Podobne
- Strona startowa
- Benzoni Juliette Marianna 05 Marianna i laury w ogniu
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Nekritin Alex Binary Options. Strategies For Directional And Volatility Trading
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Ziemkiewicz Rafał Walc stulecia
- Aleksander Olin Komusutra (2)
- Kossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru.WHITE
- Grisham John Wspolnik (3)
- [5 1]Eriskon Steven Przyplywy Misterny plan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pośrodku Pico stał człowiek w kasku i pomarańczowejkamizelce.Dawał wskazówki dzwigowi wyjeżdżającemu tyłem nabulwar.Policjantka z drogówki, wyposażona w gwizdek i białerękawiczki, wstrzymywała bezustannie powiększający się korekpotulnych samochodów.Milo przesunął się do środka cadillaca i spojrzał we wstecznelusterko.Chwilę pózniej znowu spojrzał. O co chodzi? spytałem. O nic. Wzrok latał mu tam i z powrotem. Mów, Milo. Nic takiego.Jakiś czas temu wydawało mi się, że ktoś siedzi namna ogonie.To prawdopodobnie nic ważnego. Prawdopodobnie? Nie podniecaj się tak. Oparł się wygodnie. Gdzie go widziałeś? Obok wytwórni filmowej Fox.To pewnie moja wyobraznia.Teraz zdaje mi się, że nikt nas nie śledzi, ale jest zbyt duży tłok, żebymieć pewność. Może to nie była twoja wyobraznia.W zeszłym tygodniudwukrotnie miałem takie samo wrażenie. Naprawdę? Też zwaliłem to na wyobraznię. I tak prawdopodobnie było. Prawdopodobnie? Już ci powiedziałem, Alex, nie podniecaj się tak.Nawet, jeśli ktośnas śledził, był pewnie z policji. Po czym tak sądzisz? Po samochodzie.Plymouth sedan.Szary, czarne, grube opony,antena radiowa.Oprócz wydziału narkotykowego, gdzie jeżdżąskonfiskowanymi, wystrzałowymi maszynkami, policja jeszcze nieodkryła, że samochód może wyglądać nieco ciekawiej. Dlaczego policja miałaby nas śledzić? Nie nas.Mnie.Może komuś nadepnąłem na odcisk.Mam wielkiestopy. Poruszył półbutami. Frisk? spytałem.Wzruszył ramionami. Pewnie tak.To w stylu Kena, ale może być równie dobrze ktośinny.Nie byłem nigdy szczególnie lubiany. A ci, którzy mnie śledzili? Jestem współwinny, bo zadaję sięz tobą? Ci? Ilu ich było? Za każdym razem dwoje.Najpierw w brązowej toyocie, a potemw sedanie. Jak na policję to trochę zbyt wymyślne.Kiedy i gdzie to miałomiejsce? Zawsze póznym wieczorem.Gdy wracałem z restauracji.Pierwszym razem byłem sam, na Santa Monica.Drugi raz ostatniejniedzieli, z Lindą, na Melrose, niedaleko La Brea. Jak długo za tobą jechali? Niedługo. Opowiedziałem mu, jak skręciłem na stacjębenzynową, żeby zgubić brązową toyotę.Uśmiechnął się. Bystry ruch.Agent 007.Co zrobili, gdy wjechałeś na stację? Nic.Pojechali dalej. A drugi raz? Wjechałem w boczną ulicę i zgubiłem ich. Nie wygląda na to, żeby cię śledzili rzekł. A w samochodzie,który widziałem przed chwilą, był facet zwykły pies gończy.I niesiedział nam tuż na ogonie.Trzymał się z tyłu, tak jak tego ucząw szkole policyjnej.Dlatego przyciągnął moją uwagę.Ten odstęp.Profesjonalizm.Cywil by tego nie zauważył.Nawet teraz nie jestempewien, czy to nie był po prostu ktoś, kto przypadkiem jechał tą samądrogą.Jeśli wydział zadał sobie tyle trudu, żeby mnie śledzić przypomocy dwóch ludzi, jest szansa, że w innym samochodzie siedzi drugifacet i się zmieniają.Z kolei ci twoi byli widoczni jak diabli widziałeśich, prawda? Co pozwala mi sądzić, że cię nie śledzili.Myślę, że winnajest jednak twoja wyobraznia, Alex. Twoje obserwacje są prawdziwe, a moje to bzdury? Po prostu patrzę na to pod odpowiednim kątem odparł. Mojeto pewnie też bzdury.Oparł się, prowokacyjnie wyciągnął nogi i ziewnął.Dzwig w końcu odjechał i ruszyliśmy.Gdy skręciliśmy za róg, Miloprzyjrzał się samochodom, które przemknęły obok nas. I nic powiedział. Zapomnijmy o całej sprawie.Zaparkowaliśmy za ośrodkiem na parkingu dla gości i obeszliśmybudynek wokół, do głównego wejścia.Przeszliśmy przez wykrywaczmetali i podpisaliśmy się na liście u strażnika w cywilnym ubraniu,stojącego w otwartej wartowni.Był młody, miał ostre rysy twarzy,przystrzyżone czarne włosy, silnie zarysowany podbródeki przeszywający wzrok.Milo pokazał mu swój dowód i powiedział: Przyjechaliśmy, żeby spotkać się z Judy Baumgartner. Proszę poczekać odparł strażnik.Mówił z obcym akcentem.Przeszedł kilka kroków w głąb holu i zadzwonił. Izraelita wyjaśnił Milo. Od czasu tych swastyk zatrudniają jakostrażników ludzi, którzy pracowali w służbach wywiadowczych.Bardzo uparci.Czasami naprawdę ciężko ich strawić, ale swoją pracęwykonują nienagannie.Strażnik wrócił do lady. Zejdzie za kilka minut.Mogą panowie tam poczekać. Wskazałw kierunku schodów.Nad nimi wznosił się podest z czarno-białymfreskiem przedstawiającym twarze o szerokich oczach.Przerażonetwarze.Przywiodły mi na myśl transmisję telewizyjną w dniustrzelaniny. Możemy popatrzeć na wystawę? spytał Milo.Strażnik wzruszył ramionami. Jasne.Zeszliśmy do sutereny.Ciemny korytarz, odgłosy pisania namaszynie i dzwoniących telefonów.Kilka zaaferowanych osóbprzemierzających korytarz w jakimś celu.Na prawo od schodów znajdowały się czarne drzwi z napisem:WYSTAWA. Tymczasowo powiedział Milo do chwili ukończenia muzeum.Otworzył drzwi prowadzące do bardzo chłodnego pomieszczeniao powierzchni około dziesięciu metrów kwadratowych, o białych jakw galerii ścianach i z szarą wykładziną na podłodze.Wzdłuż ścianwisiały powiększone fotografie.Milo ruszył w obchód.Podążyłem za nim.Pierwsze zdjęcie: oddziały szturmowe kopią i biją starych %7łydów naulicach Monachium.Drugie: obywatele o zdecydowanym wyglądzie maszerująz transparentamiRAUS MITEUCH DRECKIGEJUDEN!Zatrzymałem się, odetchnąłem głęboko i ruszyłem dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]