Podobne
- Strona startowa
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.BLACK
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.WHITE
- Motylek Lipowo 1 Katarzyna Puzyńska
- Katarzyna Berenika Miszczuk Szeptucha
- Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczescia (2)
- Grochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- Grochola Katarzyna Nigdy w zyciu
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (2)
- Neila L. Smitha Lando Calrissian i Mysloharfa S
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale wie pani, że Redlum nie jest typowym miastem, gdzie osiedlają się zwykli ludzie?Wtedy wszystko się uniosło, stoły, ławy, kufle, my.Młoda kobieta odchyliła się spokojnie dotyłu, jakby za nią znajdowało się oparcie. Wiem powiedziała z satysfakcją.Tym razem byłem pewien, że na tę chwilę czekała od lat.Przyjrzałem się jej na tyle uważnie, na ile mogłem się skoncentrować, zawieszony dwametry nad ziemią.Twarz miała rozluznioną, mimikę naturalną, oczy lśniące wesoło jak ułobuziaka, któremu właśnie udała się psota.Wszystko wskazywało na to, że lewituje tyleprzedmiotów bez najmniejszego wysiłku.Opuściła nas powoli na podłogę. Naszykuję pokój, oczywiście jeśli tylko chce się pani tutaj zatrzymać zaproponowałemgrzecznie. Bardzo chętnie odparła.Znów w zamyśleniu zaczęła wyłamywać palce i znowuschowała je szybko pod stół, by po chwili kulturalnie spleść dłonie ponad blatem. A pan? Przepraszam, nie wiem, czy wolno zadawać takie pytania.Dlaczego jest pan& Najwyrazniej nie mogła znalezć odpowiedniego słowa wyjątkowy? Ja? Ja jestem Słodki zażartowałem.Uśmiechnęła się, choć jej policzki oblał delikatny rumieniec.Próbując ją rozgryzć, doszedłem do wniosku, że jest jedną z tych kobiet, które nie muszą byćwyjątkowo piękne, by uwodzić.Może robią to zupełnie nieświadomie, a ich uśmiechy, gesty,sposób mówienia każą nam je lubić.Czy dlatego chciałem jej pomóc? A może po prostu oboje byliśmy zbiorami niepasującychdo siebie drobiazgów?***Kobieta miała na imię Anasta.O nic więcej nie pytałem.Podejrzewałem, że wyglądała namłodszą niż była w rzeczywistości i że do tej pory mieszkała w jednej z miejscowościpołożonych blisko Redlum, jeśli o jakimkolwiek mieście ludzi można tak powiedzieć.Niewiedziałem, czy urodziła się mieszczką, czy szlachcianką, bo z właściwym sobie wdziękiembalansowała pomiędzy manierami jednej i drugiej.Jej pierwszy dzień w Redlum zakończył się krótko po obiedzie.Nie sądziłem, by byłagotowa na spotkanie z przyszłymi sąsiadami, więc od razu zaproponowałem na popitkęmiejscową specjalność.Cóż, mieszanki ziół, zdolne uśpić najpotężniejszy nawet umysł,niewątpliwie wynaleziono właśnie w tym mieście.Do rana mogłem zatem spokojnie skoncentrować się na prowadzeniu karczmy, a problemosadnictwa w Redlum powrócił, gdy skończyłem zmywać naczynia.Dzięki temu od razumogłem zaproponować Anaście pózne śniadanie lub jak kto woli wczesny obiad iprzejażdżkę do dzielnicy ludzi.Oczywiście słysząc określenie dzielnica ludzi Anasta przewróciła oczami i chyba tylkoprzez grzeczność nie zapytała, czy o coś się tej nocy nie uderzyłem.Przyjezdni! Wioska trolli czemu nie? Terytorium nimf jak najbardziej.Rezydencja wampirów jakżeby inaczej?Dzielnica ludzi nie, to dziwne, nawet jak na Redlum.Na domiar złego miejsce wyglądało zupełnie zwyczajnie.Na pierwszy rzut oka niczym sięnie różniło od świata poza murami.Dopiero po chwili zauważało się, że było tutaj czyściej iznacznie ciszej niż na zewnątrz.Oficjalnie tłumaczyliśmy