Podobne
- Strona startowa
- Bolesław Prus Lalka
- Charles Dickens Klub Pickwicka
- Anne McCaffrey Planeta Dinozaurow
- Lumley Brian Nekroskop III (2)
- Opowiesci Pielgrzyma
- Piotr Sztompka Socjologia (1)
- Configuring And Troubleshooting Windows XP Professional
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko (2)
- Pamietniki.Rudolfa.HĂśssa
- Stephen King TO
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyższe, sięgające dziewięciu tysięcy metrów szczyty były co prawda przesłonięte chmurami, ale łatwo dawało się wyczuć ich majestatyczną obecność.Śnieg zaczynał się niewiele powyżej zgliszcz nędznych domów i tanich hotelików, które tworzyły Port Pielgrzyma.- Jeżeli zniszczyli kolejkę linową, jesteśmy bez szans - wymamrotał konsul.Na samą myśl o takiej ewentualności poczuł, jak żołądek zaciska mu się w bolesny węzeł.- Widzę pięć pierwszych masztów - powiedział Fedmann Kassad, spoglądając przez lornetkę.- Wydają się nietknięte.- A wagoniki?- Nie ma.Chwileczkę.Tak, jest jeden, przed samą stacją.- Porusza się? - zapytał Martin Silenus, który chyba także zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji.- Nie.Konsul pokręcił głową.Kolejka powinna działać nawet w najgorszą pogodę i przy zupełnym braku pasażerów, żeby uchronić kable przed oblodzeniem.Pielgrzymi wynieśli bagaże na pokład, jeszcze zanim statek zrefował żagle i wysunął trap.Każdy z nich włożył coś, co miało go chronić przed zimnem i niepogodą: Kassad wojskową, kamuflażową pelerynę termiczną; Brawne Lamia długi płaszcz, z niewiadomych powodów zwany trenczem; Martin Silenus grube futro, które lśniło głęboką czernią, by po nagłej zmianie kierunku wiatru przybrać szary kolor; ojciec Hoyt sięgające niemal do ziemi czarne palto, w którym jeszcze bardziej niż do tej pory przypominał stracha na wróble; Sol Weintraub grubą puchową kurtkę, pod którą mieściła się także Rachela; konsul obszerną, trochę znoszoną, ale nadal całkiem przyzwoitą opończę, którą przed kilkudziesięciu laty otrzymał w prezencie od żony.- A co z rzeczami kapitana Masteena? - zapytał Sol, kiedy stanęli u szczytu trapu.Kassad zszedł już na ląd, aby przeprowadzić wstępny rekonesans.- Wyniosłam je - powiedziała Lamia.- Musimy je zabrać.- Wydaje mi się, że jesteśmy nie w porządku - odezwał się ojciec Hoyt.- Należałoby odprawić jakąś.ceremonię.Uczcić śmierć człowieka.- Przypuszczalną śmierć - poprawiła go Brawne Lamia, bez wysiłku podnosząc jedną ręką czterdziestokilogramowy plecak.Jezuita spojrzał na nią ze zdumieniem.- Naprawdę wierzysz, że Het Masteen żyje?- Nie - odparła kobieta.Na jej czarnych włosach osiadło kilka płatków śniegu.Na nabrzeżu pojawił się Kassad i dał znak ręką.Nie zwlekając ruszyli w dół po trapie.Nikt nie obejrzał się, by rzucić pożegnalne spojrzenie na pogrążony w ciszy wiatrowóz.- Pusto? - zapytała Lamia, kiedy zbliżyli się do pułkownika.Z peleryny Kassada znikały ostatnie ślady szaro-czarnego kamuflażu.- Pusto.- A ciała?- Żadnych - odparł, po czym zwrócił się do Sola i konsula.- Zabraliście rzeczy z mesy?Skinęli głowami.- Jakie rzeczy? - zainteresował się Silenus.- Zapas żywności na siedem dni.- Kassad spojrzał w górę, w stronę stacji kolejki linowej.Konsul dopiero teraz zauważył, że pułkownik trzyma w ręce długi karabin bojowy, prawie niewidoczny pod obszerną peleryną.- Nie mamy pewności, czy uda nam się gdzieś uzupełnić zapasy.A mamy pewność, że za tydzień ktokolwiek z nas będzie jeszcze przy życiu? - pomyślał konsul, ale nie powiedział tego głośno.Musieli obracać dwa razy, żeby przenieść cały bagaż do stacji.Wiatr gwizdał w ziejących pustką oknach i wśród osmalonych ruin budowli.Podczas następnej tury konsul dźwignął jeden koniec kufra Masteena, natomiast Lenar Hoyt uginał się pod ciężarem drugiego.- Po co zabieramy ze sobą tego erga? - wysapał jezuita, kiedy wreszcie dotarli do metalowych schodów wiodących na perony.Wielkie płaty rdzy przypominały brązowe porosty.- Nie mam pojęcia - przyznał konsul, także z trudem łapiąc oddech.Z peronu roztaczała się wspaniała panorama Trawiastego Morza.Wiatrowóz, pogrążony w ciemności i opustoszały, stał ze zrefowanymi żaglami, tam gdzie go zostawili.Nad prerią przesuwały się niesione wiatrem tumany śniegu.- Wrzućcie wszystko do środka, a ja sprawdzę, czy da się uruchomić wagonik z kabiny operatora - powiedział Kassad.- Nie sądzisz, że on działa automatycznie? - zapytał Martin Silenus.Jego mała głowa prawie zupełnie zniknęła w obfitym futrze.- Tak jak wiatrowóz?- Nie wydaje mi się - odparł pułkownik.- Wsiadajcie, a ja spróbuję go uruchomić.- Co będzie, jeśli nie zdążysz wskoczyć?! - zawołała Lamia za oddalającym się Kassadem.- Na pewno zdążę.Wnętrze wagonika było zimne i puste, jeśli nie liczyć metalowych ławek w przednim przedziale oraz kilku twardych pryczy w tylnym, znacznie mniejszym.Sam wagonik miał około ośmiu metrów długości i pięciu szerokości; między przedziałami znajdowała się cienka metalowa ścianka z prostokątnym otworem, ale bez drzwi.W rogu tylnego pomieszczenia stało coś w rodzaju sporej szafy, wysokie okna zaś, sięgające od jednej trzeciej ściany do sufitu, umieszczono w przedniej części wagonika.Pielgrzymi zwalili bagaż na stertę pośrodku większego przedziału, po czym zaczęli chodzić w kółko, wymachując rękami i na różne inne sposoby próbując choć trochę się rozgrzać.Jedynie Martin Silenus wyciągnął się jak długi na jednej z prycz; z gęstego futra wystawały tylko jego stopy i czubek głowy.- Kurwa, jak tu włącza się ogrzewanie? - zapytał uprzejmie.Konsul popatrzył na martwą tablicę wskaźników.- Wszystko działa na elektryczność - powiedział.- Myślę, że zrobi się ciepło, jak tylko pułkownik uruchomi maszynę.- Jeżeli pułkownik uruchomi maszynę - poprawił go poeta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]