Podobne
- Strona startowa
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)
- Bolesław Prus Lalka
- Prus Lalka II
- Prus Lalka I (2)
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Norton Andre Sargassowa planeta (SCAN dal 77
- Henryk Sienkiewicz krzyzacy (2)
- Kiernan Denise Dziewczyny atomowe
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I) (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czu³em, ¿e nie by³em dostatecznie energiczny,i w³aœñie dochodzi³em niechêtnie do wñiosku, ¿e nie ma innego wyjœcia, _jak ponowne odwiedziny w magazynie póŸrŒej tego¿ wieczora - oczywiœ-cie bez powiadomienia o tym Belindy - gdy po raz pierwszy spojrza³emprzypadkiem w znajduj¹ce siê przede mn¹ lustro.Nie powodowa³ mn¹¿aden instynkt ani nic w tym rodzaju; po prostu od jakiegoœ czasu nozdrzamoje ³echta³ nieomal podœwiadomie zapach perfum, które rozpozna³em58jako drzewo sanda³owe, a poniewa¿ dosyæ je lubiê, chcia³em zobaczyæ, kto_ u¿ywa.Czyste staroœwieckie wœcibstwo.Dziewczyna siedzia³a przy stoliku tu¿ za mn¹, przed sob¹ mia³a drinka,__ w rêku gazetê.Mo¿na by s¹dziæ, i¿ tylko mi siê wyda³o, ¿e gdy__lat¹³em w lustro, opuœci³a zaraz oczy na gazetê, ale nie mia³em sk³onno-œci do imaginowania sobie takich rzeczy.Przypatrywa³a mi siê.By³a m³oda,ubrana w zielony kostium i mia³a niesforn¹ blond czuprynê, która zgodniez _ nowoczesn¹ mod¹ wygl¹da³a na ostrzy¿on¹ przez ob³¹kanego przycina-cza ¿ywop³otów.NajwyraŸniej Amsterdam by³ pe³en blondynek, którerzuca³y siê mojej uwadze w taki czy inny sposób.__' Powiedzia³em do barmana: - Jeszcze raz to samo - postawi³em napojebaru na stoliku i poszed³em z wolna w kierunku foyer, min¹³emdziewczynê jak cz³owiek zatopiony w myœlach, nawet na ni¹ nie spojrzaw-wszy , i wyszed³em frontowymi drzwiami na ulicê.Strauss ju¿ siê wykoñczy³w przeciwieñstwie do starucha, który, chc¹c zademonstrowaæ wszech-stronnoœæ swych upodobañ, przeszed³ do upiornego wykonania szkockiejpiosenki o Loch Lomond.Gdyby tego popróbowa³ na ulicy SauchiehallGlasgow, zarówno on, jak jego katarynka byliby w ci¹gu piêtnastu minutjedynie wyblak³ym wspomnieniem.M³odociani akolici poznikali, co mog³ooznaczaæ, ¿e s¹ albo ogromnie antyszkoccy, albo te¿ w³aœnie bardzoproszkoccy.W rzeczywistoœci ich nieobecnoœæ, jak mia³em siê póŸniejprzekonaæ, znaczy³a zupe³nie co innego; wszystkie oznaki by³y tam, prze-de _mn¹, ale ich nie dostrzeg³em, a.przez to, ¿e ich nie dostrzeg³em, zbytwielu ludzi mia³o umrzeæ.Stary zobaczy³ mnie i zamanifestowa³ swoje zdziwienie.__ Szanowny pan mówi³, ¿e.- ¯e idê do opery.I tak te¿ zrobi³em.- Pokiwa³em smutnie g³ow¹.Primadonna siêgnê³a po wysokie E.Atak serca.- Klepn¹³em go poramieniu.- Bez paniki.Idê tylko do budki telefonicznej.Zadzwoni³em do hotelu dziewczyn.Dosta³em od razu po³¹czenie z rece-pcj¹, a po d³ugim czekaniu z ich pokojem.W g³osie Belindy by³o rozdra¿-nienie.- Kto mówi?- Sherman.Chcê, ¿ebyœ tu natychmiast przyjecha³a.- Teraz? - jêknê³a.- W³aœnie biorê k¹piel.- Niestety, nie mogê byæ w dwóch miejscach jednoczeœnie.Jesteœwystarczaj¹co czysta do tej brudnej roboty, która mnie czeka.Maggie te¿.- Kiedy Maggie œpi.- No to j¹ obudŸ, dobrze? Chyba, ¿e chcesz j¹ przynieœæ.- Ura¿onemilczenie.- B¹dŸcie przy moim hotelu za dziesiêæ minut.Zaczekajcie naulicy, o jakieœ dwadzieœcia kroków.- Przecie¿ leje jak z cebra! - Jej g³os by³ nadal roz¿alony.59- Uliczne damy nie dbaj¹ o to, czy przemokn¹.Nied³ugo bêdzie st¹dwychodzi³a pewna dziewczyna.Twój wzrost, twój wiek, twoja figura, twojew³osy.- W Amsterdamie jest pewnie z dziesiêæ tysiêcy dziewczyn, które.