Podobne
- Strona startowa
- Alistair Maclean Lalka Na Lancuchu 2
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2
- Alistair Maclean Lalka Na Lancuchu 2 (2)
- Faraon tom3 B.Prus
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)
- Bolesław Prus Lalka
- Prus Lalka II
- Ania10 Pozegnanie z Avonlea
- Adobe.Illustrator.PL.Podrecznik.uzytkownika (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ayno.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale co?.Oto - jazda koleją, Jak ten wagon drży.jak on pędzi!.Drżenie pociągu udziela się jego nogom, płucom, sercu, mózgowi; w nim samym wszystko drży, każdakosteczka, każde włókno nerwowe.A ten pęd przez pole nie ograniczone niczym, pod ogromnym sklepieniem nieba!.I on musi jechać,nie wiadomo jak jeszcze daleko.może z pięć, może z dziesięć minut!.Co tam Starski albo i panna Izabela.Jedno warte drugiego!.Ale ta kolej, ach, ta kolej.to drżenie.Zdawało mu się, że się rozpłacze, że zacznie krzyczeć, że wybije okno i wyskoczy z wagonu.Gorzej.Zdawało mu się, że będzie błagać Starskiego, aby go ratował.Przed czym?.Była chwila, że chciałschować się pod ławkę, prosić obecnych, ażeby na nim usiedli, i tak dojechać do stacji.Zamknął oczy, zaciął zęby, schwycił się rękoma za frędzle obicia; pot wystąpił mu na czoło i spływał potwarzy, a pociąg drżał i pędził.Nareszcie rozległ się świst jeden.drugi i pociąg zatrzymał się nastacji."Jestem ocalony" - pomyślał Wokulski.Jednocześnie obudził się pan Aęcki.- Co to za stacja? - spytał Wokulskiego.- Skierniewice - odpowiedziała panna Izabela.Konduktor otworzył drzwi.Wokulski zerwał się z siedzenia.Potrącił pana Tomasza, zatoczył się naprzeciwną ławkę, potknął się na stopniu i wbiegł do bufetu.- Wódki!.- zawołał.Zdziwiona bufetowa podała mu kieliszek.Podniósł go do ust, ale uczuł ściskanie w gardle i nudności ipostawił kieliszek nietknięty.W wagonie Starski rozmawiał z panną Izabelą.- No, już daruj, kuzynko - rzekł - ale z takim pośpiechem nie wychodzi się z wagonu przy damach.- Może chory? - odpowiedziała panna Izabela czując jakiś niepokój.- W każdym razie jest to choroba nie tyle niebezpieczna, ile nie cierpiąca zwłoki.Czy każesz sobie copodać, kuzynko?- Niech mi dadzą wody sodowej.Starski poszedł do bufetu; panna Izabela wyglądała oknem.Jej nieokreślony niepokój wzrastał."W tym coś jest.- myślała.- Jak on dziwnie wyglądał."Wokulski z bufetu poszedł na koniec peronu.Kilka razy odetchnął głęboko, napił się wody z beczki, przyktórej stała jakaś uboga kobieta i paru %7łydków.Powoli oprzytomniał, a spostrzegłszy nadkonduktorarzekł :- Kochany panie, wez do rąk jaki papier.- Co to panu?.- Nic.Wez pan z biura jakiś papier i przed naszym wagonem powiedz, że jest telegram do Wokulskiego.- Do pana?.- Tak.Nadkonduktor mocno się zdziwił, ale poszedł do telegrafu.W parę minut wyszedł z biura i zbliżywszysię do wagonu, w którym siedział pan Aęcki z córką, zawołał:- Telegram do pana Wokulskiego!.- Co to znaczy?.pokaż pan.- odezwał się zaniepokojony pan Tomasz.Ale w tej chwili obok nadkonduktora stanął Wokulski, odebrał papier, spokojnie otworzył go i choć wtym miejscu było zupełnie ciemno, udał, że czyta.- Co to za telegram?.- zapytał go pan Tomasz.- Z Warszawy - odparł Wokulski.- Muszę wracać.- Wraca pan?.- zawołała panna Izabela.- Czy jakie nieszczęście?.- Nie, pani.Mój wspólnik wzywa mnie.- Zysk czy strata?.- szepnął pan Tomasz wychylając się przez okno.- Ogromny zysk - odparł tym samym tonem Wokulski.- A.to jedz.: - poradził mu pan Tomasz.- Ale po cóż ma pan tu zostawać? - zawołała panna Izabela.- Musi pan czekać na pociąg, a w takimrazie lepiej niech pan jedzie z nami naprzeciw niego.Będziemy jeszcze parę godzin razem.- Bela wybornie radzi - wtrącił pan Tomasz.- Nie, panie - odpowiedział Wokulski.- Wolę stąd pojechać na lokomotywie aniżeli tracić parę godzin.Panna Izabela przypatrywała mu się szeroko otwartymi oczyma.W tej chwili spostrzegła w nim cośzupełnie nowego i - zainteresował ją."Jaka to bogata natura!" - pomyślała.W ciągu paru minut Wokulski bez powodu spotężniał w jej oczach, a Starski wydał się małym izabawnym."Ale dlaczego on zostaje?.Skąd się tu wziął telegram?." - mówiła w sobie i po nieokreślonymniepokoju ogarnęła ją trwoga.Wokulski znowu zwrócił się ku bufetowi, aby znalezć posługacza, który wyjąłby mu rzeczy, i zetknął sięze Starskim.- Co panu jest?.- zawołał Starski wpatrując się w niego przy świetle padającym z sali.Wokulski wziął go pod ramię i pociągnął za sobą wzdłuż peronu.- Niech pana to nie gniewa, panie Starski, co powiem - rzekł głuchym głosem.- Pan myli się co dosiebie.W panu jest tyle demona, ile trucizny w zapałce.I wcale pan nie posiada szampańskichwłasności.Pan ma raczej własności starego sera, co to podnieca chore żołądki, ale prosty smak możepobudzić do wymiotów.Przepraszam pana.Starski słuchał oszołomiony.Nic nie rozumiał, a jednak zdawało mu się, że coś rozumie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]