu wpro-wadziła.Laney cicho recytował te cyfry, stojąc przed budynkiem, którego ośmiopię-trowa fasada krzywiła się zgodnie z czyimś wyobrażeniem architektury Tudorów.Pierwsze promienie świtu wyraznie ukazywały nawet najdrobniejsze szczegóły.* * * A więc podsunął Blackwell po prostu wszedłeś tam.Wystukałeśkody i bach, byłeś w środku.Stali we trzech na skrzyżowaniu, czekając na zmianę świateł.Bach.* * *W lustrzanym foyer żadnego dzwięku.Poczucie próżni.Tuzin Laneyów odbi-tych na ścianach, gdy przechodził po bezmiarze nowego dywanu.Zbliżył się doroztaczającej jakiś kwiatowy zapach windy, gdzie wprowadził kolejną część kodu.Zawiozła go prosto na piąte.Drzwi otworzyły się.Znów nowy dywan.Pod świe-żą warstwą kremowej emalii ściany korytarza ukazywały lekkie nieregularnościstaromodnego tynku.502. Co ty wyprawiasz? zapytał głośno Laney, chociaż nie wiedział i nigdysię nie dowiedział, czy mówił do siebie czy do Alison Shires
[ Pobierz całość w formacie PDF ]