- A, ale ta jest piêkna.Nie taka jak ty, rzecz jasna, ale piêkna.Ma na _sobie zielony p³aszcz, ma zielon¹ parasolkê.perfumy z drzewa san- ;da³owego, a na lewej skroni nieŸle zamaskowany siniak, który zrobi³em jejwczoraj po po³udniu.- NieŸle zamaskowany.nic nam pan nie mówi³, ¿e pan napada na !dziewczyny.- Nie mogê pamiêtaæ o wszystkich drobnych szczegó³ach.Pójdziecie za ini¹.Kiedy dojdzie tam, gdzie siê udaje, jedna z was zostanie na miejscu, Ia druga zg³osi siê do mnie.Nie, tutaj nie mo¿ecie przyjœæ, wiecie o tym.Bêdê "Pod Starym Dzwonem", na drugim rogu Rembrandtplein.- Co pan tam bêdzie robi³?- To jest bar.Jak myœlisz, co bêdê robi³?Kiedy wróci³em, dziewczyna w zielonym p³aszczu nadal siedzia³a przytym samym stoliku.Najpierw podszed³em do recepcji, poprosi³em o pa-pier listowy i przynios³em go do stolika, na którym zostawi³em swojedrinki.Dziewczyna w zielonym p³aszczu by³a nie dalej ni¿ o szeœæ stóp,tote¿ powinna by³a doskonale widzieæ, cQ robiê, zarazem pozostaj¹cstosunkowo wolna od obserwacji.Wyj¹³em z portfelu rachunek za kolacjê z poprzedniego wieczora,roz³o¿y³em go przed sob¹ i zacz¹³em coœ kreœliæ na kawa³ku pùpieru.Pochwili od³o¿y³em pióro z niezadowoleniem, zmi¹³em papier i cisn¹³em godo stoj¹cego obok koszyka.Zacz¹³em pisaæ na innym arkusiku i uda³em, ¿edochodzê do takiego samego niezadowalaj¹cego wniósku.Ponowi³em tojeszcze kilkakrotnie, po czym przymkn¹³em oczy, opar³em g³owê nad³oniach i pozosta³em tak prawie piêæ minut, niby cz³owiek zatopionyw najg³êbszych rozmyœlaniach.Faktem jest, ¿e nie bardzo mi siê œpieszy³o.Belindzie da³em dziesiêæ minut, ale gdyby zdo³a³a w ci¹gu tego czasuwyjœæ z k¹pieli, ubraæ siê i przyjechaæ tu z Maggie, oznacza_oby to, ¿ewiem o kobietach jeszcze mniej, ni¿ mi siê wydawa³o.Przez jakiœ czas znowu pisa³em, mi¹³em papiery i wyrzuca³em je dokosza, i tak up³ynê³o dwadzieœcia minut.Dokoñczy³em drinka, _vsta³em,powiedzia³em dobranoc barmanowi i wyszed³em.Przystan¹³em za czer-wonymi pluszówymi kotarami,`które oddziela³y bar od hallu, i zaczeka³em,ostro¿nie zza nich wygl¹daj¹c.Dziewczyna w zielonym p³aszczu wsta³a,zamówi³a sobie nastêpnego drinka i przysiad³a na krzese³ku, które przedchwil¹ zwolni³em, obrócona do mnie plecami.Rozejrza³a siê od nie-chcenia, aby upewniæ siê, ¿e nie jest obserwowana, po czym te¿ odniechcenia siêgnê³a do kosza na œmieci i wyjê³a zeñ le¿¹cy na wierzchuzmiêty arkusik papieru.Wyg³adzi³a go na stoliku przed sob¹, ja zaœbezg³oœnie podsun¹³em siê do jej krzes³a.Widzia³em teraz jej twarz z bokuzauwa¿y³em, ¿e znieruchomia³a.Mog³em nawet odczytaæ s³owa wypisanena rozprostowanym papierze.Brzmia³y one:",TYLKO WŒCIBSKIE DZIEWCZYNKI ZAGL¥DAJ¹_ DO KOSZÓW NAœmieci ''.- Wszystkie inne papierki zawieraj¹ to samo tajemne pos³anie - po-wiedzia³em.- Dobry wieczór, panno Lemay.Okrêci³a siê gwa³townie i spojrza³a na mnie.Wymalowa³a siê wcalenie _Ÿle, a¿eby ukryæ naturalny oliwkowy koloryt swej cery, ale ca³a szmin-ka _ i _puder na œwiecie nie zdo³a³yby przes³oniæ rumieñca, który obla³ jejtwarz od szyi a¿ po czo³o.- Dajê s³owo - powiedzia³em - có¿ to za uroczy odcieñ ró¿owoœci!~_ Przepraszam.Ja nie mówiê po angielsku.Bardzo delikatnie dotkn¹³em jej siñca i powiedzia³em ³agodnie:- Utrata pamiêci na skutek wstrz¹su., To przejdzie.Jak g³owa, panno_- Przepraszam, ja.- Nie mówiê po angielsku.Ju¿ pani to powiedzia³a.ale rozumie panica³kiem nieŸle, prawda? Zw³aszcza s³owo pisane.Doprawdy, dla takiegostarzej¹cego siê osobnika, jak ja, pokrzepiaj¹ce jest widzieæ, ¿e dzisiejszedziewczêta potrafi¹ rumieniæ siê tak ³adnie.Bo pani bardzo ³adnie siê rumieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]