Podobne
- Strona startowa
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan
- Hitchcock Alfred Tajemnica golebia o dwoch pazurach
- Alfred Musset Spowied dziecięcia wieku
- de musset alfred spowied dziecięcia wieku
- Morressy John Kedrigern w krainie koszmarow
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osiolek.pl] (2)
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- Farkas Viktor Poza granicami wyobrazni
- Christie Agata Tajemnica lorda Listerdalea
- Morrell Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli natychmiast nie zaczniemy nagonki, to kangury mogą oddalić się jeszcze bardziej na północ.Wobec tego trzech z nas musi wyruszyć na południe, aby zawrócić stado, gdyby usiłowało przemknąć się między nami a grupą dążącą ze wschodu.Zastanawiał się chwilę nad doborem tej trzyosobowej osłony, mającej zająć stanowisko na południu.Niełatwo mu jakoś było powziąć decyzję.W końcu swój badawczy wzrok zatrzymał na chłopcu.- Tomku, weźmiesz dwóch krajowców i jadąc jak najwolniej, ruszysz w kierunku południowym - postanowił.- Kiedy ujrzysz wypuszczoną przeze mnie dymną rakietę, gnaj naprzód, jakby goniło cię sto bengalskich tygrysów.Trzymaj się kierunku równoległego do wzgórz dopóty, dopóki nie napotkasz grupy nadciągającej ze wschodu.Wówczas dopiero połączysz się z nią i razem zamkniecie łańcuch obławy.- Och, proszę pana, czy nie może kto inny pojechać zamiast mnie? - żałośnie poprosił Tomek.- Czy obawiasz się, że z tego powodu ominie cię polowanie? - zapytał Bentley.- Ależ chłopcze, przecież będziesz trzymał główną nić łowów w swoim ręku.Czy wiesz, dlaczego wybrałem ciebie?- Właśnie, że nie wiem, ale myślę.- Widzę już po twojej minie, że nie odgadłeś.Zaraz ci to wyjaśnię.Otóż gdyby kangury usiłowały prześliznąć się między nami a grupą nadciągającą ze wschodu, należy je zawrócić za wszelką cenę.Jeśli raz przerwą łańcuch obławy, rozwieją się po stepie jak wiatr.Czy wiesz, co może zmusić kangury do zmiany kierunku ucieczki?- Nie wiem, proszę pana!- W razie konieczności trzeba zabić przewodnika prowadzącego stado.Dlatego też mój wybór padł na ciebie.Z tego wszystkiego, co opowiadano o tobie, uważam cię za najlepszego strzelca w naszej grupie.Gdyby z nami był tutaj pan Smuga lub bosman Nowicki, posłałbym jednego z nich.Tomek poczerwieniał z radości i dumy.Przez dłuższą chwilę nie odzywał się, aby nie pokazać wielkiego wzruszenia.W końcu powiedział niby to zupełnie obojętnym tonem:- Ha, jeśli tak przedstawia się cała sprawa, to ruszę na południe.Krajowcy muszą mi, o ile zajdzie potrzeba, wskazać przewodnika stada, żebym się nie pomylił.Bentley z niepokojem spojrzał na chłopca.„Ileż to zarozumiałości w tym pędraku - pomyślał.- On gotów jest zepsuć nam całe łowy!"Nie było wszakże czasu na dłuższe rozważania.Bentley.wybrał dwóch krajowców i wytłumaczył im krótko, na czym polegało ich zadanie.Tomek na swoim pony ruszył na południe, tymczasem Bentley z resztą grupy oddalił się w kierunku zachodnim.Zaledwie Tomek pozostał sam z krajowcami, jego pewność rozwiała się jak dym gasnącego ogniska.Co będzie, jeśli zmyli kierunek? Czy w razie konieczności naprawdę potrafi zawrócić kangury? Z ukosa spojrzał na jadących obok niego Australijczyków.Zaniepokoił się, ujrzawszy dwie pary żółto nakrapianych oczu badawczo wpatrzonych w niego.- Czy dobrze jedziemy? - zagadnął dla dodania sobie odwagi.- Dobrze jechać, tylko wolniej - potwierdził krajowiec.Powściągnął pony cuglami.Jechali noga za nogą.Tomkowi czas zaczął się dłużyć niezmiernie.Coraz częściej spoglądał na wschód, czy też przypadkiem nie ujrzy nadciągającej drugiej grupy jeźdźców.Nie było ich jednak widać.„A to wpadłem! - pomyślał.- Zostałem dowódcą grupy krajowców i licho chyba wie, co mam dalej z nimi robić? Na pewno ojciec ani pan Smuga nie postąpiliby ze mną w ten sposób! A jeśli ci Australijczycy są zdrajcami i uprowadzą mnie w step?"W tej chwili brunatna ręka chwyciła pony za uzdę i osadziła go w miejscu.Tomek szybko zamknął oczy, oczekując na zdradziecki cios, lecz zamiast uderzenia usłyszał wysoki głos krajowca:- Patrzeć, prędko patrzeć! Znak widać!Otworzył oczy.Australijczycy wskazywali rękoma na zachód.W dali wzbijała się rakieta, snując za sobą ciemny ogon dymu.Nagonka ruszyła! Tomek natychmiast zapomniał o swych obawach.W myśli powtórzył polecenie Bentleya:- „Kiedy ujrzysz wypuszczoną przeze mnie dymną rakietę, ruszaj naprzód jakby goniło cię sto bengalskich tygrysów".- Jedziemy, ile tylko koniom sił starczy - krzyknął do krajowców.Uderzyli wierzchowce piętami.Z miejsca ruszyli galopem.Trawa zaczęła umykać spod końskich kopyt.Daleko na zachodzie rozległy się gęste strzały i przeciągły krzyk nagonki.Tomek chwycił rękoma za wysoki łęk siodła, ponaglił pony do szybszego biegu.Wyprzedził krajowców o kilka metrów, gdyż nie byli oni zbyt dobrymi jeźdźcami.Zapomniał niemal o nich.Gnał, nie oglądając się za siebie.W pewnej chwili usłyszał krzyki:- Strzelba! Strzelba! Strzelba!„Czego oni chcą ode mnie?" pomyślał i obejrzał się.- Strzelba! Strzelba! - w dalszym ciągu wołali krajowcy.Teraz dopiero Tomek uzmysłowił sobie, że odgłosy obławy przybliżyły się znacznie.Spojrzał w prawo.Ogarnęło go ogromne podniecenie.Ukosem przez step mknęły kangury olbrzymimi susami, oddalając się coraz bardziej na wschód od skalnego łańcucha.Duże stado rozciągnęło się szerokim łukiem.Silniejsze sztuki wysforowały się mocno do przodu.Dopiero w odległości kilkuset metrów za pierwszymi kangurami galopowali jeźdźcy, krzycząc jak opętani.- Strzelba! Strzelba! - wołali krajowcy, wskazując na szybko zbliżające się kangury.Tomek zmierzył wzrokiem odległość dzielącą go od nadbiegających kangurów.Były one znacznie szybsze od pony.Według obliczeń Tomka, zbliżając się ukosem mogły wyminąć go o jakieś trzysta metrów.„Nie trafię na taką odległość" pomyślał.Uderzeniem pięt ponaglił pony do biegu.Wytrzymały, silny kuc wyciągnął krótką szyję i ruszył naprzód ze zdwojoną energią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]