Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Amis Martin Strzala Czasu
- Miasteczko Salem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lkw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Trzymaj się mnie i ląduj na starej nodze.Tak chyba będzie lepiej.Teeno, czy możesz nam pomóc?- Jasna sprawa, koleżanko!Spady są fajniejsze niż szczeniak collie! Po pierwszym opadnięciu uparłem się, by wrócić na górę i spaść z powrotem jeszcze cztery razy “dla wprawy”.(Tak naprawdę dla zabawy).Hazel, pozwoliła mi na to, a Teena dopilnowała, bym nie uszkodził sobie nowej stopy podczas lądowania.Dla człowieka z amputowaną nogą schody to ryzyko, a w najlepszym razie ciężka harówka.Windy zaś wszyscy uważają za urządzenia ponure niczym talia otyłej kobiety, zanadto przypominające wozy do transportu bydła.Spady jednak wywołują ekscytujący zawrót głowy, zupełnie jak skakanie ze stogu siana na farmie mojego wujka, kiedy byłem chłopcem, tylko bez kurzu i upału.O jeju!Wreszcie Hazel przerwała mi.- Posłuchaj, najdroższy.Chodźmy popływać.Proszę cię.- Dobrze.Idziesz z nami, Teeno?- Jakżeby inaczej?- Czy zamontowałaś nam podsłuch, moja droga? - zapytała Hazel.- Czy tylko jednemu z nas?- Nie używamy już wszczepów, Hazel.To zbyt prymitywne Zeb i ja wykombinowaliśmy ustrojstwo, które za pomocą podwójnej trójki poprzez cztery osie nawiązuje dwukierunkową łączność wizualną i dźwiękową.Kolor jest trochę kiepski, ale go odbieramy.- A więc zamontowałaś nam podsłuch.- Wolę to nazywać promieniem szpiegowskim.To lepiej brzmi.No dobra, zamontowałam.- Tak też przypuszczałam.Czy możesz zostawić nas samych? Mam z mężem do omówienia sprawy rodzinne.- Jasna sprawa, koleżanko.Tylko nadzór szpitalny.Poza tym trzy małpki i stare, szybkie kasowanie.- Dziękuję, moja droga.- Standardowa usługa Long Enterprises.Jak będziesz chciała wyleźć spod tej skały, wymień tylko moje imię.Pocałuj go razik ode mnie.Pa, pa!- Teraz naprawdę jesteśmy sami, Richard.Teena podsłuchuje cię i obserwuje w każdym ułamku sekundy, robi to jednak w sposób równie bezosobowy jak woltomierz, a do innej pamięci niż niestała przedostają się wyłącznie dane dotyczące takich rzeczy, jak tętno czy oddychanie.Czegoś w tym rodzaju użyto, by uchronić cię przed bólem w czasie, gdy byłeś taki chory.Wygłosiłem typową dla mnie błyskotliwą uwagę:- Hę?Wyszliśmy z głównego budynku szpitalnego na świeże powietrze.Przed nami rozciągał się mały park umiejscowiony pomiędzy dwoma skrzydłami budynku w kształcie litery U.Plac ten pełen był kwiatów i zieleni, a pośrodku znajdował się basen, którego nieregularny kształt “przypadkowo” pasował doskonale do klombów, ścieżek i krzaków.Hazel zatrzymała się przy zwróconej w stronę basenu ławce skrytej w cieniu drzewa.Usiedliśmy, pozwoliliśmy, by ławka dopasowała się kształtem do naszych ciał, i zaczęliśmy obserwować ludzi w basenie.To prawie tak samo przyjemne jak samo pływanie.- Ile zapamiętałeś ze swego przybycia w to miejsce? - spytała Hazel.- Niewiele.Kręciło mi się w głowie, rozumiesz, od tej rany.- (“Rana” pozostawiła po sobie bliznę cienką jak włos, którą trudno było odszukać.Chyba byłem rozczarowany).- Ta kobieta, Tammy, patrzyła mi prosto w oczy z zatroskaną miną.Powiedziała coś w obcym języku.- Galacta.Nauczysz się go.Jest łatwy.- Tak? W każdym razie powiedziała coś do mnie i była to ostatnia rzecz, jaką pamiętam.Dla mnie było to wczoraj.Obudziłem się dziś rano, by się teraz dowiedzieć, że nie było to wczoraj, tylko Bóg wie kiedy, i przez cały ten czas byłem nieprzytomny.To denerwujące, Hazel.Jak długo to trwało?- Zależy od tego, jak liczyć.Dla ciebie około miesiąca.- Trzymali mnie na prochach przez tyle czasu? To bardzo długo.(Martwiło mnie to.Widziałem, jak ludzie szli na operację prosto z pola bitwy i wracali ze szpitala w stanie fizycznie idealnym, ale uzależnieni od środków przeciwbólowych.Morfiny, demerolu, sans-souci, metadonu czy czego tam jeszcze).- Najdroższy, nie trzymali cię na prochach.- Proszę o playback.- Cały czas byłeś w polu lete.Żadnych farmaceutyków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]