Podobne
- Strona startowa
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Bulyczow Kir Nowe Opowiadania Guslarskie
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Kardec Allan Ksiega Duchow
- Alfred Szklarski Tomek w Krainie Kangurow
- Historycy Cesarstwa Rzymskiego Zywoty Cesarzy
- orgfd en
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ale co, u licha, znaczy ta cała maskarada? Nic, stary zeskoczył z szafy Cykucki tylko ktoś kradnie nam żaby.W każdywtorek i piątek po jednej.Chcieliśmy złapać złodzieja na gorącym uczynku. I myśleliście, że to ja? wykrztusił Michał. To po co tu przyszedłeś? zasapała Celina. Ja.nic.po prostu przyszedłem mieszał się coraz bardziej Michał.505 Nie wiesz? wysunąłem głowę spod akwarium. On tu przychodzi patrzećna szkielety. I ty tu jeszcze, Strzębski? jęknął Michał. Ilu tu was jeszcze jest schowa-nych? Już więcej nie ma odparłem. On się przychodzi patrzeć na szkielety powtórzyłem do Celiny. Beksa mi mówił, a Beksie Majta.Majta sam widział na własne oczy. Patrzeć na szkielety zadrwiła Celina. Po co? Ja.wiesz.tak sobie.To.to dobrze robi na samopoczucie zaczerwieniłsię Michał. Jak mi jest smutno, zawsze tu przychodzę. I to ci pomaga? Pomaga.Zaraz robi mi się weselej. %7łe to nie twój szkielet? Jemu się robi weselej, kiedy pomyśli, że to szkielet Zenona uśmiechnął sięzłośliwie Cykucki.506 Daj spokój, też masz żarty, aż ciarki człowieka przechodzą.A ty uciekaj, Mi-chał zwróciłem się do smętnego admirała Piratów. Dzisiaj się nie będziesz mógłpocieszyć.Gabinet zajęty.Robimy akcję. Już się pocieszyłem uśmiechnął się kwaśno Michał. Patrzenie na idiotówzawsze mnie pociesza. No, no, bratku! krzyknęliśmy urażeni.Ale Michał wycofał się już z gabinetu. On nie mógł w zeszły piątek ukraść żaby, choćby z tego powodu, że przecież całaich klasa była wtedy na wycieczce w Krakowie.Wrócili dopiero w niedzielę wieczorem. No, to co zrobimy? Nic, trzeba czatować dalej.Włóż z powrotem pokrowiec, Celina, ustaw się. Ja już nie chcę.Tu strasznie duszno. Ja się z nią mogę zamienić powiedział Cykucki. Dobra rzekłem. Ale pod warunkiem, że Celina będzie jeleniem. Zgoda.Będę jeleniem.507Wciągnęliśmy więc pokrowiec na Cykuckiego, potem pomogłem Celinie wejść naszafę.Ledwie sam zdążyłem ulokować się pod akwarium, kiedy usłyszałem skrzypieniedrzwi.Nie do wiary, jak człowiek prędko oswaja się choćby z najdziwniejszą sytu-acją.Tym razem nawet serce mi nie podskoczyło.Po prostu z zimną krwią patrzyłem,kto wejdzie.W drzwiach ukazało się najpierw ucho dość pokaznych rozmiarów, a następnie wsu-nęła się mała trójkątna twarzyczka.w której poznałem oblicze niejakiego ZwiatkaDauera, zwanego Stawonogiem albo Uszatkiem, osobnika, który mimo niepozornegowyglądu zdążył się już zapisać rozmaitymi wyczynami w kronikach Niekłaja.Czyżbyteraz oto objawił się światu w nowej postaci amatora żab?Rozglądał się przez chwilę, potem podszedł do szafy.Nagle wzrok jego padł nagablotę z żabami.Zrobił krok w jej kierunku.Przez chwilę przypatrywał się żabom,potem wyciągnął rękę.Wtedy Cykucki nie wytrzymał nerwowo i zaczął iść w stronę intruza, a raczej drep-tać małymi kroczkami, ponieważ pokrowiec krępował mu ruchy.508Zwiatek usłyszał szmer, obejrzał się i, ku swojemu przerażeniu, zobaczył, że szkieletw pokrowcu sunie w jego stronę.Jednocześnie jeleń na szafie poruszył się jak żywy.Tego było już za wiele! Nieszczęsny chłopiec wydał pełen przerażenia okrzyk i rzuciłsię do ucieczki. Aapcie go! krzyknął Cykucki.Zataczając się na nogach począł zdzierać z siebie pokrowiec.Ten jednak nie chciałmu przejść przez głowę, widać o coś zahaczył.Nie mieliśmy jednak czasu pośpieszyć mu z pomocą.Pobiegliśmy za Zwiatkiem.Kiedy byłem na korytarzu, usłyszałem za sobą brzęk szkła i straszny łomot.Ciarki mnie przeszły! To pewnie Cykucki rozwalił akwarium.Ale biegłem dalej.Celina za mną.Złapaliśmy Stawonoga na końcu korytarza, gdyż boczne drzwi, przezktóre chciał wybiec, okazały się zamknięte.Wzięliśmy go z Celiną pod ręce i bez słowa sprowadziliśmy z powrotem do gabine-tu.Tutaj oczom naszym przedstawił się żałosny widok.Cykucki leżał na ziemi, wciążjeszcze nie mógł się wyzwolić z pokrowca, i bezradnie poruszał odnóżami w powietrzu,509podobny do chrząszcza przewróconego na grzbiet.Obok kłębiły się pająki.A więc naszczęście akwarium ocalało! Stłukł się tylko słój z pająkami.Postawiliśmy Zwiatkaw kącie i czym prędzej pozbieraliśmy pająki, wsadziliśmy je do nowego słoja, a potemuwolniliśmy ledwie żywego Cykuckiego z pokrowca.Następnie zwróciliśmy się do Zwiatka, który wystraszony trząsł się w kącie. Po co były ci potrzebne żaby? %7łaby?. Kradłeś do jedzenia czy do zabawy? Ja.kraść żaby?! Co wy! Ja przyszedłem zajrzeć do książki o małpach. Po co? Rozwiązuję krzyżówkę, a tam napisano: Małpiatka żyjąca w zaroślach bambu-sów na Madagaskarze.Chodzi mi o nazwę tej małpiatki. Nie wykręcaj się! krzyknęła Celina. Widziałam przecież wyraznie, jak wy-ciągałeś łapę do naszych żab.Po to właśnie się zaczailiśmy, żeby cię złapać na gorącymuczynku.To ty kradniesz nasze żaby!510 Skądże znowu! wykrztusił przerażony Zwiatek. Zauważyłem tylko, że cośsię poruszyło w gablocie z żabami, i wyciągnąłem rękę, żeby się przekonać, czy żabamnie widzi i czy reaguje na ruch.Zresztą zapomnieliście, że ja sam przyniosłem wamjedną z tych żab.O, tę żabę śmieszkę, czyli wesołuchę, złapałem na bagnie.I tego jeżateż przyniosłem.A wy z takimi podejrzeniami! Co za niewdzięczność! westchnąłrozżalony.Zrobiło nam się głupio. To prawda, że on przyniósł wesołuchę i jeża powiedziałem. Dajcie muspokój.To musi być ktoś inny. Ale kto? zapytała Celina. Musimy czyhać dalej. Czy ja też mogę czyhać? zapytał Zwiatek. Dobra, czyhaj!Zanim jednak zdołaliśmy zająć pozycję do czyhania, usłyszeliśmy głośne krokii podniesione kobiece głosy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]