Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- 252317758 Curso de Processo Penal Fernando Capez 2014
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pewno przyczyniła się do tego teatralna poza Aliego… A może denerwowało go w koledze to, że był tak absolutnie doskonały? Jeszcze nie minął dla Dana czas, kiedy człowiek czuje się niezręcznie w towarzystwie.Zachowywał się niekiedy tak jak słoń w składzie porcelany.W Syndykacie instruktorzy pokazywali na jego przykładzie, czego robić nie należy.W dodatku, gdy spojrzał w niewielkie lustro na ścianie kajuty, nie widział w swym odbiciu nic interesującego.Tak.Jeśli chodzi o powierzchowność, Dan był całkowitym przeciwieństwem Kamila.Młody Branżowiec podejrzewał również nie lubianego przez siebie kompana o to, że jego umysł był pstry i przenikliwy, podczas gdy siebie uznał za typ wolnego, upartego buldoga, który być może wie, dokąd zmierza, ale na tym jego zalety się kończą, Kamil natomiast sunął do przodu lekko i zwinnie, zawsze trafiał do celu.I to było najgorsze.Dan uśmiechnął się ironicznie.Inżynier dałby się lubić, gdyby chociaż raz się pomylił… Ale on miał zawsze rację.Co prawda Centrum przydzieliło Dana na ten statek, ale nikt nie może od niego wymagać, żeby akceptował wszystkich bez wyjątku.Komputery też czasem zawodzą.W Syndykacie miał możliwość poznania bardzo cennej swojej cechy, mianowicie potrafił sobie ułożyć dobre stosunki z większością ludzi.Doszedł w końcu do wniosku, że nie ma sensu wymyślać problemów i położył się spać.Następnego dnia o świcie z niecierpliwością czekał na swą pierwszą zwiadowczą wyprawę.Kapitan Jellico uszanował życzenie doktora Richa i nie wyznaczył kursu na ruiny.Z drugiej jednak strony jasno poinstruował załogi kapsuł: w wypadku znalezienia jakichkolwiek śladów po Przodkach należało natychmiast zawiadomić bazę używając krótkofalówki, a nie, jak zazwyczaj, interkomu.Meldunek mógł być bowiem przechwycony przez Richa.Dan zapiął haubę i zacisnął wokół bioder pas, do którego przyczepione były: zwój cienkiej liny, sakwa z narzędziami oraz latarka.Ich wyprawa miała być krótka, lecz przezornie włożyli do schowka pod fotelem zapas skoncentrowanej żywności, małą apteczkę,! komplet sztućców oraz kilka towarów kontaktowych.! Dan nie sądził jednak, żeby miały im się one przydać na tym pustkowiu.Ali usiadł za sterami kapsuły, a Dan i Tau stłoczyli się na fotelu za nim.Asystent inżyniera przycisnął klawisz tablicy rozdzielczej i wypukła osłona zamknęła się nad ich głowami.Wystartowali płynnie i, zgodnie j z poleceniem Kapitana, skierowali się na północ.Słońce było już wysoko, jego promienie odbijały się od połaci żużlu na wypalonych terenach i przywracały do życia chorowitą zieleń rosnących na obrzeżach roślin.Dan włączył kamerę.Skierowali się prosto na północny łańcuch gór.Gdy pojawiły się rzadkie kępy zarośli, Ali natychmiast wytracił wysokość i zwolnił, dając im szansę dokładnego przyjrzenia się okolicy.Jednak Dan nie widział żadnych śladów życia, żadnych owadów czy zwierząt.Ani jedno skrzydlate stworzenie nie dzieliło z nimi powietrznej przestrzeni.Przelecieli nad pierwszą wąską doliną i nie zauważyli nic niezwykłego.Potem Ali skręcił w prawo i wzniósł się niemal pionowo w górę tuż przy czarnej, nagiej i stromej skale, aby kontynuować poszukiwania nad kolejnym odcinkiem żyznej ziemi.Trzecia dolina wydawała się bardziej obiecująca.Środkiem przepływał strumyk, a roślinność była nie tylko gęstsza, ale miała również ciemniejszy, zbliżony do naturalnego, odcień zieleni.Nagle Dan i Tau krzyknęli:- Na dole! Tam!Ali przemknął zbyt szeroko nad wskazanym miejscem, ale po chwili zawrócił i zszedł niżej.Dan i Tau przylgnęli do osłony, usiłując przyjrzeć się tej nieoczekiwanej zmianie w krajobrazie.To właśnie to! Dan miał teraz pewność, że jego domysły były słuszne.W dole zobaczyli ogrodzoną ‘murem z kamyków przestrzeń, która musiała być i polem uprawnym.Zadziwiająca była jego wielkość: zajmowało najwyżej jeden metr kwadratowy powierzchni.W regularnych odstępach rosły na nim miniaturowe rośliny z żółtymi, podobnymi do paproci liśćmi, które drżały nieznacznie, jakby pod wpływem lekkiego wiatru.Jednak żaden z pobliskich krzaków nawet nie drgnął.Ali okrążył dwukrotnie to miejsce i zjechał w dół, w kierunku spustoszonej równiny.Minęli jeszcze trzy odrębne pola, a później większą przestrzeń, gdzie dolina rozszerzała się i mieściła trzy lub cztery razem.Wszystkie były ogrodzone i zadbane, chociaż nie dostrzegli ścieżek.Nie było też innych śladów istoty, która te rośliny zasadziła i zapewne zbierze plony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]