Podobne
- Strona startowa
- Grafton Sue P jak przestepstwo
- Kres Feliks W Krol Bezmiarow
- Brian Herbert & Kevin J. Anderson Dune House Harkonnen
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Kronika Oliwska Starsza
- Robert Jordan Oko Swiata t.1
- Wstęp do filozofii Antoni B. Stępień
- Access 2000 Księga eksperta
- W dol Tim Johnston
- Jack Whyte Templariusze 02 Honor rycerza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupełna racja.Nie przyszłam tu na plotki.Po prostu istnieje możliwość, że to się wszystko łączy ze śmiercią Bobby’ego.– Jak?– Musisz mnie najpierw zapewnić, że zachowasz to dla siebie.– Zatem co to za związek?– Glen, ty nie słuchasz.Powiem tyle, ile mogę, ale nie mogę wyjawić wszystkiego, żebyś się nie uniosła.Jeśli pobiegniesz z tym do kogokolwiek, możesz nas obie wplątać w nielichą kabałę.Jej oczy nabrały wyrazu i poczułam, że wreszcie dociera do niej, co mówię.– Przepraszam.Oczywiście.Nie pisnę nikomu słówka.Opowiedziałam jej pokrótce o ostatniej wiadomości, jaką Bobby zostawił na mojej automatycznej sekretarce, o przypuszczalnym szantażu, którego w dalszym ciągu nie umiałam rozszyfrować.Pominęłam tę część o Sufi, gdyż obawiałam się, że Glen mimo wszystko może wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić coś głupiego.Była teraz nieobliczalna, niestabilna, jak buteleczka nitrogliceryny.Jeden mały wstrząs i dojdzie do eksplozji.– Potrzebna mi jest twoja pomoc – zakończyłam.– Co mam zrobić?– Chcę porozmawiać z Nolą.Wciąż przecież nie mam pewności, a gdybym do niej zadzwoniła lub wpadła niczym grom z jasnego nieba, porządnie bym ją wystraszyła.Wolałabym, żebyś do niej zadzwoniła i coś zaaranżowała.– Na kiedy?– Na dziś rano, jeśli to możliwe.– I co mam jej powiedzieć?– Prawdę.Powiedz, że wyjaśniam okoliczności śmierci Bobby’ego, że sądzimy, iż mógł być związany z jakąś kobietą zeszłego lata, a skoro cię nie było, możesz powiedzieć, że chcesz się dowiedzieć, czy nie widywała go z kimś.Zapytaj, czy zgodzi się ze mną pogadać.– A nie będzie czegoś podejrzewać? To jasne, szybko się domyśli, że na nią polujesz.– No cóż, przecież zawsze mogę się mylić.Może nie chodzi tu o nią? To właśnie usiłuję wyjaśnić.Jeśli jest niewinna, nie będzie miała nic przeciwko temu.A jeśli nie, niech przygotuje sobie wykręt, by poczuła się bezpieczniej.To już obojętne.Gra idzie o to, że teraz prawdopodobnie nie odważy się trzasnąć mi drzwiami przed nosem, co raczej by zrobiła, gdybym chciała odwiedzić ją bez zapowiedzi.Rozważała to krótko.– W porządku.Wstała i podeszła do telefonu na nocnym stoliku, wystukując z pamięci numer do Noli.Poradziła sobie z prośbą tak gładko, że nie dziwiłam się dłużej jej obrotności w gromadzeniu funduszy na rozmaite cele.Nola uprzejmie wyraziła chęć pomocy, dzięki czemu już po kwadransie jechałam z powrotem w stronę Horton Ravine.W świetle dziennym zauważyłam, że dom Frakerów jest bladożółty i pokrywa go dach z gontem.Wjechałam na podjazd i zatrzymałam się na niewielkim parkingu, gdzie stało ciemnokasztanowe bmw i srebrny mercedes.Jako że nie miałam samobójczych zapędów, wychyliłam się z okna samochodu, wypatrując psa.Rover czy Fido, nieważne, jak się wabił, okazał się dogiem z potworną czarną paszczą, z której ściekała struga śliny.Z tej odległości wyglądało na to, że jego obroża uzbrojona jest w kolce.