Podobne
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- 02 Terry Brooks Mroczne Widmo
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Sapkowski Andrzej Narrenturm
- KRZYŻACY tom I H. Sienkiewicz
- Williams Tad Smoczy tron
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak we śnie Mort dryfował przez ogarnięty ciszą świat.Bełt uderzył w cel.Śmierć ciął oburącz mieczem, ostrze bezgłośnie przeniknęło przez szyję króla.Nie pozostawiło żadnego śladu.Mortowi, wirującemu powoli w widmowym świecie, zdawało się, że upadł jakiś mglisty kształt.Nie mógł to być król, gdyż ten stał nieruchomo i wpatrywał się w Śmierć z wyrazem zdumienia na twarzy.To mgliste coś leżało u jego stóp, a gdzieś bardzo daleko podniosły się krzyki i wrzawa.ELEGANCKA, CZYSTA ROBOTA, odetchnął Śmierć.ARYSTOKRACJA ZAWSZE STWARZA PROBLEMY.ZWYKLE CHCĄ JESZCZE ZOSTAĆ.A TAKI PRZECIĘTNY CHŁOP NA OGÓŁ NIE MOŻE SIĘ DOCZEKAĆ.- Kim ty jesteś, do diabła? - zapytał król.- Co tu robisz? Straże!Natrętny przekaz oczu przebił się wreszcie do mózgu.Mort był pełen podziwu.Król Olerve od bardzo dawna zasiadał na tronie i nawet martwy potrafił się zachować.- Och - mruknął.- Rozumiem.Nie spodziewałem się, że zobaczę cię tak prędko.WASZA WYSOKOŚĆ.Śmierć skłonił się.NIEWIELU SIĘ SPODZIEWA.Król rozejrzał się.W widmowym świecie trwała cisza i półmrok, jednak na zewnątrz panowało spore zamieszanie.- To ja tam leżę, prawda?OBAWIAM SIĘ, ŻE TAK JEST W ISTOCIE, SIRE.- Czysta robota.Kusza, co?TAK A TERAZ, SIRE, GDYBYŚ ZECHCIAŁ.- Kto to zrobił? - chciał wiedzieć król.Śmierć zawahał się.WYNAJĘTY ZABÓJCA Z ANKH-MORPORK.- Hmm.Sprytne.Muszę to przyznać Sto Helitowi.A ja napychałem się odtrutkami.Nie istnieje antidotum na zimną stal, co?W RZECZY SAMEJ, SIRE.- Stary numer z drabinką sznurową i szybkim koniem czekającym przy zwodzonym moście?TAK TO WYGLĄDA, SIRE.Śmierć delikatnie ujął widmo króla pod ramię.JEŚLI MA TO POCIESZYĆ WASZĄ KRÓLEWSKĄ MOŚĆ, TO DODAM, ŻE KOŃ ISTOTNIE MUSI BYĆ SZYBKI.- Słucham?Nieruchomy uśmiech Śmierci stał się odrobinę szerszy.JUTRO W ANKH MAM SPOTKANIE Z JEŹDŹCEM.WIDZISZ, SIRE, POZWOLIŁ, BY DIUK DAŁ MU PROWIANT NA DROGĘ.Król, którego zdolność do pełnienia tej funkcji oznaczała, że nie był przesadnie bystry, zastanowił się chwilę, po czym parsknął śmiechem.Po raz pierwszy zauważył Morta.- A to kto? - zdziwił się.- On też nie żyje?MÓJ TERMINATOR.I BĘDĘ MUSIAŁ POWAŻNIE POROZMAWIAĆ Z TYM MAŁYM ŁOBUZIAKIEM.- Mortem - wtrącił Mort odruchowo.Odgłos ich rozmowy opływał go łagodnie.Nie potrafił oderwać wzroku od scen rozgrywających się dookoła.Czuł się rzeczywisty.Śmierć wyglądał realnie.Król był zaskakująco sprawny i ruchliwy jak na kogoś martwego.Ale reszta świata była masą migotliwych cieni.Postacie pochylały się nad nieruchomym ciałem, przenikały przez Morta, jakby był nie bardziej materialny niż mgła.Dziewczyna klęczała nad zwłokami i szlochała.- To moja córka - wyjaśnił król.- Powinienem odczuwać smutek.Dlaczego nie jestem smutny?EMOCJE POZOSTAJĄ ZA WAMI.TO TYLKO KWESTIA GRUCZOŁÓW.- Tak? Pewnie rzeczywiście.Nie widzi nas, prawda?NIE.- I pewnie nie ma żadnej możliwości, bym.?ABSOLUTNIE ŻADNEJ.- Bo przecież ma zostać królową.Gdybym mógł jej.PRZYKRO MI.Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała poprzez Morta.Chłopiec widział, jak diuk podchodzi do niej z tyłu i pocieszającym gestem gładzi po ramieniu.Lekki uśmiech zawisł mu na wargach - taki, który zwykł leżeć na piaszczystych brzegach i czekać na nieostrożnych pływaków.CHODŹMY JUŻ, CHŁOPCZE.DOŚĆ PRÓŻNOWANIA.Mort poczuł, że kościste palce ściskają mu ramię, raczej przyjaźnie.Odwrócił się niechętnie i podążył za Śmiercią i królem.Przeszli przez ścianę.On sam był już w połowie drogi, kiedy uświadomił sobie, że przenikanie ścian jest niemożliwe.Niewiele brakowało, a ta samobójcza logika by go zabiła.Poczuł wokół siebie chłód kamienia.I wtedy zabrzmiał głos:SPÓJRZ NA TO W TEN SPOSÓB, CHŁOPCZE: TEJ ŚCIANY TU NIE MA.INACZEJ BYŚ TĘDY NIE PRZECHODZIŁ.PRAWDA, CHŁOPCZE?- Mort - burknął Mort.SŁUCHAM?- Mam na imię Mort.Albo Mortimer - oświadczył gniewnie Mort i ruszył przed siebie.Chłód został za nim.NO WIDZISZ.TO NIE TAKIE TRUDNE.Mort rozejrzał się po korytarzu, po czym na próbę klepnął ścianę dłonią.Musiał przez nią przejść, ale teraz wydawała się całkiem twarda.Mrugały na niego maleńkie odłamki miki.- Jak pan to robi? - zapytał.- Jak ja to robię? Czy to magia?MAGIA TO JEDYNA RZECZ, KTÓRĄ TO NIE JEST, CHŁOPCZE.KIEDY BĘDZIESZ UMIAŁ TO ZROBIĆ SAM, NICZEGO WIĘCEJ NIE ZDOŁAM CIĘ NAUCZYĆ.- Imponujące, muszę przyznać - rzekł król, wyraźnie bardziej mglisty.- Przy okazji, mam wrażenie, że się rozwiewam.SŁABNIE POLE MORFOGENETYCZNE, wyjaśnił Śmierć.Głos króla brzmiał cicho jak szept.- Naprawdę?TO PRZYTRAFIA SIĘ KAŻDEMU.RADZĘ SIĘ TYM POCIESZYĆ.- Jak? - Słowo było jedynie kształtem w przestrzeni.NIECH WASZA KRÓLEWSKA MOŚĆ BĘDZIE PO PROSTU SOBĄ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]