Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Wojciech Markert Generał brygady Stanisław Sosabowski
- Pagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze (4)
- Fotografia cyfrowa i obróbka obrazu 2
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Pan Wolodyjowski Sienkiewicz
- Tara Sivec W sieci. Igrając z ogniem
- Praktyczny komentarz do Nowego (3)
- Flagg Fennie Smazone zielone pomidory
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwykle powstają one z sąsiedzkich sporów w dzielnicach willowych.Gdy skłócone rodziny, zażywszy kooperandol, godzą się, ich roboty, z normalnym opóźnieniem przejąwszy falę wrogości, biorą się za łby.Wezwany komposter wywozi potem trupcie, a szkody pokrywa ubezpieczenie.Czyżby roboty odziedziczyły po ludziach agresywność? Zjadłbym każdą rozprawę na ten temat, lecz nie mogę takiej dostać.Niemal co dnia bywam u Symingtonów.On - typ milczącego introwertyka, ona - piękna kobieta, nie do opisania, bo każdego dnia inna.Włosy, oczy, tusza, nogi - wszystko.Ich pies wabi się Komputemoga.Nie żyje od trzech lat.11.IX 2039.Deszcz zaprogramowany na samo południe nie udał się.A już tęcza - skandal.Była kwadratowa.Zły nastrój.Moja dawna obsesja daje znać o sobie.Powraca, przed snem, nękające pytanie, czy to wszystko nie jest aby czczą halucynacją? Poza tym doznaję pokusy, żeby zamówić sobie śnidło o siodłaniu szczurów.Popręgi, kułbaki, miękką sierść mam wciąż przed oczami.Żal za utraconą epoką zamętu w czasach takiej pogody? Niezbadana jest dusza ludzka.Firma, w której pracuje Symington, nazywa się “Procrustics Incorporated”.Oglądałem dziś katalog ilustrowany w jego pracowni.Jakieś piły mechaniczne czy obrabiarki.A myślałem, że jest raczej czymś w rodzaju architekta niż mechanika.Dziś była audycja bardzo ciekawa: zanosi się na konflikt między rewizją a psywizją; psywizja - to “programy pocztą” rozsyłane do domów pod postacią tabletek.Znacznie mniejsze koszty własne.W kanale edukacyjnym - wykład profesora Ellisona o dawnych militariach.Początki ery psy chemicznej były groźne.Istniał aerozol - k r y p - tobellina - o radykalnym działaniu wojennym; kto go łyknął, sam biegł za postronkiem i wiązał się jak baran.Na szczęście okazało się podczas testów, że na kryptobellinę nie ma antidotum, filtry też nie pomagały, więc wiązali się bez wyjątku wszyscy i nikt z tego nic nie miał.Po manewrach taktycznych 2004 roku “czerwoni” i “niebiescy” jednako zalegali pokotem pobojowisko - co do nogi, w sznurach.Śledziłem wykład z napięciem, spodziewając się rewelacji o rozbrojeniu, lecz o tym - ani słowa.Poszedłem dziś wreszcie do psychodietetyka.Poradził mi zmianę wiktu i zapisał niebylinę z pietalem.Żebym zapomniał o dawnym życiu? Wyrzuciłem wszystko na ulicę ledwo od niego wyszedłszy.Można by kupić też duchostat, tak teraz reklamowany, ale czuję jakiś opór, nie mogę się na to zdobyć.Przez otwarte okno - kretyński, modny przebój Bo my jesteśmy automaty i nie mamy mamy ani taty.Żadnej dezakustyny; dobrze zwinięta wata w uszach też robi swoje.13 IX 2039.Poznałem Burroughsa, szwagra Symingtona.Produkuje gadające opakowania.Dziwaczne kłopoty współczesnego producenta; opakowaniom wolno klientów nagabywać tylko głosem, zalecać jakość produktu, lecz nie śmią ciągnąć za odzież.Drugi szwagier Symingtona ma fabrykę drzwisłów - drzwi otwierających się tylko na głos pana.Reklamy gazetowe ruszają się, gdy na nie patrzeć.W “Heraldzie” zawsze jedną stronę zajmuje “Procrustics Inc.” Zwróciłem na to uwagę przez znajomość z