Podobne
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Mastering Delphi 6
- Mastering Delphi 6 (2)
- Dikotter Frank Wielki głód
- Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062)
- Kress Nancy Hiszpanscy zebracy
- Chmielewska Joanna Wszelki wypadek (4)
- Niven.Larry Budowniczowie.PierÂścienia
- Christie Agatha Po pogrzebie (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na jednej ze ścian wisiał kalendarz, przedstawiający odrzutowiec Diamond I przelatujący nad zatoką San Francisco.W pomieszczeniu stało szare biurko z powyrywanymi szufladami.Na małym stoliku spoczywała elektryczna maszyna do pisania firmy IBM.Z braku prądu nie mogła zadziałać, jednak wciąż wkręcony był w nią papier.- Nie zostawili nawet żadnego telefonu kontaktowego -powiedziała Della.- Napiszę jednak wiadomość i przypnę ją do ściany.Może któryś z agentów jednak tu przyjdzie i skontaktuje się z nami.- A do tego czasu będziemy musieli przetrzymywać Shearsona Jonesa.- A co nam pozostało?Ed rozejrzał się po opuszczonym, zdewastowanym biurze.- Proponuję go uwolnić.I jego, i Petera Kaisera.Nie ma żadnej szansy, że któryś z nich stanie kiedykolwiek przed sądem.Nie w najbliższym czasie.Poza tym co to ma w końcu za znaczenie? W sytuacji, w jakiej znalazł się cały kraj.- To ty przecież uważałeś za swój obowiązek zdemaskować go przed całymi Stanami- zauważyła Della.- A teraz chcesz go wypuścić?Ed usiadł przy stoliku i wykręcił papier z maszyny.Uważnie przeczytał nagłówek i ostrożnie położył papier na stoliku.Kiedy się odezwał, jego głos był zupełnie inny niż przed chwilą - zimny i nieprzyjemny.- Tak - powiedział.- Chcę go wypuścić, ponieważ cały ten kryzys głodowy okazał się czymś zupełnie innym, niż wyglądało to na początku.- Co ty bredzisz?- Wiem, co mówię.Skoro jak twierdzisz, to jest bezpieczny dom Federalnego Biura Śledczego, to dlaczego używają oni papieru firmowego Your Spread From The Sky?Della zmarszczyła czoło.- To po prostu przykrywka.Że niby tu jest firma specjalizująca się w fotografiach powietrznych.To wszystko.Chyba nie spodziewasz się, że wszędzie dookoła będzie podobizna J.Edgara Hoovera.- To właśnie Your Spread From The Sky rozsypała Vorar D nad moimi polami.Nad moimi i nad większością farm w Kansas.A ty chcesz mi wmówić, że to przykrywka dla FBI? I że ty sama jesteś agentką FBI? Mogłabyś wymyślić coś lepszego.- Ed wstał.- Czy ty chociaż raz telefonowałaś do FBI, kiedy wyjechałaś z Wichity? A może udawałaś? Dosyć tego, Della, czas już skończyć z tą głupią grą.Dlaczego tak ci zależy na Shearsonie Jonesie? Przecież nie masz żadnych realnych szans, żeby postawić go przed sądem.Może w ogóle nigdy nie miałaś takiego zamiaru? Dlaczego więc wlokłaś go za sobą przez pół Stanów i tak strasznie strzegłaś? Jaki jest twój związek z Your Spread From The Sky? O co w tym wszystkim, do cholery, chodzi?Della uśmiechnęła się do niego i przechyliła głowę na bok, w geście przywodzącym na myśl zwycięską Shirley Tempie.- Ed - odezwała się.- Chyba nie wątpisz w to, co do tej pory ci powiedziałam.- Nie wiem - westchnął Ed ze złością.Niespodziewanie stwierdził, że drży z emocji, zmęczenia.Doznał krótkotrwałego zawrotu głowy i przez chwilę miał uczucie, że podłoga usuwa mu się spod nóg.