Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Redlum Katarzyna Rupiewicz
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN d
- Jordan Robert Ten Ktory Przychodzi Ze Switem
- CHRIS CARTER HUNTER 02.Egzekutor
- dan brown CyfrowaTwierdza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elryk posępnie skinął głową.- Zgadzam się z tobą, lecz co innego możemy zrobić, Ashnarze?- Nic - odparł głucho.- Zupełnie nic.- Gdzie? Gdzie? Gdzie? - szemrały wokół nich głosy.Wielu wojowników już nawet nie skrywało swego niepokoju.ROZDZIAŁ 5Dotarli w końcu na sam szczyt korytarza.Tu zrzędliwy głos dawał się słyszeć dużo wyraźniej, ale wyczuwało się w nim o wiele większe drżenie.Ujrzeli przed sobą łukowato sklepione drzwi, a za nimi oświetloną komnatę.- To na pewno pokój Agaka - odezwał się Ashnar, mocniej ściskając rękojeść miecza.- Możliwe - odparł Elryk.Czuł się jakby oddzielony od własnego ciała.Pewnie było to spowodowane gorącem i wyczerpaniem, a także wzrastającym poczuciem niepokoju.Coś sprawiło, że zawahał się przed wejściem do komnaty.Sala była ośmiokątna.Każda z lekko pochyłych ścian miała inne zabarwienie i kolory te zmieniały się bezustannie.Co jakiś czas mury stawały się półprzeźroczyste, tak że było przez nie daleko w dole widać zrujnowane miasto (czy też skupisko miast) i połączoną systemem rur i prętów sąsiednią, bliźniaczą wieżę.W komnacie przede wszystkim zwracała uwagę zajmująca jej środek duża sadzawka, sądząc z wyglądu dość głęboka.Wypełniała ją cuchnąca, kleista ciecz.Tajemnicze bajoro zabulgotało.Poczęły się w nim tworzyć rozmaite kształty.Groteskowe i dziwne, piękne i znajome.Już-już zdawało się, że kształt zaraz przybierze swą ostateczną formę, gdy zapadał się z powrotem w kipiący płyn.Dźwięk stawał się coraz głośniejszy.Nie było już wątpliwości, że dobiega on z sadzawki.- CO? CO? CO ATAKUJE?Przełamując własny opór Elryk zbliżył się do brzegu.Przez moment ze wzburzonej tafli wyjrzała nań jego własna twarz, po czym na powrót stopniała.- CO ATAKUJE? JESTEM ZBYT SŁABA.Elryk przemówił do sadzawki:- Jesteśmy tymi, których chcieliście zniszczyć, pożreć, unicestwić.- OCH, AGAKU! AGAKU! JESTEM CHORA! GDZIE JESTEŚ!Ashnar i Brut podeszli do Elryka.Na ich twarzach malowało się obrzydzenie.- Agak - warknął Ashnar zwany Rysiem mrużąc oczy.-Wreszcie jakiś dowód na to, że czarownik jest w pobliżu!Powoli podeszli wszyscy i, starając się stanąć jak najdalej od sadzawki, patrzyli, zafascynowani, na różnorodność kształtów powstających i niknących w kleistej cieczy.- SŁABNĘ.MUSZĘ ODNOWIĆ ZAPAS ENERGII.ZACZNIJMY JUŻ, AGAKU.DŁUGO TRWAŁO, ZANIM DOTARLIŚMY DO TEGO MIEJSCA.MYŚLAŁAM, ŻE BĘDĘ MOGŁA ODPOCZĄĆ.ALE TU PANUJE ZARAZA.WYPEŁNIA MOJE CIAŁO.AGAKU! ZBUDŹ SIĘ, AGAKU! ZBUDŹ SIĘ!- Może to jacyś słudzy Agaka odpowiedzialni za obronę tej komnaty - zasugerował słabym głosem Hown Zaklinacz Węży.Lecz Elryk dalej wpatrywał się w bagnisty płyn, myśląc, że chyba zaczyna się już domyślać prawdy.- Jak sądzisz, czy Agak się obudzi? - spytał Brut.- Czy przybędzie? - Rozejrzał się nerwowo dokoła.- Agaku! - zawołał Ashnar zwany Rysiem.- Ty tchórzu!- Agaku! - powtórzyło wielu wojowników, potrząsając mieczami.Elryk jednak nie odezwał się ani słowem i spostrzegł, że Hawkmoon, Corum i Erekosë również zachowują milczenie.Przypuszczał, że i w ich umysłach zapewne powoli świta cień zrozumienia.Spojrzał na swych towarzyszy.W oczach Erekosë dostrzegł mękę, jak gdyby jasnowłosy wojownik litował się zarówno nad sobą, jak i nad swymi kompanami.- Jesteśmy Czterema, Którzy Są Jednością - powiedział Erekosë.Głos mu zadrżał.Elryk poczuł nagle, jak pobudza go dziwny, obcy impuls, który napawał go wstrętem i przerażeniem.- Nie.- Chciał wsunąć Zwiastuna Burzy do pochwy, ale ten odmówił udania się na spoczynek.- AGAKU! PRĘDKO! - zawołał głos z sadzawki.- Jeżeli tego nie uczynimy, oni pożrą nasz świat - powiedział Erekosë.- Nic się nie ostanie.Elryk przytknął wolną dłoń do czoła.Pochylił się nad brzegiem przerażającej sadzawki.Jęknął.- A więc musimy to zrobić - odparł głucho Corum.- Ja nie chcę - powiedział Elryk.- Jestem sobą.- Ja też - dodał Hawkmoon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]