Podobne
- Strona startowa
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Diane Adams & RJ Scott In the Shadow of the Wolf 3 Splintered Lies
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Scott Justin Blekitne Bractwo (2)
- Fermenty t. 1 i 2 Reymont W
- Krolewicz i zebrak Twain M
- Crichton Michael Linia Czasu (2)
- Piers Anthony Var Palki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzniosła się tak szybko, że wiatr dmuchnął ze wszystkich stron ku miejscu, gdzie płonęło ognisko.Na sekundę czy dwie powstał wir, wessał popioły, zakręcił nimi i wreszcie wypuścił, by opadły na ziemię jak kurz.I koniec.Z ogniska pozostał tylko popiół opadający na polanę niczym mgła.Jakże oni wyli, skakali, tańczyli, bili się po piersiach i ramionach! I kiedy trwało to długo niby irlandzki pogrzeb, Al poluzował więzy sobie i bratu, wbrew rozumowi mając nadzieję, że jednak zdołają umknąć.zanim znajdą ich rodzice i sąsiedzi, zanim zaczną strzelać, zabijać i ginąć.Measure czuł oczywiście, że sznury się rozluźniają, i zerknął czujnie na Alvina.Do tej chwili prawie szalał, widząc, co się dzieje z Czerwonymi.Naturalnie, od razu wiedział, że to Alvin, ale chłopiec nie mógł go przecież uprzedzić, co zamierza.Measure był tak samo zaskoczony jak napastnicy.Teraz jednak popatrzył na Alvina, skinął głową i zaczął wyplątywać ręce ze sznurów.Czerwoni na razie niczego nie zauważyli, więc może Alvin i Measure zaskoczą ich, czy może.może Czerwoni są tak przestraszeni, że nie będą ich gonić.W tej jednak chwili wszystko się zmieniło.Coś zahukało w lesie, a potem jakby trzysta sów dookoła powtórzyło to wołanie.Sądząc po tym, jak patrzył na brata, Measure myślał chyba, że to Al wywołał te dźwięki.Ale Czerwoni od razu wiedzieli, co to oznacza.Znieruchomieli z przestraszonymi twarzami i Alvin domyślił się, że to coś dobrego, może nawet ratunek.Z lasu wokół polany wyszło najpierw dziesięciu, potem stu Czerwonych.Nosili łuki - żaden nie miał muszkietu - a po ubraniu i włosach Alvin poznał, że należą do Shaw-Nee i są uczniami Proroka.Prawdę mówiąc, nie tego oczekiwał.To białe twarze chciał zobaczyć, nie jeszcze więcej czerwonych.Jeden z nowo przybyłych Czerwonych wystąpił naprzód - wysoki, silny, z twarzą o rysach twardych i ostrych jak skała.Rzucił kilka chrapliwych słów i natychmiast ich oprawcy zaczęli bełkotać, jęczeć, błagać.Jak gromadka dzieci, pomyślał Al, przyłapanych przez ojca na tym, czego im nie wolno.Ponieważ jego również czasem przyłapywano na psotach, poczuł nawet coś w rodzaju współczucia.póki sobie nie przypomniał, że ci Czerwoni chcieli okrutnie uśmiercić jego i brata.To, że w rezultacie nawet ich nie skaleczyli, wcale nie umniejszało ich winy i grzechu złych intencji.I wtedy z tego bełkotu wybiło się jedno słowo, imię: Ta-Kumsaw.Al zerknął na Measure'a, by sprawdzić, czy brat usłyszał; Measure patrzył na niego z uniesionymi brwiami, pytając o to samo.Obaj równocześnie wyszeptali: Ta-Kumsaw.Czy to znaczy, że Ta-Kumsaw dowodził tym wszystkim? Czy był zły na Czerwonych, gdyż nie udały im się tortury, czy raczej dlatego, że schwytali białych chłopców? Od Czerwonych nie mogli oczekiwać wyjaśnień, to jasne.Pewne było jedynie to, co zrobili nowo przybyli Czerwoni: odebrali muszkiety niedoszłym oprawcom, po czym odeszli z nimi w las.Zostało może dziesięciu, wśród nich Ta-Kumsaw.- Mówią, że masz palce ze stali - powiedział Ta-Kumsaw.Measure zerknął na Ala, jakby to on miał odpowiedzieć.Ale chłopiec zupełnie nie wiedział, jak ma się zachować.Wolałby nie zdradzać Czerwonym swoich możliwości.Dlatego Measure musiał się w końcu odezwać.Podniósł rękę i poruszył palcami.- Normalne palce, o ile mi wiadomo - oświadczył.Ta-Kumsaw chwycił go za rękę - uścisk musiał być mocny, bo Measure próbował wyrwać dłoń i nie zdołał.- Żelazna skóra - powiedział Ta-Kumsaw.- Nie da się przeciąć nożem.Chłopcy z kamienia.Poderwał Measure'a na nogi i wolną ręką klepnął go mocno w ramię.- Kamienny chłopcze, rzuć mną o ziemię!- Nie będę się z tobą siłował - odparł Measure.- Nie chcę z nikim walczyć.- Rzuć mnie! - rozkazał Ta-Kumsaw.Poprawił chwyt, wystawił nogę i zaczekał, aż Measure dosunie stopę.Stali twarzą w twarz, jak Czerwoni w swoich rozgrywkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]