Podobne
- Strona startowa
- Robert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- Zolnierze zyja
- Watala Elwira Seks w krolewskich alkowach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeńcy poddawani są przez Hildebranda eksperymentom.Jak dotąd było ich ponad trzystu, o ile pamiętam.Przypuszczam, że pan regularnie rozmawia z Hildebrandem.Prawdopodobnie używał pan tych zdjęć, aby pokazać swoim przełożonym, jak przebiegają prace.Zgadza się?- Wie pan co? Ta cela jest bardzo dziwna.- Blok rozejrzał się.- Słychać głosy ludzi, którzy tu zginęli.- Pan może chcieć mnie zabić, ale pan tego nie zrobi.I pan, i ja wiemy, jak ważna jest „Żelazna Pięść”.- Kolejny strzał na oślep, który nie chybił celu.Blok patrzył na niego nieruchomym wzrokiem.- Moi przyjaciele w Moskwie byliby zachwyceni możliwością przekazania tej informacji aliantom.Sugestie Michaela trafiły na podatny grunt.- Kto jeszcze o tym wie? - zapytał Blok.Jego głos był napięty, niemal drżał.- Chesna nie jest jedyną osobą.- Michael zdecydował się naciskać na Bloka.- Kiedy ja przebywałem w pańskim apartamencie, ona była z panem.Argument Michaela przekonał Bloka.Zamarł na chwilę, kiedy pomyślał, że wśród obsługi „Reichkronen” musi być zdrajca.- Kto dał panu klucz?- Tego nie wiem.Klucz został dostarczony do apartamentu Chesny podczas spotkania klubu „Piekło”.Zwróciłem klucz, wrzucając go do doniczki na drugim piętrze.„Jak dotąd całkiem nieźle” - pomyślał.Blokowi nigdy nie przyszłoby do głowy, że wspiął się po ścianie zamku.Podniósł głowę.Serce biło mu pośpiesznie.Wiedział, że prowadzi niebezpieczną grę, ale musiał zyskać na czasie.- Wie pan, myślę, że ma pan rację co do tej celi.Rzeczywiście słychać tutaj głos martwego pułkownika.- Niech pan z łaski swojej, baronie, nie będzie taki dowcipny.- Blok uśmiechnął się nieznacznie.Na policzkach miał czerwone plamy.- Dostanie pan kilka zastrzyków prawdy i powie mi wszystko.- Sądzę, że dowie się pan, że jestem nieco bardziej twardy niż Frankewitz.Poza tym nie mogę powiedzieć panu tego, czego nie wiem.Klucz został mi dostarczony i zwróciłem go w kopercie razem z filmem.- Z filmem? Jakim filmem? - Głos Bloka drżał już wyraźnie.- No cóż, nie poszedłbym do pana apartamentu nie przygotowany, prawda? Oczywiście miałem ze sobą aparat fotograficzny.Też został mi dostarczony przez przyjaciela Chesny.Zreprodukowałem zdjęcia z pańskiej teczki, poza tym także te papiery, które wyglądały jak strony księgi rozliczeniowej.Blok milczał, ale Michael wiedział, że myśli nad tym, iż chronione przez niego sekrety wydostały się na zewnątrz i być może są już wiezione przez kuriera do Związku Radzieckiego, i że „Reichkronen” to gniazdo zdrajców.- Jesteś kłamcą - powiedział Blok.- Gdyby to było prawdą, tobyś nie mówił o tym tak swobodnie.- Nie chcę umrzeć.Wcale też nie mam ochoty na tortury.W każdym razie informacja została przekazana.Już nie może pan nic zrobić.- Och, nie zgadzam się.Absolutnie się nie zgadzam.- Blok sięgnął do swej tacy i chwycił w rękę widelec.Zaczerwieniony, stanął obok Michaela.- Rozniosę „Reichkronen” na strzępy i powieszę każdego, od hydraulika do dyrektora, jeśli to się okaże konieczne.A pan, mój drogi baronie, powie mi, jak i gdzie spotkał się z Chesną, jaka miała być pańska droga ucieczki i wiele innych rzeczy.Ma pan rację, nie zabiję pana.- Wbił koniec widelca w lewą rękę Michaela i wyszarpnął go.- Mimo wszystko ma pan pewną wartość.- Znowu zadał cios widelcem, wbijając go w bark Michaela.Ten zadrżał, a twarz pokryła mu się potem.Blok wyciągnął widelec.- Zjem ciebie - powiedział i znowu wbił widelec w pierś Michaela, tuż pod gardłem - jak kawałek mięsa.Zjem, strawię, co mi potrzeba, i wypluję resztę.- Wyciągnął widelec, jego koniec ociekał krwią.