to brakiem dzieci.Ludziemieszkający w Redlum naśladowali modę panującą wśród istot magicznych i rzadko miewalipotomstwo.Chyba nawet oni woleli wierzyć, że tak właśnie robili, niż mówić otwarcie o tym,że nie mogli lub nie chcieli powoływać do życia podobnych do siebie odmieńców.Niestety,prawdziwy powód ciszy na ulicach okazał się jeszcze gorszy: miejscowi nie rozmawiali zesobą za wiele, bo stali się nieufni i zamknięci jak twierdza goblinów.Rzadko kto przyjeżdżał do Redlum tak jak Anasta - z szerokim uśmiechem i pękatą sakiewkąna dobry początek.Ludzie uciekali do naszego miasta przed stosem lub gorszymi wyrokami,czasem z pogonią na karku.Wielu z nich najbliżsi przywozili związanych i zakneblowanych,zaklinając, by odmieńcy nigdy nie próbowali wracać do domu.Miasto zajmowało siętroskliwie nowymi mieszkańcami.Leczyło rany, znajdowało zajęcie, pomagało wszystkopoukładać.Jednak nigdy nie uczyło wybaczać.Na miejsce dotarliśmy wczesnym popołudniem.Panna jezdziła całkiem szybko.Miała teżzupełnie nieprzystający do jej płci i wieku charakter urwisa.Na ostatnim odcinku nawet sięścigaliśmy.Oczywiście pozwoliłem jej wygrać.Taaak, tak właśnie było.Prawdę mówiąc, po raz pierwszy zajmowałem się osiedleniem kogoś w Redlum.No dobrze,kiedyś przywiozłem tu Synaja, ale telepata to co innego.Kapitan straży z miejsca się nim zająłi wszystko zorganizował.Telekinetycy natomiast nie tworzyli żadnej zżytej społeczności.Głównie dlatego, że ich dar w mniejszym stopniu przeszkadzał ludziom.Tolerancja niewystarczyła do rozwiązania wszystkich problemów odmienności. Czy wyobrażasz sobie małżeństwo, w którym jedna osoba nieustannie czyta w myślachdrugiej? Za to ta druga nigdy nie wie, o czym myśli pierwsza? spytał mnie kiedyś Synaj. A to nie zawsze tak wygląda? zażartowałem, ale tym razem nawet się nie uśmiechnął.Mniejsza z tym.Właśnie tego typu problemy nie powinny dotyczyć Anasty.Słyszałem omałżeństwie telekinetyczki z normalnym facetem.To znaczy z wilkołakiem, ale wiadomo, żeoni na co dzień są zupełnie normalni.Inna rzecz, że słyszałem o tym w ramach popularnejswego czasu anegdotki o tym, jak rozzłoszczona kobieta rzuciła talerzem, który gonił mężaprzez pół dzielnicy.Taaak, może to i lepiej, że pozwoliłem Anaście wygrać.Wracając do tematu& Wygrałam! krzyknęła radośnie.Zarumieniła się i rozejrzała nieśmiało, ale żaden zprzechodniów nie posłał jej karcącego spojrzenia. Ma pani lepszego konia i jest lżejsza odparłem wesoło.Oczywiście tylko udawałem, żeszukam usprawiedliwienia jak każdy mężczyzna, bo inaczej mogłaby się czegoś domyślić. Dokąd teraz? Jak to dokąd? Do karczmy powiedziałem, wskazując wyróżniający się pośród innychbudynek.Zaśmiała się, jakbym zażartował.W Redlum nie było typowych dla ludzkich miast miejscspotkań.%7ładnych kościołów, targu, festynów, wspólnych żniw czy co tam jeszcze mieli nazewnątrz.Zbierano się tylko w karczmie, a miejscowy oberżysta pośredniczył w każdyminteresie, od wyswatania młodej pary po handel truskawkami.Często zresztą korzystałem zjego usług.Oczywiście miałem na myśli kupowanie owoców.Przywiązaliśmy konie przed budynkiem i weszliśmy do środka.Jak zwykle zdziwiłem się, żew tej karczmie też jest pusto w środku dnia. Dzień dobry przywitałem się.Oberżysta bez słowa ukłonił się niżej, niżby tego wymagała etykieta. Ta piękna dama postanowiła zamieszkać w naszym urokliwym mieście.Rozglądamy się zamożliwością budowy domu wyjaśniłem. Z zakładem krawieckim uzupełniła Anasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]