Podobne
- Strona startowa
- Golding Julia Diament z Drury Lane Królewska tom 1
- May Karol Jego krolewska mosc (SCAN dal 1
- Watala Elwira Seks w krolewskich alkowach
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk maz
- Marquez Gabriel Garcia Na falszywych papierach w Chile
- Henryk Sienkiewicz krzyzacy (2)
- Lackey Mercedes Obietnica Magii (2)
- Rice Anne Opowiesc o zlodzieju cial (SCAN
- Morris West Arcydzielo
- Corel PHOTO PAINT (6)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochód sunął dalej, wśród coraz większego przepychu i potężniejącej z każdą chwilą burzyradosnych okrzyków.Ale dla Toma Canty wszystko to jak gdyby przestało istnieć.Nie wi-dział nic, nic nie słyszał.Królowanie utraciło dlań nagle powab i słodycze, a pompa dworskastała się udręką.Bolesne wyrzuty sumienia dręczyły serce miłościwego pana , który rzekł dosiebie: Oby Bóg zechciał wywieść mnie z tej niewoli.Bezwiednie wrócił do frazesu powtarzanego często w pierwszych dniach przymusowejswej wielkości.Wspaniały pochód wciąż kroczył i niby wielobarwny, nieskończenie długi wąż wił się pokrętych uliczkach dziwacznego starego miasta, sunął pomiędzy wrzaskliwym stadem ludz-kim.Ale król jechał z opuszczoną głową, spoglądał przed się tępym wzrokiem i widział tylkotwarz matki ściągniętą skurczem żalu i urazy. Szczodrość! Szczodrość!Okrzyki nie trafiały do niebacznych uszu. Niech żyje Edward Angielski!Ziemia dygotała niby od wybuchów, lecz król nie udzielał odpowiedzi.Zgiełk i wrzawę słyszał tak, jak ucho ludzkie łowi niezmiernie odległy ryk wzburzonegomorza, bo głuszył mu wszystko inny, bliższy dzwięk, dzwięk płynący ze zbolałego serca, zgłębi dręczonego wyrzutami sumienia głos, który raz po raz powtarzał judaszowe słowa Nie znam cię, niewiasto!Słowa te raniły serce króla tak, jak jęk pogrzebowych dzwonów rani duszę przyjaciela, cożyw został i słuchając podzwonnego, przypomina sobie tajemne zdrady, którymi krzywdziłbył zmarłego.Każdy zakręt nowe odsłaniał splendory, na jaw dobywał nowe dziwa i cudy.Grzmiałysalwami oczekujące swej kolei baterie, a oczekujące tłumy wznosiły nowe wciąż radosneokrzyki.Ale król nie odpowiadał powitalnym gestem, a jedynym dzwiękiem, który słyszał,był ów oskarżycielski głos jęczący głucho w zbolałej piersi.Stopniowo i powoli radosny wyraz ożywionych twarzy ludu zmieniał się, jak gdybytknięty nagle jakimś dziwnym żalem lub niepokojem.Nietrudno też było zauważyć, iż przy-cichają oklaski.Lord Protektor szybko dostrzegł te objawy i równie szybko wykrył ich przy-czynę.Wspiął wierzchowca ostrogą, poskoczył do boku króla, nisko skłonił się w siodle iodsłoniwszy głowę powiedział: Miłościwy panie, czas to nieodpowiedni na smutną zadumę.Lud dostrzegł, iż zwiesili-ście głowę, dostrzegł waszą bolesną minę i za zły poczytuje to omen.Przyjmijcie moją radę.Niechaj słońce majestatu dobędzie się z mgieł, niechaj zabłyśnie nad posępną chmurą i roz-proszy ją wreszcie.Podnieście głowę! Uśmiechnijcie się do ludu!Z takimi słowy książę Somerset sypnął garścią monet na prawo i lewo, potem zaś wróciłna swe dawne miejsce.Fałszywy król uczynił niemal bezwiednie to, co mu przykazano.Uśmiech nie płynął z serca, lecz niewiele oczu znajdowało się dostatecznie blisko lub dosta-112tecznie bystrym spozierało wzrokiem, aby to zauważyć.Skinienia strojnej pióropuszem gło-wy, gdy pozdrawiał poddanych, uchodzić mogły za wzór łaskawego wdzięku.Z iście monar-szą hojnością chłopięca ręka dawała dowody szczodrości.Zniknął więc chwilowy niepokój,a entuzjastyczne okrzyki strzeliły w niebo z równą poprzedniej mocą.Ale raz jeszcze, tuż przed zakończeniem pochodu, książę Somerset musiał pchnąć koniado przodu, aby królowi udzielić napomnień. O, miłościwy panie! Otrząśnijcie się z przygnębienia, bo oczy świata są na was zwróco-ne szepnął i dodał zaraz tonem wielce rozdrażnionym: Niechaj piekło pochłonie tę szalonążebraczkę! Ona zburzyła spokój Waszej Królewskiej Mości!Wspaniale przystrojona postać zwróciła ku opiekunowi spojrzenie szklistych oczu i prze-mówiła grobowym głosem: To była moja matka! Wielki Boże! jęknął Lord Protektor i zdarłszy konia cofnął się na miejsce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]