Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska I XII
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.,,kłamstwo oświęcimskie”, jest nie bardzo winny, ponieważ negowanie zamordowania iks milionów ludzi w obozach zagłady jest niezbyt szkodliwe.Fakt ten daje, jeśli idzie o mnie, tego rodzaju rykoszet, że gdybym był dwadzieścia lat młodszy, szybko wyemigrowałbym dokądkolwiek.Jest to rodzaj zanieczyszczania środowiska nikczemnością, płaskością i podłością, z którym nie mogę się pogodzić.Sam zresztą nigdy nie byłem w oświęcimskim muzeum, było mi to zupełnie niepotrzebne — ale ja wojny doświadczyłem na własnej skórze.— Dotykamy tu w skrajnej formie problemu granic wolności wypowiedzi.— Z jednej strony jest dobrze, że zarówno ojciec Rydzyk, jak i Jerzy Urban mogą swobodnie działać, z drugiej — coś się w człowieku przeciw temu buntuje.Rozumiem oczywiście intencje tych Amerykanów, którzy w imię Pierwszej Poprawki udaremnili usunięcie z wystawy w Nowym Jorku obrazu Matki Boskiej obwieszonej łajnem słonia — ja bym chciał, żeby podobnych rzeczy nie było, ale nie uważam, by z pomocą policji należało usuwać ludzi, którzy je robią.Notabene w naszym Muzeum Narodowym widziałem kiedyś palce trupów zanurzone w probówkach z formaliną i obstawione dokoła syczącymi palnikami acetylenowymi.Doszliśmy do tego, że dziełem sztuki mogą być rozkładające się zwłoki.— Czy w takim razie i Ratajczaka nie powinno się bronić w imię Pierwszej Poprawki, zwalczając oczywiście przy tym jego poglądy? Tak pisał na przykład komentator „Gazety Wyborczej”.— Uważam jednak, że nie jest bezzasadna ustawodawcza moc niemieckich zakazów w kwestii „Auschwitzluge”, czyli tak zwanego kłamstwa oświęcimskiego.Amazon, największa księgarnia internetowa, sprzedawał Mein Kampf — Niemcy doprowadzili do wycofania tej książki.Nawiasem mówiąc — mam ją, jest potwornie nudna i trudno przebrnąć przez pierwsze dziesięć stron…— A czy pan się zgadza z tezą Hannah Arendt o banalności zła?— Dużo jest w tym prawdy.Bezkarne czynienie zła musi być dla wielu rzeczą przyjemną.Czytałem relację o pewnym oddziale niemieckim, który skierowany został do małego miasteczka, by rozstrzelać zebranych tam Żydów.Dowódca miał łzy w oczach i zapewniał, że nikt tego czynić nie musi; znaleźli się jednak tacy, którzy chcieli.Potem wszyscy się do egzekucji przyzwyczaili i skarżyli się głównie na to, że broń się zanadto rozgrzewa, a zużycie nabojów jest zbyt wielkie.Problem rozwiązano, sięgając po techniki mordu bardziej masowego.Nie potrafię przejść obojętnie obok tego rodzaju dokumentów, są na swój przerażający sposób fascynujące.Hugo Steinhaus opisuje w pamiętnikach, jak pod koniec wojny oglądał pociągi, którymi wieziono do Oświęcimia czterysta tysięcy węgierskich Żydów, mijające małą miejscowość, gdzie się pod fałszywym nazwiskiem ukrywał.Nie podaje żadnego komentarza — co wydaje mi się bardzo zasadne.