Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Goœcinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Michelle R. Lovric Carnevale [2003]
- Terry Pratchett 06 Trzy wiedz (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. JeÅ›li uda mi siÄ™ uwolnić was od Tar Valon, tomoże przestanÄ™ myÅ›leć o Owynie.Poczekajcie tutaj.Nadal unikajÄ…c ich wzroku, pospieszyÅ‚ do wyjÅ›cia z alei, zwalniajÄ…c, kiedy byÅ‚ jużprawie u celu.RozejrzaÅ‚ siÄ™ raz szybko dookoÅ‚a, normalnym krokiem wyszedÅ‚ na ulicÄ™i zniknÄ…Å‚ im z oczu.Mat uniósÅ‚ siÄ™, chcÄ…c iść w jego Å›lady, ale zaraz usiadÅ‚ z powrotem. Nie zostawi tych rzeczy powiedziaÅ‚, dotykajÄ…c skórzanych futerałów. Wie-rzysz w tÄ™ opowieść?Rand przykucnÄ…Å‚ obok beczek na deszczówkÄ™, uzbrajajÄ…c siÄ™ w cierpliwość. Co z tobÄ…, Mat? Przecież ty jesteÅ› zupeÅ‚nie inny.Od wielu dni nie sÅ‚yszaÅ‚em two-jego Å›miechu.348 Nie lubiÄ™, gdy na mnie polujÄ… jak na jakiegoÅ› królika warknÄ…Å‚ Mat.WestchnÄ…Å‚, a jego gÅ‚owa wsparÅ‚a siÄ™ bezwÅ‚adnie o ceglany mur karczmy.Nawet w tejpozycji wyglÄ…daÅ‚ na spiÄ™tego.ToczyÅ‚ dookoÅ‚a niespokojnym wzrokiem. Przepraszam.To przez to uciekanie, tych wszystkich obcych i.i w ogóle wszyst-ko.Przez to jestem taki drażliwy.PatrzÄ™ na kogoÅ› i zaraz siÄ™ zastanawiam, czy nie powieo nas Pomorom, albo nas nie oszuka, obrabuje, albo.Na ZwiatÅ‚ość, Rand, czy ciebie towszystko nie denerwuje?Zmiech Randa zabrzmiaÅ‚ jak urywany szczek z głębi gardÅ‚a. Za bardzo siÄ™ bojÄ™, żeby siÄ™ denerwować. Jak myÅ›lisz, co Aes Sedai zrobiÅ‚y jego bratankowi? Nie wiem odparÅ‚ nieswoim gÅ‚osem Rand.ZnaÅ‚ tylko jeden rodzaj kÅ‚opotówz Aes Sedai, w jakie mógÅ‚ wdać siÄ™ czÅ‚owiek. Wydaje mi siÄ™, że nie to, co nam. Nie.Nie to, co nam.Przez jakiÅ› czas siedzieli tylko oparci o mur, nic nie mówiÄ…c.Rand nie wiedziaÅ‚, jakdÅ‚ugo trwa to wszystko.Prawdopodobnie kilka minut, ale miaÅ‚ wrażenie, że czekajÄ… jużcałą godzinÄ™ na powrót àoma albo na chwilÄ™, w której Bartim i Gelb otworzÄ… oknoi obwieszczÄ… wszystkim, że oni sÄ… SprzymierzeÅ„cami CiemnoÅ›ci.W pewnej chwili nakoÅ„cu alei pojawiÅ‚ siÄ™ jakiÅ› czÅ‚owiek, wysoki mężczyzna, który miaÅ‚ kaptur nasuniÄ™tyna gÅ‚owÄ™, a pÅ‚aszcz tak ciemny jak noc na tle oÅ›wietlenia ulicy.Rand zerwaÅ‚ siÄ™ na nogi, chwytajÄ…c rÄ™kojeść miecza Tama tak mocno, że aż