Żarcie dostawał w szerokiej, aluminiowej misce, na której krawędzi pozostały ślady po zębach.Ostrożnie wysiadłam z auta.Podbiegł do ogrodzenia i zaczął ujadać w moim kierunku.Wspiął się na tylne łapy, przerzucając przednie nad furtką.Jego członek wyglądał jak hot dog w długiej, owłosionej bułce, i merdał nim niczym facet, który właśnie wyszedł z budki telefonicznej, by rozchylić poły płaszcza.Już miałam zamiar krzyknąć na psa, gdy zdałam sobie sprawę, że za moimi plecami Nola wyszła na werandę.– Nie przejmuj się nim – powiedziała.Miała na sobie inny kostium, tym razem czarny, prócz tego szpilki, dzięki którym przewyższała mnie o pół głowy.– Miły szczeniaczek – zauważyłam.Ludzie zawsze uwielbiają, kiedy się mówi, że ich psy są miłe.– Dzięki.Wejdź do środka.Mam jeszcze coś do załatwienia, ale możesz poczekać w pokoiku.ROZDZIAŁ 22Wnętrze domu Frakerów było chłodne i skromne: błyszczące parkiety z ciemnego drewna, białe ściany, gołe okna, świeże kwiaty, meble z białą tapicerką.Cały pokoik, do którego Nola mnie wprowadziła, zawalony był książkami.Przeprosiła mnie i usłyszałam, jak jej wysokie szpilki stukoczą w korytarzu.Zostawienie mnie samej w pokoju to zawsze kiepski pomysł.Jestem nieuleczalnym tropicielem i myszkuję automatycznie.Ponieważ od piątego roku życia wychowywała mnie niezamężna ciotka, w dzieciństwie mnóstwo czasu spędzałam w domach jej przyjaciółek, z których większość nie miała własnych dzieci.Kazano mi wtedy zachowywać się cicho i czymś zająć, więc w ciągu co najwyżej pięciu minut radziłam sobie z niekończącą się serią książeczek do kolorowania, które przynosiłyśmy z sobą, odwiedzając czyjś dom.Problem był jednak tego typu, że nigdy nie mieściłam się w liniach i obrazki wydawały mi się zawsze prymitywne – dzieci igrające z psami i odwiedzające farmy.Nie miałam zamiłowania do kolorowania kur czy prosiaków, więc nauczyłam się szperać.W ten sposób odkrywałam ukryte życie ludzi – recepty w apteczkach, tubki z żelem w szufladkach nocnych stolików, rezerwy gotówki ukryte głęboko w szafach, wstrząsające podręczniki seksu i łóżkowe artefakty wsunięte między materace a sprężyny.Oczywiście, nie mogłam pytać ciotki o zastosowanie tych osobliwie wyglądających przedmiotów, na które się natknęłam, bo w ogóle nie miałam wiedzieć o ich istnieniu.Zafascynowana zwykłam wędrować do kuchni, gdzie dorośli w tamtych czasach lubili się zbierać, popijając drinki z lodem i przynudzając na temat polityki lub sportu.Ja w tym czasie gapiłam się na kobiety o imionach Bernice i Mildred, których mężowie nosili imiona Stanley i Edgar, zastanawiając się, kto co robił tym długim dziwadłem z baterią na jednym końcu.I nie była to latarka.Tyle wiedziałam.Dość wcześnie dostrzegłam wyraźne czasem rozgraniczenie między tym, co na pokaz, a tym, co prywatne.Znalazłam się teraz u ludzi, przed którymi nie mogłam nigdy zakląć – ciotka zabroniła mi surowo, choć w domu mówiłyśmy różnie.Niektóre z jej zakazów mogły znaleźć tu zastosowanie, ale chyba nie ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]