Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (2)
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933
- Silmarillion
- Potocki Jan Rekopis znaleziony w Saragossie
- Ted Allbeury Wszystkie nasze jutra
- R02B
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Patrzcie! Tramwaj! Urlop skończony.Tylko na całe życie pozostaną mi w pamięci Wasyl pracujący za pięćdziesiąt groszy dziennie, stary człowiek, który chciał mnie pocałować w rękę za kilka kawałków chleba, panienka, która poszła "na szpilkę", i "trzecia kompania".2.WojnaRajzaWojny się nie bałem."Nie damy guzika od munduru", "Silni - zwarci - gotowi".Hasła te, rozlepiane na murach Warszawy, nastrajały bojowo, optymistycznie.Wszyscy twierdzili, że Niemcy wojny nie zaczną, że mają słabe wyposażenie techniczne z materiałów zastępczych, że za dwa tygodnie będziemy w Berlinie - oto jakie krążyły wersje, a miały na celu wmówienie w ludzi, że wszystko u nas jest na klawo.Wkrótce okazało się, że oddaliśmy nie tylko guzik, ale i cały naród w niewolę.Że ci od rządzenia byli owszem: "silni" - w gębie, "zwarci" - przy pijaństwie i "gotowi" - do ucieczki za granicę.W pierwszych dniach wojny codziennie rano jeździłem do fabryki.Jazda tramwajem urozmaicona była nalotami samolotów niemieckich, które bombardowały miasto.Po tygodniu wszystkim pracownikom wypłacono miesięczne zarobki i.wysiadka.Fabryka zamknięta.Co teraz robić? Całą grupą kolegów z naszej ulicy chodziliśmy po mieście szukając chętnych, którzy zechcą nas przyjąć do wojska albo do prac związanych z obroną Warszawy.Nikt nas nie chciał.Wszędzie tłumy ludzi i odpowiedź: Nie mobilizujemy.Brak broni.Brak sprzętu.Dowiedzieliśmy się.że przez radio wzywają, żeby wszyscy zdolni do noszenia broni opuszczali Warszawę, bo w Garwolinie odbywa się mobilizacja.Z Warszawy wyruszyliśmy we trzech.Trzech najlepszych kolegów z naszego domu o jednakowych imionach, trzech Staśków.Koledzy, żeby nas rozróżnić, nazywali mnie "Długi", drugi Stasiek był "Średni", trzeci "Mały".Po wielu przygodach dotarliśmy do Lublina.Po drodze mijaliśmy zbombardowane wsie i miasteczka.W Garwolinie zamiast mobilizacji zastaliśmy morze ognia.Wojsko nie wpuszczało ludzi do płonącego miasteczka, ale my też byliśmy uparci.Przecież taka przeszkoda nie może zmienić naszych zamiarów! Okrążyliśmy Garwolin i znów znaleźliśmy się na szosie.Ale pierwszej nocy nie doszliśmy do Kojbieli.Szliśmy szosą, śpiewając głośno wojskowe piosenki.Raptem tuż przed nami ktoś krzyknął: "Stój! Co to za wrzaski po nocy?" Słychać głos, ale człowieka nie widać.- Co? Wrzaski? - zapytałem zdziwiony.- Nie masz pan, widzę, artystycznej duszy, jeśli takie piękne wojskowe melodie nazywasz pan wrzaskiem.- Zamknąć gęby! - padł rozkaz niewidzialnego człowieka.Orientujemy się tylko, że stoi trzy kroki przed nami.Nie wiemy, kto nam szura, więc na wszelki wypadek każdy z nas już włożył rękę do kieszeni, w której trzyma "pomocnika" - a Średni zakpił:- Panie, idź pan spać do mamusi pod pierzynę, jak się pan głosu ludzkiego boisz.Tacy nie powinni w nocy na szosę wychodzić.- Nie mądrzyć się tyle - posłyszeliśmy i dopiero wtedy zobaczyliśmy właściciela głosu.- Oficer, cholera - szepnął półgłosem Mały.A ten już podszedł bliżej, a za nim dwóch żołnierzy z karabinami.- Dokąd idziecie? - zapytał.- Do wojska, panie, do wojska - odciął się Średni.- Weź nas do siebie, to dalej nie będziemy szli.- Nie gadać! Dokumenty proszę pokazać.- Najpierw się pyta, a jak odpowiadamy, to znów "nie gadać" - margotałem pod nosem, wyciągając z kieszeni dowód i kartę z komisji poborowej, na której byłem w maju i otrzymałem kategorię "A" - zdolny do służby wojskowej.Zanim podaliśmy dokumenty, oficer pytał nas kolejno:- Nazwisko? Podałem nazwisko.- Imię?- Stanisław.Teraz pyta Małego.- Nazwisko?Mały powiedział nazwisko.- Imię?- Stanisław.Ze Średnim to samo.Gdy podał imię: Stanisław - oficer wrzasnął:- Tylko bez wygłupiania, do jasnej cholery! Wariata ze mnie robicie?Parsknęliśmy śmiechem.Podałem mu nasze dokumenty.- Zobacz pan sam, czy robimy z pana wariata.Taka umowa.Wszyscy to samo imię.Obejrzał dokładnie dokumenty, oddał i pozwolił nam iść dalej, dając na drogę przestrogę, żebyśmy zachowywali się cicho, bo nas zamknie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]