go zabo-laÅ‚y kÅ‚ykcie.ZaschÅ‚o mu w ustach i przeÅ‚ykanie Å›liny nie pomagaÅ‚o.Mat uniósÅ‚ siÄ™, wsu-wajÄ…c dÅ‚oÅ„ pod pÅ‚aszcz.Mężczyzna podszedÅ‚ bliżej i w miarÄ™, jak siÄ™ zbliżaÅ‚, Rand czuÅ‚ coraz silniejszy Å›ciskw gardle.Mężczyzna zatrzymaÅ‚ siÄ™ nagle i odrzuciÅ‚ kaptur.Kolana omal nie ugięły siÄ™pod Randem.To byÅ‚ àom. Cóż, skoro mnie nie poznajecie bard uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko to znaczy, żew takim przebraniu uda mi siÄ™ przejść przez bramy.àom przepchnÄ…Å‚ siÄ™ miÄ™dzy nimi i zaczÄ…Å‚ przekÅ‚adać rzeczy ze swojego Å‚aciategopÅ‚aszcza do nowego, tak szybko, że Rand ledwie je odróżniaÅ‚.WidziaÅ‚ teraz, że nowypÅ‚aszcz jest ciemnobrÄ…zowy.Głęboko, urywanie wciÄ…gnÄ…Å‚ powietrze do pÅ‚uc, ale nadalmiaÅ‚ uczucie, że jego gardÅ‚o zacisnęło siÄ™ niczym pięść.BrÄ…zowy, nie czarny.Mat nadaltrzymaÅ‚ rÄ™kÄ™ pod pÅ‚aszczem, jakby zamierzaÅ‚ użyć ukrytego sztyletu.àom zerknÄ…Å‚ na nich przelotnie, po czym obdarzyÅ‚ ich ostrzejszym spojrzeniem. To nie pora, żeby tak siÄ™ bać.ZaczÄ…Å‚ zrÄ™cznie tworzyć toboÅ‚ek ze swojego starego pÅ‚aszcza i instrumentów, w takisposób, że Å‚atki zostaÅ‚y schowane w Å›rodku. BÄ™dziemy stÄ…d wychodzili kolejno, w takiej odlegÅ‚oÅ›ci; żeby nie stracić siÄ™ z oczu.DziÄ™ki temu nikt nas nie powinien zapamiÄ™tać.Czy nie mógÅ‚byÅ› siÄ™ przygarbić? do-daÅ‚ w stronÄ™ Randa. Ten twój wzrost jest jak sztandar.349ZarzuciÅ‚ sobie toboÅ‚ek na plecy, wstaÅ‚ i nasunÄ…Å‚ kaptur na gÅ‚owÄ™.ZupeÅ‚nie nie przy-pominaÅ‚ siwowÅ‚osego barda.ByÅ‚ po prostu zwykÅ‚ym wÄ™drowcem, czÅ‚owiekiem zbytbiednym, by móc sobie pozwolić na konia, a tym bardziej na powóz. Chodzmy.Już zmarnowaliÅ›my za dużo czasu.Rand zgodziÅ‚ siÄ™ skwapliwie, ale mimo tego, wciąż baÅ‚ siÄ™ wyjść z alei na plac.NiktspoÅ›ród rzadkich grup ludzi, rozproszonych na placu, nie obdarzyÅ‚ ich niczym wiÄ™cejniż tylko przelotnym spojrzeniem wiÄ™kszość w ogóle na nich nie patrzyÅ‚a on jed-nak skuliÅ‚ ramiona, czekajÄ…c na okrzyk ostrzegajÄ…cy przed SprzymierzeÅ„cem Ciemno-Å›ci, który zmieni tych zwykÅ‚ych mieszczan w żądny krwi motÅ‚och.ObiegÅ‚ wzrokiemotwartÄ… przestrzeÅ„, ludzi krzÄ…tajÄ…cych siÄ™ wokół swych codziennych spraw, a kiedywreszcie dostrzegÅ‚ Myrddraala, zdążyÅ‚ już pokonać poÅ‚owÄ™ placu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]