— Wciąż krążymy wokół pytania „unde malum”…— Wśród ludzi czyniących zło są chyba dwie zasadnicze kategorie: jedni robią to, bo lubią, i chętnie korzystają z okazji, drudzy zaś może i nie lubią, ale podporządkowują się.Jeśli władza nakazuje rozstrzeliwanie i mordowanie, to oni nie będą się może do tego szczególnie przykładać, ale za cyngiel pociągną.W czasie okupacji zauważyłem, że ludzie, których nikt by o to nie posądził, zachowywali się nieraz wspaniale i szlachetnie, inni natomiast, z pozoru zacni, okazywali się kanaliami.Nie śmiałbym powiedzieć, że pod ciśnieniem warunków odsłania się prawdziwy rdzeń ludzkiej natury, że schowany głęboko w nas trzpień charakteru zostaje obnażony — to nie jest tak prymitywnie proste, choć jakieś predyspozycje zapewne się wtedy ujawniają.Pytanie unde malum ma dla mnie odpowiedź czysto naturalistyczną, z przymieszką czynnika socjologicznego: z chwilą kiedy można czynić zło, jedni się z tym godzą chętnie, inni mniej chętnie, nieliczni zaś będą gotowi nawet złożyć ofiarę z własnego życia, by uratować kogoś innego.— Eksperyment Miligrama, skądinąd kontrowersyjny, pokazał rolę autorytetu: uczestnicy eksperymentu, zwyczajni ludzie, gotowi byli stosować wobec innych elektrowstrząsy o wielkiej sile tytko dlatego, że tak im polecono, choć wiedzieli, czym to ofierze grozi.— Pokazała to też wystawa o zbrodniach Wehrmachtu, która wywołała w Niemczech tyle szumu.Teraz wprawdzie odkryto, że na niektórych zdjęciach oprawcami są nie żołnierze niemieccy, lecz szaulisi czy estońscy esesmani, i zaczęto mówić, że wystawa pokazuje nieprawdę, ja się z tym jednak nie zgadzam.Może i były tam pomyłki, ale mało istotne.Na pytanie zadawane przez młodą generację Niemców rodzicom, czy teraz raczej dziadkom:Jak mogliście to robić? — niesłychanie trudno udzielić odpowiedzi.Kiedy się robi coś pod wpływem powszechnej fali społecznej i z przyzwoleniem najwyższych władz, wygląda to zupełnie inaczej, niż gdy ktoś skrytobójczo i po cichu kogoś morduje.Wrócę jeszcze do kwestii skłonności, które też nie są bez znaczenia.Była taka autorka powieści psychologiczno–kryminalnych, Patricia Highsmith, która bohaterami swych książek czyniła samych obsesjonatów.Braliśmy udział oboje w pewnym literackim konkursie, tematem był czerwono–niebieski materac.Materac stał się u mnie znakiem widniejącym w wystawowym oknie, po którym bohater opowiadania orientuje się, że tkwi wewnątrz cybernetycznej wizji wirtualnej — nie było żadnego trupa.A ona napisała o tym, jak dwóch chłopców się zmawia, który z nich potrafi wejść do hotelu, zadzwonić do przypadkowego pokoju i roztrzaskać temu, kto otworzy, głowę tak zręcznie, by się mózgiem nie pochlapać.Literacko było to dobre — ale mnie odepchnęło.Ja bym się rękami i nogami zapierał — nie chcę!! Nie znaczy to wcale, że jestem taki zacny, ale nie lubię scen przemocy ani dręczenia kogoś.Zdaje mi się przy tym, że zło nie występuje nigdy bez większej czy mniejszej przymieszki głupoty.— Potrzebne jest przynajmniej zawieszenie własnego osądu.Jeśli nawet przyjąć tak dominującą rolę autorytetu, jak chciał Miligram, to jednak zwykły zdrowy rozsądek musiał zostać u uczestników jego eksperymentu wyłączony.— Mogę pana zapewnić, że gdyby w herbacie stojącej obok pana na stoliku była trucizna, nie pozwoliłbym jej panu wypić.Nie dlatego, że pana szczególnie lubię — ale są rzeczy, których się nie robi.To czysto odruchowy, wewnętrzny kod.Przekonanie, że toniemy raczej w falach głupoty niż absolutnego zła, znajduje silne uzasadnienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]