Podobne
- Strona startowa
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.BLACK
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc.WHITE
- Katarzyna Berenika Miszczuk Szeptucha
- Katarzyna Grochola Upowaznienie do szczescia (2)
- Grochola Katarzyna Upoważnienie do szczescia (2)
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- Grochola Katarzyna Nigdy w zyciu
- DeMille Nelson John Corey 01 ÂŚliwkowa Wyspa
- Salvatore Robert Tom 01 Dziedzictwo
- Bahdaj Adam Order z ksiezyca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ewka Rosół przytaknęła zadowolona z siebie. Szykuję ubrania na wyjście na wioskę.Jakby mi jeszczezdjęcia robili na stronę.Wiesz, tak jak było z Jennifer Aniston.Sprawdzali, czy ma wystający brzuch, czy nie.Wszyscy sięzastanawiali.Julka pokiwała głową ze zrozumieniem.Ewka była terazsławna.Więc część chwały spływała także na nią.Były przecieżprzyjaciółkami.Najlepszymi! Nie jest tak zle, uznała Julka.Musi się trzymać blisko Ewki, to może jej zdjęcie też się pojawina naszym-lipowie.Tymczasem podjęła już pewne kroki, żebyznalezć się tam jeszcze szybciej. Ale co ty mówiłaś? zapytała Ewka, łaskawie poświęcającchwilę sprawom koleżanki. Przed chwilą, jak się dobijałaśdo okna. Ja też się spotykam z kimś starszym powtórzyła Julkanatychmiast. No prawie, ale niewiele już brakuje. Z kim? Ewka nie mogła powstrzymać ciekawości. Nie powiem.To tajemnica.On nie chce, żebym mówiła.Wiesz, jak to jest& ale nie mów nic Ziętarowi. Mówiłaś, że z Ziętarem to już koniec powtórzyła Ewka. Tak, koniec.Ale wiesz, jeszcze mu nie mówiłam, żezrywam. Cykasz się? zaśmiała się przyjaciółka. Kogo niby? No, Ziętara& Nie.Czemu miałabym się bać?Paweł Kamiński zatrzymał się na kilka nocy u znajomegopolicjanta z Brodnicy.Aukaszek Liszowski był mu, kurwa,w końcu coś winien za całą tę sprawę z rozbiciem wozuKojarskich.To przez niego wjechali w ten pieprzony mur,stwierdził w duchu Paweł.Gdyby nie to, nie byłoby całej afery.Mimo wszystko czuł się spokojny.Niemożliwe, żeby mu cośzrobili.Jego ojciec był policyjnym bohaterem, więc pracy raczejnie straci.Mimo tej niewielkiej wpadki był bezpieczny.Zdecydowanie.Tak, samochodem Kojarskich nie miał co się martwić, ale pobójce z Januszem Rosołem i jego synalkiem wszystko go bolało.Co gorsza czuł się upokorzony.Prawdopodobnie wszyscyz Brodnicy i okolic wiedzieli już o całym zdarzeniu.Prawdopodobnie stał się obiektem drwin, a tego nie mógłznieść.Niech no tylko wyliże rany.On im jeszcze wszystkimpokaże.Na razie trochę poczeka, zaszyje się na jakiś czas.Niech tylko ta pieprzona sprawa troszeczkę przycichnie.Próbował coś zjeść, ale za bardzo bolała go szczęka.Nie byłpewien, czy nie jest złamana.Nie zamierzał jednak iśćdo szpitala.Tej satysfakcji im nie da, mimo że niezle gopogruchotali.Musiał przyznać, że tego nie przewidział.Sprawypotoczyły się za szybko.Zdecydowanie za szybko. Wychodzimy? zapytał Aukasz Liszowski. Czas siętrochę zabawić.Znam kilka chętnych pań.Co powiesz,Pawełku? Czemu nie? Zawsze to jakaś rozrywka.Możemy iść zgodził się Paweł Kamiński.Wstał ciężko z kanapy.Niezle go pogruchotali, oj, niezle.Opuścili rezydencję Kojarskich od razu po rozmowiez kościstą Różą.Nie żegnali się z nikim.Tymczasem na dworzezrobiło się już zupełnie ciemno.Gwiazdy migotałyna bezchmurnym niebie.Wsiedli do skody komisarzKlementyny Kopp w milczeniu.Wszyscy byli zmęczeni.Nagle