- Coś może wiesz o wyspie Skarpa, ale nie wiesz, jak będzie użyta „Żelazna Pięść”.Nikt nie wie, gdzie jest forteca, tylko ja, doktor Hildebrand i paru innych, których lojalność jest niewątpliwa.Dlatego twoi rosyjscy przyjaciele też nie wiedzą i nie mogą przekazać informacji Brytyjczykom ani Amerykanom, zgadza się? - Wbił widelec w lewy policzek Michaela, wyjął go i oblizał z niego krew.- To było tylko pierwsze danie.- Wyłączył lampę.Michael usłyszał, jak przechodzi na drugą stronę pomieszczenia.Ciężkie drzwi otworzyły się.- Bauman! - zawołał pułkownik.- Zabierz to bydlę do celi.Do tej pory Michael wstrzymywał oddech.Dopiero teraz, zaciskając zęby wypuścił z sykiem powietrze.Pomyślał, że przynajmniej na razie nie będzie już torturowany.Wszedł Bauman z trzema żołnierzami.Odwiązali nadgarstki i kostki Michaela i zdjęli go ze stołu, a potem odprowadzili pod lufą karabinu korytarzem o kamiennej posadzce.- Ruszaj się, ty świnio! - warknął Bauman, popychając Michaela do przodu.Był szczupłym młodym mężczyzną w okularach o okrągłych szkłach i miał pociągłą, wychudzoną twarz.Po obydwu stronach korytarza znajdowały się wysokie na trzy stopy drewniane drzwi z żelaznymi zasuwami umieszczonymi na poziomie podłogi.W drzwiach widniały małe kwadratowe okienka, które mogły być odsuwane - jak sądził Michael - albo żeby wpuścić powietrze, albo żeby podawać jedzenie i wodę.W korytarzu unosił się odór wilgoci i starych mokrych barłogów, ludzkich ekskrementów, potu i nie mytych ciał.„Psiarnia dla wściekłych psów” - pomyślał Michael.Dosłyszał zwierzęce jęki i mamrotanie więźniów.- Stać! - rozkazał Bauman.Zatrzymał się wyprostowany, patrząc obojętnie na Michaela.- Na kolana!Michael nie ruszył się.Dwie lufy karabinu potrąciły go w plecy.Pochylił się, a wtedy jeden z żołnierzy odciągnął skrzypiącą żelazną zasuwę.Coś poruszyło się za drzwiami.Bauman otworzył celę.Gorący, przyprawiający o mdłości duszny podmuch uderzył Michaela w twarz.W wilgotnym, ciemnym wnętrzu dojrzał zarysy pięciu czy sześciu chudych postaci.Być może inni siedzieli przy ścianach.Podłoga pokryta była brudnym sianem, a sufit znajdował się nie wyżej niż pięć stóp nad podłogą.- Wejść! - polecił Bauman.- Na rany Chrystusa! Na rany Chrystusa! - zawołał wychudzony łysy mężczyzna z wypukłymi oczami, rzucając się na kolanach w kierunku drzwi i unosząc ręce do góry.Całe piersi miał pokryte cieknącymi ranami.Zatrzymał się, cały roztrzęsiony i patrzył błagalnie na Baumana.- Powiedziałem: wchodzić - powtórzył Niemiec.Dwie sekundy później jeden z żołnierzy kopnął Michaela w tułów, a inni wepchnęli go do piekielnej jamy i zatrzasnęli za nim drzwi.Rozległ się zgrzyt zasuwy.- Na rany Chrystusa! Na rany Chrystusa! - krzyczał więzień, aż w końcu uciszył go czyjś ponury głos z głębi celi.- Zamknij się, Metzger! Nikt ciebie nie słucha!7Leżąc na brudnym sianie w cuchnącym, ciemnym wnętrzu, wśród mamroczących i jęczących przez sen więźniów, Michael poczuł, jak opada na niego całun smutku.„Życie jest bardzo cenne.Co takiego jest w ludziach, że aż tak nienawidzą życia?” - myślał.Przypomniał sobie ciemny dym wznoszący się z kominów i znaczący powietrze odorem palonych ciał.Pomyślał o sosnowych skrzyniach pełnych włosów i o tym, jak ktoś, matka czy ojciec, w innym, lepszym świecie czesał te włosy, pieścił je i całował czoło, na które opadały.Teraz włosy trafiły do perukarza, a ciało uleciało z dymem.Niszczono tu nie tylko ludzi, ale palono na popiół całe światy.I po co? Dla Lebensraum - pożądanej przez Hitlera „przestrzeni życiowej” - i Żelaznych Krzyży? Przypomniał sobie Mysz leżącego w zaroślach ze złamanym w odruchu miłosierdzia karkiem.Ścisnęło go w sercu; może zabijanie było jego naturą, ale wcale nie odczuwał w nim przyjemności.Mysz okazał się dobrym przyjacielem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]