Podobne
- Strona startowa
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Asimov Isaac Druga Fundacja (SCAN dal 850)
- Asimov Isaac Druga Fundacja
- Robert Jordan Wielkie Polowanie BMFXE6CH5QELW
- Christie Agatha Pani McGinty nie zyje
- Jordan Robert Czarna wieza
- Estep Jennifer Akademia mitu 02 Pocałunek Gwen Frost
- Alfred Szklarski Tomek wsrod lowcow glow (2)
- Stanislaw Grzesiuk Boso, ale w ostrogach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po mojej lewej zobaczyłam kolejne otwarte drzwi, przezktóre widać było gazowy kominek z giętymi prętami i przyczepionymi237do nich nitkami kurzu przypominającymi ozdobę choinkową, która daw-no już straciła swój blask.Nad kominkiem wisiał obraz przedstawiającychłopca z flamastrem w dłoni.Chłopiec napisał na ścianie Joy Divi-sion i teraz stał nieco odsunięty, oceniając swoje dzieło.Jego twarz byłaniewidoczna.Momentalnie rozpoznałam w obrazie styl Mary.Coś wpozycji chłopca wywoływało we mnie wrażenie, że za chwilę się odwró-ci i przyłapie mnie na szpiegowaniu.Całość wprawiała mnie w niepokóji kazała spuścić wzrok.Jak ona to robiła? Jak za pomocą pędzla i kilkufarb tworzyła coś tak niezwykłego?Mary zeskoczyła ze schodów i wylądowała obok mnie, sprawiając, żewykrzyknęłam z trwogą.- Proszę.Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.- Trzymała wdłoni plaster.Nie mogłam zrozumieć, czemu nie jest wciąż na mniewściekła, dlaczego obchodzi ją moje skaleczenie.Wyciągnęłam rękę po plaster, ale Mary już odklejała od niegoochronne kawałki papieru.Gdy je usunęła, włożyła plaster między zęby ipodwinęła moją koszulę.Nie spodziewałam się tego i gwałtownie cofnę-łam całe ciało.Uderzyłam plecami w ścianę.Było za pózno - widziałabliznę, różową linię dzielącą mój brzuch na pół.Widziała również mójstanik, ponieważ podciągnęła koszulę wyżej, niż było trzeba.Ale biustonosz jej nie interesował.Widziałam, gdzie wylądował jejwzrok: na mojej zniszczonej skórze.Po operacji usłyszałam pielęgniar-kę, która myśląc, że śpię, powiedziała:- Lepiej, żeby nigdy nie utyła.Ten brzuch z odrobiną tłuszczu bę-dzie wyglądał jak tyłek.- Jej kolega się zaśmiał i nazwał ją wredną suką.Mary była zafascynowana moją blizną.Patrzyła na nią bez zahamo-wań.Miałam wielką ochotę wyrwać poły bluzki z jej rąk i zakryćbrzuch, ale bałam się przedkładać swoje chęci nad jej własne.Marychciała patrzeć, a ja wiedziałam, co się dzieje, gdy się jej sprzeciwiam.Polizała swój palec, wytarła plamkę krwi z mojej skóry i nakleiła pla-ster, przyciskając go knykciem.Ona jest nienormalna, pomyślałam so-bie, gdy się do mnie uśmiechnęła.Przyszło mi do głowy, że ta tak zwana238pomoc może być subtelną formą przemocy.Jeśli jej celem było upoko-rzenie mnie, to znowu się jej udało.- Co o nim sądzisz? - spytała, kiwając głową w kierunku obrazu nadkominkiem.- Podoba ci się?- Tak.Spojrzała na mnie zdziwiona.- To wszystko? Myślałam, że uwielbiasz moje prace.Tak bardzo, żenie mogłaś się powstrzymać przed kupieniem jednej z nich.- Jest.jest dobry.Wszystkie są dobre.- Dwa inne obrazy wisiały wholu.Jeden przedstawiał mężczyznę, kobietę i chłopca siedzących przystole, a drugi tego samego mężczyznę i tę samą kobietę - ona patrzyła wlustro, a on leżał na łóżku za jej plecami.Kobieta siedziała plecami dopatrzącego, jej twarz widać było jedynie w lustrzanym odbiciu.Wyda-wało mi się, że ze mnie szydzi, więc się odwróciłam.Na tle wytartychtapet obrazy Mary się wybijały, żywe i hipnotyczne, jak diamenty prze-świtujące spod warstwy szlamu.Widok był zgrzytliwy - te płótna tu niepasowały, wydawały się drastycznie nie na miejscu, ale bez nich ten dombyłby absolutnie bezduszny.Miałam silne wrażenie - jedno z najdziw-niejszych uczuć, jakich kiedykolwiek zaznałam - że ten dom potrzebujeobrazów Mary.- Wiem, nie chciałabyś powiesić ich w swoim domu.- Mary myliłamój podziw z odrazą.- Parszywa rodzinka, lecz takie jest życie w osie-dlu Winstanley.Jesteś odważna, że tu przyjechałaś.Ci ludzie już tu niemieszkają, ale jest mnóstwo innych tego samego sortu, a nawet gor-szych.- Nie jestem odważna - odparłam.Czy ona nie widziała, jak bardzosię boję? Czyżby ze mnie drwiła?- Cieszę się, że tu jesteś - powiedziała.- Jestem ci winna przeprosi-ny za to, co się wydarzyło w czerwcu.Nie chciałam aż tak cię przerazić.Mów o czymś innym.Błagam, zmień temat.%7łuchwa zaczynała mnieboleć, tak mocno ją zaciskałam.239- To ja byłam przerażona.Jak najgorsza egoistka, nie pomyślałam.- Nie dokończyła zdania.- Ciebie to nadal dręczy, prawda? To zajście wgalerii.Jak śmiała domagać się ode mnie potwierdzenia? Zaczął we mniewzbierać gniew, ale próbowałam przytaknąć, jak gdyby nigdy nic.Mojaodruchowa reakcja na złość: głęboko ją zakopać, nim zostanie użytaprzeciwko mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]