Podobne
- Strona startowa
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Paweł Szlachetko Adwokat spraw ostatnich. Kontrakt
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- Homa Jan Antoni Ostatni koncert
- wojna zydowska
- Żenia i Anfisa 03 Niezidentyfikowany obiekt chodzący Tatiana Polakowa
- Michael Judith ÂŚcieżki kłamstwa
- Sapkowski Andrzej Narrenturm
- Henryk Sienkiewicz krzyzacy (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie na ulicy cz´sto patrzyli na niego jak na eksponatw cyrku, co pewnie go bardzo bola"o, bo czasem mars jakiÊ przebiega"przez jowialnà twarzyczk´.By" jednak cz"owiekiem bardzo pogodnymi szybko si´ rozchmurza".Wobec powyÝszego ktoÊ moÝe pomyÊleç, Ýenie"adnie si´ wyraÝam, mówiàc o nim Gruby , ale tak go wszyscy na-zywaliÊmy, a on wiedzàc o tym przyjmowa" ten pseudonim jako spra-w´ zupe"nie oczywistà.Bardzo sobie ceni"am jego ÝyczliwoÊç, której nieprzebrane pok"adymia" dla wszystkich ludzi.To by" po prostu bardzo dobry i prawy cz"o-wiek.Spotyka"am si´ z nim nader cz´sto.Nieraz grywaliÊmy w kierki w Klu-bie Dziennikarza mieszczàcym si´ par´ kroków od mojego domu w którym kwit"o bardzo bujne Ýycie towarzyskie.Lubi"am obserwowaçdrobne, delikatne d"onie Grubego, kiedy wprawnie tasowa" karty.Zdarza"o si´, Ýe jak na rasowego dziennikarza przysta"o, usi"owa" pod-pytywaç mnie, co s"ychaç w teatrze, bo zwyczajnie lubi" ploteczki.Odemnie jednak nigdy niczego nie us"ysza" i nieraz by" z tego powodu nie-zadowolony.Gruby cz´sto spotyka" si´ z moim m´Ýem Zdzis"awem na premie-rach teatralnych.Zabawna historia wiàÝe si´ z oboma panami i.paràbutów.OtÃ³Ý by"o to tak.Zdzis"aw w tym czasie mia" par´ takich butów,które wk"ada" tylko na waÝniejsze wyjÊcia, bo niestety troch´ go uci-ska"y.A wi´c na premiery takÝe te buty wk"ada".Kiedy spektakl by" in-teresujàcy, Zdzis"aw zapomina" o niewygodzie i nie narzeka", ale jeÝelispektakl nie podoba" mu si´, to trudno mu by"o w nich wysiedzieç.Gru-by wiedzàc o tym, podczas kaÝdej premiery wypytywa" Zdzicha: No, jaktam dzisiaj buty? Gniotà? .Najcz´Êciej jednak srodze si´ zawodzi", boZdzis"aw prawie zawsze twierdzi", Ýe wszystko jest w porzàdku.Na imprezy w Hali Stoczni Gda’skiej cz´sto wybiera"am si´ w"aÊniez Witoldem.Siedzia"am wtedy w tej cz´Êci sali, gdzie sta"y krzes"a, jakoÝe Grubemu przys"ugiwa"y zawsze wygodniejsze miejsca przeznaczonemi´dzy innymi dla prasy.Kiedy Gda’sk odwiedzi"a Marlena Dietrich, moim zadaniem by"o cz´-Êciowo pilotowaç artystk´, bo prowadzi"am wtedy oddzia" ZZASP i z je-go ramienia z bukietem goêdzików oczekiwa"am jej przylotu.- 178 -Na lotnisku zgromadzi"si´ t"um.Samolot PLL wylà-dowa", pilot wygasi" silniki,podjecha"y schodki.Sta"amprzy nich, by powitaç wielkàMarlen´.Wreszcie ukaza"a si´.Wia"zimny wiatr, ale artystka wy-sz"a z odkrytà g"owà, w gra-natowym kostiumie z ryso-wanà kratà, w wysokich za-mszowych czarnych bot-kach, spódniczce kryjàcejkolana.T"um krzycza", wi-watowa".