Podobne
- Strona startowa
- Władysław Łoziński Pko proroka
- Łoziński Władysław Oko proroka
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osloskop.net]
- Weber Ringo tom 2 Marsz ku morzu
- Spellforce The Order of Dawn
- Grisham John Wspólnik
- Bogusława Czosnowska Ostatni gong
- Hannah Sophie Konstabl Simon Waterhouse 4 Druga połowa żyje dalej
- Christie Agatha Poirot prowadzi sledztwo (SCAN
- Terry Pratchett Mort (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Silentium! 113 upominał na próżno nominalny przestrzegacz porządku szkolnego, takzwany familias.Czorgut pochwycił w obie swe szorstkie dłonie jasnowłosą głowę swej ofiary i w jednymmgnieniu oka w dziwny wprowadził ją nieład, a potem w napomkniony powyżej sposób takgwałtownie pięścią przesunął mu po twarzy, że biednemu przestraszonemu Julkowi krew pu-ściła się z nosa.Czorgut nie spostrzegł tego, a lękając się nadejścia profesora, zaczął prędko przygładzaćmu włosy.Lecz w tej chwili profesor ukazał się już we drzwiach.111A d s u m! (łac.) Jestem!112e m i n e n t y s t a (łac.) celujący uczeń, prymus113S i l e n t i u m! (łac.) Spokój! Cisza!58 Co tu się dzieje? zapytał surowo.Cisza nastała, jakby mak siał.Stary pedagog powiódł wprawnym okiem po całej szkole i spostrzegł nagle skrwawionegoJulka.Nasrożył się, aż strach przejął siedzących w ostatniej ławce, i usiadłszy na powrót nakatedrze wytoczył formalne śledztwo. Przystąp tu, %7łwirski.Julek wysunął się na środek i stanął przed katedrą. Co ci kto zrobił? zapytał profesor.Cisza nastała w klasie, że nikt ani mrugnąć nie śmiał.Julek zawahał się czegoś, obejrzałsię za swym napastnikiem, a widząc ciągły szyderczy uśmiech na jego ustach i prawie po-większony jeszcze wyraz wyzywającej zuchwałości w oczach, zmarszczył z lekka czoło iodpowiedział stanowczo: Nikt mi nic nie zrobił, panie profesorze.Całą szkołę obiegł przytłumiony szmer zdziwienia. Jak to nic? żachnął się profesor skądże ta krew? Z nosa odpowiedział naiwnie zapytany. Któż ci ją puścił? Nikt, sama się puściła.114 Ad locum, asine! krzyknął pedagog rozgniewany i nie troszcząc się więcej o tęsprawę, zaczął dalszy wykład.Julek wrócił do swej ławki, a czuł jakoś instynktem, że szlachetnym swym zaparciem od-niósł większy tryumf nad przeciwnikiem, niż gdyby go był na najsurowszą naraził karę.Kiedy usiadł na dawnym miejscu, Czorgut ukradkiem pochwycił go za rękę i szepnął munieznacznie: Przepraszam cię, nie jesteś fagasem, będziemy odtąd przyjaciółmi.I w samej rzeczy, od tej chwili, od tego drobnego, mało znaczącego wypadku zawiązała sięnaprawdę szczera pomiędzy obudwoma przyjazń.Czorgut powziął szczególny szacunek isympatię do swego słabszego sąsiada, a z natury szczery, wylany, otwarty Julek nie ode-pchnął podawanej ręki do zgody i braterstwa.Przyjazń zresztą Damazego Czorguta nie zasługiwała wcale na wzgardę lub lekceważenie.Najzuchwalszy i najniesforniejszy uczeń w klasie, był on oraz najzdolniejszy i największemiał u kolegów zachowanie.Nie obeznany z zwyczajami i obyczajami szkolnymi Julek zna-lazł w nim od razu doradcę i przewodnika, a tak pierwsze słabe w początkach węzły przyjaznispajały się coraz silniej.115Damazy był od dzieciństwa sierotą po jakimś pisarzu prowentowym , matka, służącgdzieś za klucznicę, bardzo słabej udzielała mu pomocy, mimo więc swego nader młodocia-nego wieku musiał po większej części sam starać się na siebie.Dawał lekcje początkowym116normalistom , przepisywał skrypta wyższym gimnazjalistom, wyrabiał zadania domowe iszkolne swym słabszym kolegom, a tak z trudem, mozołem, przy głodzie i chłodzie przebijałsię jakoś z klasy do klasy.Zwietne postępy w szkołach, bystre do wszystkiego pojęcie i niesłychana pamięć jednałymu o tyle względy profesorów, że najczęściej patrzyli przez szpary na gwałtowne wybrykijego od pierwszej już młodości zuchwałej i niesfornej natury.Ludzie, co wcześnie sami muszą starać się o siebie, przyuczają się zazwyczaj porządku,statku i oszczędności; u Damazego Czorguta działo się przeciwnie.114A d l o c u m, a s i n e! (łac.) Na miejsce, ośle!115p i s a r z p r o w e n t o w y (łac.) niższy oficjalista dworski zajmujący się kontrolą dochodów w go-spodarstwie116n o r m a l i s t a (łac.) uczeń szkoły normalnej, czyli podstawowej59Dwa bochenki razowego chleba nadsyłane mu regularnie co tydzień od matki służyły muza bezpieczną rezerwę, na którą mógł spuścić się na najgorszy wypadek.Cokolwiek też zaro-bił ubocznie, przepuszczał tej samej chwili nie pamiętając o jutrze.Nigdy jakaś stalsza troskanie zasępiła jego czoła, nie zamąciła mu jego spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]