Podobne
- Strona startowa
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.BLACK
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.WHITE
- Motylek Lipowo 1 Katarzyna Puzyńska
- Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczescia (2)
- Grochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- Grochola Katarzyna Nigdy w zyciu
- Gould Judith Piękne i bogate(1)
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(6)
- Britton Andrew Amerykanin
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciłam się w stronę, w którą udał się mój towarzysz, ale nigdzie go nie widziałam. Mieszko? zawołałam.Chociaż było mi ciepło, poczułam pełznący po plecach lodowaty dreszcz niepokoju. Mieszko?!Porzuciłam drabinę i ominęłam wiadro, które postawił obok, zanim wszedł między drzewa.Odgarnęłam wierzbowe witki i weszłam głębiej.Moje stopy od razu zapadły się w błoto.Gałęzie uderzały mnie w twarz, kiedy przedzierałam się przez gęstwinę, głośno wołającMieszka po imieniu.Nagle moja stopa zawadziła o wystający korzeń i runęłam do przodu.Lecąc na spotkaniebłota, przedarłam się przez ostatnią warstwę witek i wypadłam na niedużą polanę.Mieszkostał naprzeciwko mnie podparty pod boki. Dlaczego nie odpowiadasz, jak wołam? warknęłam, podnosząc się na nogii poprawiając przekrzywiony kapelusz.Dopiero po chwili dotarło do mnie, czemu z takim zainteresowaniem się przygląda.Krajobraz, który rozpościerał się za grubym murem złożonym z wierzb i olch, byłniesamowity.Staliśmy na skraju dużego trzęsawiska, nad którym unosiła się szara mgła.Wszędziedookoła majaczyły zarysy wierzb.Wyglądały jak czarownice pilnujące spokoju tego miejsca.Na środku rosło potężne drzewo, którego nie potrafiłam rozpoznać.Z daleka trochęprzypominało ogromną topolę czarną.Pierwszy raz widziałam taki gatunek.Odruchowosięgnęłam do kieszeni, żeby zrobić mu zdjęcie.Niestety okazało się, że zostawiłam telefonw samochodzie. Nawi szepnął Mieszko.Wszędzie rosły rośliny, przed którymi przestrzegała mnie Baba Jaga.Zobaczyłam czarcieżebro, żywokost, szalej jadowity i rdest.Były to zioła używane do bardzo niebezpiecznychnaparów.Największą moc miały podobno te, które zerwano na bagnach.Szeptucha pewnie bysię ucieszyła, gdybym zebrała stąd trochę ziół.Mieszko miał rację.Krajobraz rzeczywiście przywodził na myśl mityczne słowiańskiezaświaty, nazywane Nawi albo Wyraj.Chociaż mnie raczej kojarzył się z bramą do nichprowadzącą.Brakowało tylko rusałek i topielców, które usiłowałyby nas zabić za wtargnięciena zakazany teren. Musimy stąd iść powiedział Mieszko i złapał mnie za ubłoconą rękę. Daj spokój żachnęłam się. Przecież to nie Wyraj.To zwykłe bagno, żadne zaświaty.Nie musisz bać się wodnych demonów. Demony czy nie demony, a dziki z całą pewnością lubią takie miejsca mruknął.Nie zwracając uwagi na moje protesty, pociągnął mnie w stronę wierzb.Po chwiliheroicznego wręcz przedzierania się przez gęstwinę wróciliśmy do miejsca, w którym lasznowu wyglądał zwyczajnie.Mieszko zarzucił na ramię drabinę, złapał wiadro i wciążtrzymając mnie za rękę, szybkim krokiem ruszył w górę potoku. Co się dzieje? Możemy zwolnić? wysapałam kilkanaście minut pózniej. Co widziałaś? zapytał. No, widziałam bagno i jakieś drzewo. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Drzewo? Tak. Pośrodku bagna było drzewo? No było jakieś drzewo, a co? Jak wyglądało? zapytał natarczywie.Cała ta rozmowa zaczynała robić się coraz dziwniejsza.Wbiłam mocno pięty w ziemięi zaparłam się stopami, żeby go zatrzymać.Zirytowany stanął, kiedy szarpnęłam go za rękę.Wiadro przechyliło się niebezpiecznie, ale nie wysypały się z niego drogocenne pąki. Stój! Jak wyglądało to drzewo? A ja wiem? Nie znam się na drzewach.Duże było.Jakieś takie dziwne.Nie widziałamtakiego wcześniej. Widziałaś& więc to ty& ?Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie nawąchał się jakichś oparów nadmoczarami.Na pewno przebywanie w takim miejscu nie mogło być zbyt zdrowe. Za szybko znalazłaś to miejsce mruknął pod nosem. A ja go nie widziałem& Słucham?Litości, przecież wystarczyło iść wzdłuż potoku.Nie trzeba było do tego zbytniejinteligencji. No i znalazłam stare bagno, wielkie mi rzeczy parsknęłam.Mieszko odstawił wiadro na ziemię i wziął moją twarz w dłonie. Dobrze, że poprosiłaś mnie o pomoc.Nie wolno ci nigdy więcej iść samej w tamtomiejsce, rozumiesz?Nad naszą głową ćwierkały wesoło ptaszki, szumiał wiatr.Słońce grzało niemiłosiernie.Sielanka po prostu.Natomiast my staliśmy śmiertelnie poważni na małej polance.Ja byłam cała w błocie,a Mieszko odgrywał scenę rodem z jakiegoś dramatu.Dziwne.Niemniej jednak całkiem miłe, kiedy tak mnie trzymał i w napięciu patrzył w oczy. Okej, to teraz powoli powiedziałam i delikatnie odsunęłam jego dłonie od twarzy. Czytam były jakieś trujące opary, których się nawdychałeś? Kręci ci się w głowie? Maszzaburzenia widzenia? Gosia, to nie są żarty! To niebezpieczne miejsce.Obiecaj mi, że nie pójdziesz tam sama. No dobra, nigdy więcej tam nie pójdę!Szczerze mówiąc, to i tak nie miałam zamiaru, ale nie musiałam mu o tym mówić.To miłe,że na swój pokręcony sposób się o mnie martwi. Dziękuję powiedział. A powiesz mi teraz, co było nie tak z tym miejscem? naciskałam. Wiele osób zaginęło na moczarach powiedział krótko. To bardzo niebezpiecznemiejsce.Powoli ruszyliśmy w dalszą drogę. Ale po jakimś czasie się znalezli?Odpowiedziała mi wymowna cisza.13.Przeciągnęłam się na łóżku.Wysunęłam spod kołdry rękę i sięgnęłam po komórkę leżącą nanocnym stoliku zrobionym z kartonowego pudła.Wciąż nie było mnie stać na porządne meble.Sława także miała tymczasowe problemy finansowe.W związku z tym upojone wczorajszymwinem (na wino zawsze znajdą się fundusze) stwierdziłyśmy rozkosznie, że stworzymy własneszafki nocne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]