- Chcę jednak wiedzieć, co się, do cholery, dzieje?- Co w gruncie rzeczy wiesz o Your Spread From The Sky? - zapytała Della.- To, czego dowiedział się Jack Marowitz.Że latali prawie nad każdą farmą w Kansas na krótko przedtem, zanim pojawił się wirus.Nie jest to raczej przypadek.Della delikatnie położyła rewolwer na biurku.Ed odnotował, oczywiście, znaczenie tego gestu, jednak nie spuszczał wzroku z twarzy Delli i nie zmienił swojej złowrogiej miny.- Cóż - powiedziała Della cicho.- Masz rację.Oni rzeczywiście latali nad tymi farmami.Ale wcale nie po to, żeby je zatruwać.Dowiedzieli się, że pola zostały zatrute i przeprowadzali ich badania w jak najmniej rzucający się sposób.Nastąpiła długa, pełna napięcia cisza, którą przerwał dopiero pełen nienawiści głos Eda.- Spodziewasz się, że ci w to uwierzę? Chcesz mi wmówić, że FBI wiedziało wcześniej o wirusie i że nikogo nie ostrzegało? Na przykład Departamentu Rolnictwa? Albo prezydenta? Czy chociażby Shearsona Jonesa?- Dopóki to nieszczęście nie wybuchło, mój drogi, nikt nie miał pojęcia, że przybierze aż takie rozmiary.Ed powstał i podszedł do okna.Rozsunął firanki i popatrzył w dół, na Hollywood Boulevard.Nie mógł dojrzeć samochodów ze swojego konwoju, ale zauważył Sama Gasiewicza, który stał po drugiej stronie ulicy i ze strzelbą przewieszoną przez ramię trzymał straż.Znów odwrócił się do Delli.- Czy naprawdę jesteś agentką FBI? - zapytał.- Czy może kimś innym? Kimś zupełnie innym?- Co ci chodzi po głowie? Czy zadawałabym sobie trud zbierania materiałów przeciwko Shearsonowi Jonesowi, czy zadawałabym sobie trud więzienia Shearsona i Petera Kaisera, czy zrobiłabym cokolwiek z tego, co robię, od momentu gdy mnie poznałeś, gdybym nie pracowała dla FBI?- A skąd, do cholery, mam wiedzieć?- Posłuchaj - powiedziała Della delikatnie, dotykając jego ramienia.- Muszę więzić Shearsona i Petera Kaisera dopóty, dopóki nie przekażę ich FBI.A poza tym, tak jak i ty, chciałabym znaleźć jakieś bezpieczne miejsce na ziemi, żeby przetrwać ten głód, zarazę, napromieniowaną żywność i tak dalej.To wszystko.Naprawdę.Możesz mi wierzyć, Ed.Ed milczał.Po chwili jednak puścił firankę i otarł ręce z kurzu.- W porządku - powiedział.- Skoro twierdzisz, że mogę ci ufać, zaufam ci.Ale jeśli zrobisz cokolwiek, co zagrozi zdrowiu i życiu któregokolwiek z ludzi tego konwoju, jeśli uczynisz chociaż jeden nierozważny ruch, będziesz musiała od nas odłączyć i dawać sobie radę sama w tej dżungli.Czy rozumiesz, co mówię?Della pochyliła się ku niemu i pocałowała go w policzek.Przez chwilę jej ciężkie piersi opierały się o ramię Eda.Przez chwilę czuł ten specjalny zapach, który nie jest zapachem perfum, ale prawdziwym zapachem kobiety.- Dziękuję ci - wyszeptała.- Wiem, rozumiem, co powiedziałeś i nie sprawię ci zawodu.- A teraz - rzucił Ed - zamierzam odnaleźć Season i Sally.Kręta droga przez Topanga Canyon wprowadziła ich w krainę żałobnej fantazji, jakby konwój zmierzał do miejsca, które może zaistnieć tylko w najbardziej koszmarnych snach grabarza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]