¸.Marlena DietrichMarlena uÊmiechn´"a si´i zesz"a ze schodów.Pode-sz"am do niej, przedstawi"am si´, poda"a mi r´k´, a ja wr´czy"am kwia-ty i natychmiast poczu"am, Ýe ceremonia powitania jest zako’czona, bouÊmiech znik" z jej twarzy.Artystk´ przej´li przedstawiciele biura koncertowego.Wieczorem siedzia"am na widowni Hali Stoczni, oczywiÊcie z Gru-bym.Jak wszyscy czekaliÊmy na rozpocz´cie koncertu.WiedzieliÊmy, Ýetaka okazja wi´cej juÝ si´ nie powtórzy.Wreszcie reflektory zap"on´"y, a w ich Êwietle zjawi"a si´ Marlena otu-lona p"aszczem z bia"ych lisów, którego tren wlók" si´ po deskach sceny.Zna"am dobrze t´ scen´ i wiedzia"am, Ýe nigdy nie by"a domyta.Tymczasem w Hali wrza"o.Brawa nie milk"y, a oczarowana gwiazdàpublicznoÊç wsta"a z miejsc.Wreszcie zapad"a cisza.Chwila napi´cia.Nagle Marlena zrzuci"a p"aszcz z ramion prosto na pod"og´. O rany Ju-lek! pomyÊla"am. Bia"e lisy! i ogarn´"o mnie przeraÝenie.Ale prze-cieÝ na szcz´Êcie ani za pod"og´ sceny, ani za lisy nie by"am odpowie-dzialna.P"aszcz leÝa" niedbale rzucony na deski, a Marlena zastyg"a jakposàg.Cia"o jej opina"a cudowna, lekka, nieprzezroczysta sukienka ko-loru cielistego, na której mieni"y si´ bezbarwne pajety.By"a tak zgrabna,Ýe Wenus mog"a si´ schowaç.OdÊpiewa"a ca"y recital i by"a wielka, wspania"a.Zako’czy"a utworemGdzie sà te kwiaty.W ho"dzie dla Marleny Dietrich ca"a publicznoÊçwsta"a, bez wytchnienia bijàc brawo.By"am przy gwieêdzie podczas konferencji prasowej.Zrobi"a na mniewraÝenie osoby niesympatycznej i nerwowej.Ca"y czas ukrywa"a r´ce- 179 -pod sto"em, t"umaczàc, Ýe odmrozi"a je podczas wojny.RzeczywiÊcie, by-"y czerwone i zniszczone.Podczas tego spotkania zrobi"o si´ naprawd´ nieprzyjemnie, bo artyst-ka niech´tnie odpowiada"a na pytania.Ma"o tego nie chcia"a, Ýeby jejwypowiedzi nagrywano.Kiedy redaktor Tadeusz Rafa"owski najbardziejaktywny podczas tej konferencji podszed" do niej bliÝej z mikrofonem,wyszarpa"a mu go z r´ki.Doprawdy, nie wiem dlaczego.Ten sam Tadeusz Rafa"owski zapyta" jà, kogo z polskich aktorów naj-bardziej ceni.Wszyscy us"yszeliÊmy odpowiedê: Ceni´ jedynie Cybul-skiego.Czy to przes"uchanie juÝ jest sko’czone? .Ze wzgl´du na Rafa-"owskiego zrobi"o mi si´ bardzo przykro, bo ogromnie go lubi"am.Zna-liÊmy si´ jeszcze ze Lwowa, kiedy nosi" nazwisko Blumski.By" zawszeszalenie taktowny, dowcipny i jak Gruby lubi" aktorów, dlatego spo-sób, w jaki potraktowa"a go Marlena wyda" mi si´ bardzo niesprawiedli-wy.Obaj redaktorzy M´Ýnicki i Rafa"owski juÝ nie Ýyjà.Nie Ýyje i Mar-lena Dietrich.Jaka by"a, taka by"a, ale to naprawd´ wielka gwiazda, alei oni obaj przecieÝ zajmujà wdzi´czne miejsce w moich wspomnieniach.Kiedy wspominam Marlen´ Dietrich, moje myÊli biegnà ku JosephineBaker, bo i jà takÝe mia"am okazj´ poznaç, a jej koncert teÝ odby" si´w Hali Stoczni.Pani Baker wystàpi"a jak zawsze w piórach, w cekinach,z ostrym makijaÝem na twarzy i w male’kiej czarnej peruce otulajàcejg"ow´.Jej s"ynne, wciàÝ pi´kne nogi obleczone by"y w grube bràzowe try-koty, które kry"y blizny po szrapnelach.Podobno by"a ranna podczas woj-ny.ChociaÝ juÝ niem"oda, na scenie ta’czy"a znakomicie, wciàÝ fenome-nalnie sprawna.PublicznoÊç szala"a.Jej przedstawienie by"o naprawd´wspania"e, zapierajàce dech w piersiach.Pami´tam, Ýe po koncercie odwiedzi"am panià Baker w garderobie.Kiedy zobaczy"am, jak bardzo jest zm´czona, chcia"am si´ wycofaç i po-czekaç, aÝ si´ przebierze, ale poprosi"a, abym zosta"a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]