rozdzwonił się telefon Daniela Podgórskiego.Policjantodebrał, przedstawiając się automatycznie. Cześć, Daniel.Z tej strony Edek Gostyński głosleśniczego przerywany był zakłóceniami.W lesie telefonykomórkowe z trudem łapały zasięg. Jakiś czas temurozmawialiśmy o tym, że gdzieś w lesie może być porzuconadamska torebka&W słuchawce rozległy się trzaski. Tak. Daniel zapomniał na chwilę o zmęczeniu.Możewreszcie czekał ich przełom w sprawie tajemniczej siostryMoniki. Znalazłeś coś? Tak.Zwykła czarna torebka.Nie znam się na modzie.Byław krzakach całkiem niedaleko szosy.Wpadnę do wasi przywiozę ją. Słuchaj, Edek.Jesteśmy właśnie całkiem blisko ciebie, bowyjeżdżamy od Kojarskich.Podjedziemy teraz i odbierzemytorebkę, okej? Jesteś w leśniczówce? Tak, ale& Głos leśniczego zginął znowu w szumachzakłóceń. Nie słyszałem, co mówisz! krzyknął Daniel do telefonu.Wjechali na główną szosę, zostawiając za sobą jasnooświetlony dwór.Podgórski wskazał Klementynie Kopp, gdziema jechać. Będziemy za kilka minut powiedział policjant. No dobrze zgodził się leśniczy Gostyński. Będę czekał.Zjechali z szosy na żwirową drogę prowadzącądo leśniczówki.Opony małej skody skakały po wyboistejnawierzchni.Daniel czuł narastające podniecenie.Zdawałsobie sprawę, że zabójca zapewne przeszukał torebkę siostryMoniki, ale być może był nieuważny i zostawił po sobie jakiśślad. Może nam się wreszcie poszczęści powiedział młodyMarek Zaręba z tylnego siedzenia.Zatrzymali się przed leśniczówką.Był to dość duży budynekz wielkich drewnianych bali ustawionych na betonowejpodmurówce.Z komina unosił się siwy dym.Brodaty leśniczyEdward Gostyński stał na progu swojego domu, trzymającw rękach czarne zawiniątko.Podeszli do niego we trójkę.Mróz palił ich w twarze. Witam powiedział leśniczy, ściskając po kolei wszystkiedłonie.Miał dość niski, przyjemny głos. Klementyna Kopp przedstawiła się pani komisarz, nieczekając na pomoc Daniela i Marka.Wewnątrz leśniczówki coś upadło. Kot powiedział leśniczy przepraszająco. Błąkał się polesie, więc go przygarnąłem.Latem będzie dobry na myszy.Policjanci pokiwali głowami ze zrozumieniem.W Lipowiewiele osób miało kłopoty z polnymi myszami. Okej.No dobra.Gdzie ta torebka? zapytała Klementyna,przechodząc do rzeczy z właściwą sobie szybkością. Dużow niej ruszałeś? Nie.Pomyślałem, że nie powinienem nawet zaglądaćdo środka.Oglądam filmy sensacyjne, jak każdy.Zdaję sobiesprawę, że mógłbym zatrzeć ślady.Dotykałem jej tylkoz zewnątrz.Chociaż trudno było się powstrzymać. Leśniczyzaśmiał się krótko. Spoko.Cywile po prostu często o tym zapominają.Poczekajcie moment. Pani komisarz ruszyła zdecydowanymkrokiem do skody.Wyciągnęła plecak z bagażnika i przyniosładużą plastikową torbę na dowody i rękawiczki. Nie jest pani zimno w takiej cienkiej kurtce? zapytałGostyński, zerkając na jej skórzany żakiet i odsłoniętewytatuowane ręce. A tobie nie jest zbyt ciepło z tą wielką brodą?Rozbawiony leśniczy zerknął porozumiewawczo na Danielai Marka.Podgórski odwzajemnił uśmiech i wzruszyłramionami. Nie narzekam stwierdził Gostyński. Spoko.Zajrzymy sobie teraz do środka zdecydowałakomisarz Kopp i włożyła gumowe rękawiczki. Zobaczymy, cotu mamy ciekawego. Nie musimy wysłać jej do laboratorium? zapytałostrożnie młody Marek Zaręba. Okej.Jasne, że wyślemy.Ale! W swoim czasie, w swoimczasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]