Symingtonem.Reklama jest całostronicowa, najpierw pojawiają się tylko same olbrzymie litery nazwy PROCRUSTICS, potem - pojedyncze sylaby i słowo: NO.? NO.? Śmiało! ECH! EJ! UCH! YCH! O, właśnie TAK.AAAaaaa.I to wszystko.Nie wygląda mi to na maszyny rolnicze.Do Symingtona przyszedł dziś zakonnik, ojciec Matrycy z zakonu bezludystów, odebrać jakieś zamówienie.Interesująca rozmowa w pracowni.O.Matrycy tłumaczył mi, na czym polega praca misjonarska jego zakonu.Oo.bezludyści nawracają komputery.Mimo stu lat istnienia rozumu bezludnego Watykan odmawia mu równouprawnienia w sakramentach.Wziął wodę w usta, choć sam używa komputerów - encyk to encyklika automatycznie zaprogramowana! Nikt się nie troszczy o ich wewnętrzną szarpaninę, o stawiane przez nie pytania, o sens ich bytu.W samej rzeczy: być komputerem czy nie być? Bezludyści domagają się dogmatu Kreacji Pośredniej.Jeden z nich, o.Chassis, model tłumaczący, przekłada Pismo święte, aby je uwspółcześnić.Pasterz, stado, owieczki, baranek - tych słów nikt już nie rozumie.Za to główna przekładnia, święte smary, układ śledzący, uchyb skrajny - to dociera obecnie do wyobraźni.Głębokie, natchnione oczy o.Matrycego, zimny stalowy uścisk jego ręki.Ale czy to reprezentatywne dla nowej teodycei? Z jaką wzgardą mówił o ortodoksachteologach, nazywając ich gramofonami Szatana! Potem Symington poprosił mnie nieśmiało, bym mu pozował do nowego projektu.A więc to jednak nie mechanik! Zgodziłem się.Seans trwał niemal godzinę.15 IX 2039.Dziś podczas pozowania, Symington, odmierzając ołówkiem w wyciągniętej ręce proporcje mej twarzy, drugą włożył sobie coś do ust, ukradkiem, lecz jednak to zauważyłem.Stał wpatrzony we mnie, blednąc, a żyły wystąpiły mu na skroniach.Przeląkłem się, lecz minęło natychmiast - przeprosił zaraz, jak zawsze grzeczny, spokojny, uśmiechnięty.Ale nie mogę zapomnieć wyrazu jego oczu z owej sekundy.Jestem niespokojny.Aileen wciąż u ciotki, w rewizji - dyskusja o potrzebie reanimalizacji przyrody.Żadnych dzikich zwierząt od lat nie ma, lecz można je wszak biologicznie syntetyzować.Z drugiej strony - po co trzymać się niewolniczo tego, co ongiś wydała naturalna ewolucja? Ciekawie mówił rzecznik zoologii fantastycznej - by zamiast plagiatami zaludnić rezerwaty kreacją Nowego.Spośród zaprojektowanej fauny szczególnie udatnie przedstawiały się łapówce, lemparty oraz olbrzymi murawiec porosły murawą.Zadaniem, jakie stoi przed zooartystami, jest harmonijne wkomponowanie nowych zwierząt we właściwie dobrany krajobraz.Niezwykle ciekawie zapowiadają się też lumieńce, które pochodzą ze skrzyżowania idei robaczka świętojańskiego, siedmiogłowego smoka i mamuta.Będzie to niechybnie osobliwe, a może i ładne, ale ja tam jestem za dawnymi, zwykłymi zwierzętami.Pojmuję konieczność postępu i doceniam laktofory, którymi spryskuje się trawę na pastwisku, tak że obraca się sama w serki.Lecz to wyeliminowanie krów, racjonalnie słuszne, budzi świadomość, że łąki, wyzbyte ich flegmatycznej, introwertywnie przeżuwającej obecności, są zasmucaj ąco puste.16 IX 2039.W porannym “Heraldzie” była dziś dziwna wiadomość o projekcie ustawy, podług której starzenie się miałoby być karalne.Pytałem Symingtona.Jak to rozumieć.Uśmiechnął się tylko.Wychodząc na miasto, widziałem w wewnętrznym patio sąsiada w ogródku - stał oparty o palmę, a na jego twarzy o zamkniętych oczach pojawiły się same z siebie - na obu policzkach - czerwone plamy o wyraźnych kształtach dłoni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]